Są takie książki, które powinny być rozdawane przyszłym rodzicom już na etapie pierwszych poważnych myśli o powiększeniu rodziny. Ba! Powinny być rozdawane młodym ludziom wkraczającym w dorosłość, jak i tym, którzy wizję rodzicielstwa tworzą na podstawie idealnych reklam środków pielęgnacyjnych dla niemowląt czy pod wpływem znajomych, których dziecko jest spokojne, grzeczne, bezproblemowe, przesypia całą noc, a nad ranem samo wstaje i idzie sobie przygotować butelkę z mlekiem. Stop, nieco się zagalopowałam, ale nie mam żadnych wątpliwości, że póki sami nie zaczniemy parać się rodzicielstwem, nie zdamy sobie sprawy, na co w istocie się porywamy.
Ksenia Potępa to przede wszystkim mama, ale i autorka bloga o tym samym tytule, co książka. To także rysowniczka, która uświetniła swą książkę nieco zabawnymi, a na pewno możliwymi do zrealizowania w życiu codziennym sytuacjami, które nie omijają rodziców. Autorka nie owija instytucji rodzicielstwa w piękny papierek, wręcz przeciwnie – odwija i pokazuje z czym przychodzi się zmierzyć rodzicom. Jest śmiesznie, jest przerażająco, jest wykańczająco, jest brudno, śmierdząco i głośno. A w tym wszystkim jest po prostu chaotycznie – bez owijania w bawełnę, bez idealnego życia rodem z Instagrama kolejnego celebryty, który bez problemu radzi sobie z nowym członkiem rodziny, bez lukru i bez chwili wytchnienia, którego tak brakuje świeżo upieczonym rodzicom (a ci bardziej doświadczeni nieustannie powtarzają, że później wcale nie jest lepiej).
Macierzyństwo oczami autorki, ale i takie, które wiele z nas dobrze zna, a które potrafi przerazić, doprowadzić do śmiechu, ale i do łez z bezsilności. Autorka skupia się na otwartości, nie omija tematów tabu, a wszystko to dekoruje zabawnym językiem, szczyptą humoru i swobodnym przekazem, co czyni treść lekką, przyjemną, zabawną lekturą względem wcale nie takiego łatwego rodzicielstwa.