Albo- czy w dniach ataków terrorystycznych można w izraelskiej telewizji pokazywać sitcomy? Niektórzy mówią, że można, bo to sygnał, że jesteśmy silni, potrafimy znieść zagrożenie. Ale czy wypada wtedy pokazywać reklamy? Komercyjne stacje twierdzą, że trzeba, bo bez reklam zbankrutują.[1]
Jak żyć, kiedy nie wiadomo skąd, gdzie, a zawsze znienacka rozlegnie się alarm bombowy? Jeżeli taki odgłos syreny już nas gdzieś dosięgnie, zawyje niemiłosiernie w uszach i przeszyje na wskroś, to najlepiej szybko przywdziać pozycję kanapki z pastramą (lub jeśli ktoś woli, może być z serem), czyli niczym dwie kromki chleba i kawałek pastramy (czy też sera) położyć się na sobie w ten sposób, żeby utrzymać stabilizację i bezpieczeństwo. I leżeć i czekać. A kiedy syrena przestanie wyć, można powrócić do codziennych czynności, pójść na zakupy, posprzątać mieszkanie lub po prostu poleniuchować przed telewizorem.
Jak żyć w kraju, w którym śmierć czyha na każdym kroku? Nie ma sensu sprzątać, ponieważ strasznie głupio, gdy bomba uderzy w Twój dom akurat wtedy, gdy w brudnym dresie myjesz podłogę lub zmywasz naczynia. Nie ma też sensu oszczędzać pieniędzy, no bo na co i po co, skoro w każdym momencie możesz znaleźć się w jednym autobusie z zamachowcem, który niczym ekshibicjonista czeka na właściwy moment, żeby odsłonić płaszcz i zdetonować ukryty pod nim ładunek wybuchowy.
Etgar Keret w swoich opowiadaniach „Siedem dobrych lat” pokazuje, że w takim świecie da się żyć, bo trzeba. Z przymrużeniem oka, z dużą dozą humoru opisuje siedem lat w kontekście dorastania swojego syna, a w tle przewija się niepewny i podszyty trwogą Izrael. U Kereta występują niepokoje oraz złe emocje, które są ubrane w zabawne historie i anegdoty. Czyta się je niezwykle lekko, ale też z pewną refleksją. Za opowieściami i przemyśleniami o religii, konflikcie izraelsko-palestyńskim oraz ludzkim przemijaniu kryje się najzwyczajniej w świecie zwykły człowiek i jego rzeczywistość, z którą musi się codziennie borykać.
Synek Kereta – Lew, nie rozumie dlaczego gdy zawyje syrena alarmowa musi się położyć na ziemi. Przemawia do niego jednak wyjaśnienie, że to taka zabawa w kanapkę z pastramą i posłusznie przyjmuje odpowiednią pozycję z nadzieją na powtórkę tej fascynującej gry. Albowiem Lew jest dzieckiem i właśnie przeżywa najpiękniejsze chwile swojego dzieciństwa, które po kilkunastu latach będzie wspominał z rozrzewnieniem. I nieważne co się dzieje dookoła, dla niego rakieta nie oznacza niebezpieczeństwa, tylko zbieranie po jej wybuchu odłamków z fascynującymi arabskimi napisami. Nieważne też, że rodzice boją się o przyszłość swojego syna w wojsku, Lew jest aktualnie przecież kotkiem, który lubi łakocie. Dobrze, że nad chłopcem czuwa Anioł Stróż, który skrzętnie zapisuje ten beztroski dla niego okres w postaci opowiadań. I Lew na pewno je kiedyś przeczyta.