Pewnego rodzaju standardem fantasy (a i nie tylko) jest to, że w środku serii panuje zwykle zastój. No nic się nie dzieje, a jak już coś się dzieje, to ma to niewielkie znaczenie, bo przecież wszystko i tak rozegra się na końcu, tak już jest, prawda? No nie zawsze, a środkowy właśnie, szósty tom Księgi Całości pokazuje, że można i trzeba mieszać w każdym momencie sagi.
Wieczne Cesarstwo jest bezpośrednią kontynuacją Wiecznego Pokoju i wszystkie wydarzenia stanowią następstwo działań bohaterów w części poprzedniej, ale nie bez znaczenia jest też to, co wydarzyło się do tej pory na przestrzeni całej serii. Dzieje się tu bowiem dużo. Cesarstwo, obdarzone tytułowym, znamiennym przymiotnikiem, jest z nami od samego początku, wydaje się nienaruszalne, teraz zaś zaczyna się chwiać, pogrążając w pierwszej w jego dziejach wojnie. Ezena inicjuje ciąg wydarzeń, które mogą ją wynieść na najwyższe szczeble władzy, ryzykując wszystkim, co do tej pory zyskała.
Książka zmienia się względem poprzedniczki gatunkowo, do czego Kres niewątpliwie już przyzwyczaił swojego wiernego czytelnika, a co za każdym razem jest niezwykle odświeżające. Z bardzo kameralnej opowieści z dużą ilością osobistych przeżyć bohaterów tomu poprzedniego, zmienia tryb na skalę makro, na militarne fantasy o ruchach wojsk na olbrzymich mapach zagrożonego Cesarstwa. Warto zaznaczyć, że nie wracamy tutaj do klimatu tomu pierwszego, w którym dominowały potyczki niewielkich oddziałów, indywidualne momenty poświęcenia i starania dowódców o przetrwanie w trudnych warunkach. Tutaj przeważają ruchy opancerzonych chorągwi, w walkach udział biorą tysiące żołnierzy, a wymiany ciosów są tak samo istotne jak kwestie zaopatrzenia. Bitwy są przedstawione tak, iż można zapomnieć, że mamy do czynienia z fikcją z obszaru fantastyki, a nie z historycznym opisem. Autor pieczołowicie dba o szczegóły, dostarczając dokładny stan liczebny legionów, opis wyposażenia żołnierza czy informacje o sposobie organizacji taborów.
Mając na uwadze powyższe, nieco traci na znaczeniu kwestia losów jednostek. W dużej mierze można tutaj bazować na wcześniejszym tomie, wciąż jednak dochodzi do rozwoju przynajmniej niektórych postaci, a większość pozostaje spójna wewnętrznie, nie u każdego zachodzi potrzeba zmiany. Nasza protagonistka pozostaje po części wypadkową roztrzepanej młodej dziewczyny i zdecydowanej władczyni, co naturalnie przechodzi w pewien obraz przyszłej, być może, królowej. Sporo miejsca otrzymują znani już nam od dawna Gotah jak i Tereza, Oboje dostają pewnego rodzaju zamknięcia swoich historii, rozwijane są też wątki niektórych z pozostałych postaci. Dostajemy więc, mimo wszystko, sporo domknięć, jak zwykle w serii podanych w słodko-gorzkiej nucie, niemniej jednak bardzo satysfakcjonującej.
Proza jest taka, do jakiej zostaliśmy przyzwyczajeni: Kres potrafi przechodzić od szczegółu do ogółu, a przegląd uzbrojenia jest nie mniej zajmujący, niż przebieg potyczek. Dialogi ustępują w kilku miejscach długim opisom bitew, niezwykle szczegółowych, chociaż mi brakowało w nich tego dopełnienia, które widziałem w pierwszym tomie. Zwykle brak tu indywidualnych bohaterów, więcej zaś uwagi skupiono na poziomie całych oddziałów, co jest pewnego rodzaju decyzją artystyczną, pozostaje też spójna na poziomie całej powieści. Występuje oczywiście również ukłon dla fanów kotów, które nawet dostając mały fragment, potrafią go ukraść i momentalnie zapaść w pamięć. Wraca również, w różny sposób, kilku starych znajomych, a także, po raz kolejny, korzystamy z dotychczas wypracowanej w Księdze Całości wiedzy – wydarzenia w tym tomie nie pozostają w pustce, cała seria ładnie się układa, a puzzle pasują do siebie. Wciąż zachwyca balansowanie na granicy czystego, fizycznego realizmu i magicznych właściwości danych przez Szerń, nadal tak samo umiejętnie dawkowane, nigdy nie przesadzone.
Wieczne Cesarstwo to solidny tom, w którym wiele się dzieje i w ogólnym rozrachunku jest niezwykle satysfakcjonującą częścią serii. Do końca trzyma w niepewności, wynik wojny jest autentycznie niepewny, sukcesom towarzyszą koszty, a genialne posunięcia potrafią być szybko zniwelowane przez dyscyplinę i upór przeciwnika. Wszystko pozostaje jednak logiczne i najzwyczajniej w świecie dobrze się to obserwuje. Seria mimo osiągnięcia połowy swojej długości nie dostaje zadyszki, a wydaje się dopiero wrzucać kolejny bieg, zapowiadając się coraz to lepiej i bez wątpienia dorównując swojemu kultowemu statusowi.