Spodziewałam się czegoś zupełnie innego, ale książka Justyny Sucheckiej była całkiem rzeczowo napisana. Oczywiście oczekiwałam negatywnego podejścia do poprzedniej władzy, ale zdecydowanie ilość tych bardzo niepochlebnych opinii jest przytłaczająca. W książce podoba mi się holistycznego podejście do edukacji, gdzie duży nacisk kładzie się na tematy związane z globalizacją, równością, klimatem, a także z zasadnością przeprowadzania egzaminów, sprawdzianów i wstawiania ocen. I ja się z tymi wszystkimi poglądami autorki i jej rozmówców zgadzam, ale jako wieloletni praktyk i osoba, mająca niejedną reformę za sobą stwierdzam, że nie zmienimy edukacji, jeśli nie zaczniemy zmieniać mentalności rodziców. Dobrze czytacie, rodziców. Nauczyciele są bardzo elastyczni i plastyczni, jednak często napotykają na opór i sprzeciw ze strony opiekunów uczniów. A pierwszą najważniejszą rzeczą jest zaufanie rodziców do nauczycieli. Wszak kochani oddajecie nam dzieciaki na pełen etat!
Justyna Suchecka opisuje wspaniałą i idealną szkołę skierowaną na ucznia jako obywatela świata, który będzie szczęśliwy i będzie potrafił odnaleźć się w każdej sytuacji. Niestety, do takiej sylwetki absolwenta szkoły polskiej jeszcze nam daleko. Autorka za wszelką cenę chciała ze swojej książki zrobić bardzo merytoryczną pozycję, która pokaże dokąd i w jaki sposób szkoła polska powinna zmierzać, jednak z drugiej strony jeśli tak głębiej się nad tym zastanowimy, to jest to trochę utopijne. Najbardziej podobał mi się właśnie ostatni rozdział o egzaminach i testach, który rzeczowo pokazuje jak w polskiej szkole wygląda system odpowiedzialności za wynik dziecka.