Klasyk w wydaniu graficzno-komiksowym? Czemu nie! To okazja do przypomnienia sobie wyjątkowych i unikatowych treści nieco inaczej przedstawionych. Za ilustracjami idzie treść – krótka, konkretna, bez zbędnych opisów i narracji.
Tytułowy Folwark zwierzęcy to gospodarstwo rolne w Anglii, w którym słaby w zarządzaniu i organizacji pracy na włościach właściciel nadrabia siłą w alkoholizmie, staczając się i zaniedbując własne zwierzęta. Na ten nieurodzaj pada jednak ziarno, które rośnie, stając się solą w oku człowieka, by zaowocować rozruchami. Zrozpaczone zwierzęta buntują się wszczynając powstanie. Jak przystało na tego typu ruchy musi znaleźć się i samozwańczy dowódca, w tym przypadku w postaci dwóch świń. Właściciel opuszcza gospodarstwo, a stery przejmują zwierzęta pod wodzą Napoleona i Snowballa. Nad dalszym losem zweirząt zasuwam kurtynę milczenia, by nie zdradzić, jak potoczą się losy zwierzęcych bohaterów tym, którzy jeszcze nie poznali tej historii.
Unikatowa treść, która mimo upływu lat ma ponadczasowy wymiar, porusza kwestię demokracji, autorytaryzmu i zepsucia, jakie dopada te pionki, które dorwały się do władzy. Dawni malkontenci, którzy wywodzą się z najprostszego ludu, stają się świetnym przykładem zjawiska uderzenia wody sodowej do głowy, a hasła, z którymi na ustach porywali lud, giną w efekcie dalekim echem nic nieznaczącego krzyku. Władza, władza, w moje ręce władza, ale co dalej?