"Śmierć wszystkim, którzy nienawidzą Rafała", Rafał Christ
Zakopywałem jej ciało gdzieś w lesie. Była pełnia, dzięki temu miałem wystarczająco światła i nie potrzebowałem latarki. Jej ciało kiedyś tak piękne i podniecające dla mnie, teraz powoli było pokrywane ziemią. Z każdą łopatą coraz mniej ją poznawałem, a przecież jeszcze nie tak dawno mówiłem jej, jak bardzo ją kocham.
Powinno być na odwrót. To ja powinienem leżeć w rowie, a ona przykrywać mnie ziemią. Chociaż to mogłoby być tym łatwiejszym wyjściem.
Poczułem zapach Lucky Strike’ów. Tak dobrze mi znany. Wymieszany z intensywną perfumą Hugo Bossa. Tylko nie on. Nie znowu. Zawsze się pojawia w takich momentach.
-I jak było? –zapytał
Odwróciłem się powoli i niepewnie w jego stronę. Stał oparty na drzewo, w tym swoim szytym na miarę garniturze. Czarnym. Z białą koszulą. Wyglądał elegancko, jak zawsze. Zaciągnął się głęboko papierosem.
-Jak zwykle… Nie powinno cię to obchodzić. –odpowiedziałem i wróciłem do zasypywania
Stanął za mną i spoglądał w rów. Wyczułem whisky w jego oddechu. Zawsze tak samo.
-Widzę, że tym razem naprawdę narozrabiałeś. –powiedział
-Chcesz się położyć obok niej?
-Nie. Mam wygodne łóżko, starcza mi.
-Powinieneś być w piekle.
-Piekło już mi się znudziło. Tutaj, z tobą jest zabawniej.
-Cieszę się, że ciebie to bawi.
-A ciebie nie? Zabójstwo to najzabawniejsza rzecz, jaką wymyślił człowiek. Ta adrenalina, ułamek sekundy, w której jesteś Bogiem. Nic nie może się z tym równać, prawda?
-Nie pamiętam jak do tego doszło, więc daruj sobie.
-Nie przejmuj się. Jeszcze będzie okazja.
-Nie! Odejdź ode mnie. Co tu w ogóle robisz?
-Jestem twoim przewodnikiem. Prosiłeś kiedyś, żebym ci pokazał jak żyć, co jeść, co pieprzyć, jak być sobą.
-Nie ciebie tylko Boga.
-Mam kompleks Boga. To chyba wystarczająco blisko, nie?
-Spieprzaj stąd.
-Pośpiesz się. Zrobimy coś jeszcze tej nocy.
-Niby co?
-Spodoba ci się.
Ocknąłem się w jakimś dusznym barze, na zadupiu, mając w ręku prawie pustą szklankę whisky. Dziwna sprawa. Ostatnio zdarza mi się to zbyt często.
Mój przewodnik wrócił właśnie do stolika z nową porcją drinków, akurat w momencie, w którym ja wypiłem ostatnią kroplę. Przesunął jedną szklankę w moją stronę. Chwyciłem ją i wylałem mu na twarz.
-Spieprzaj. Co tu w ogóle robimy?
-Napij się, łatwiej będzie ci zrozumieć.
-Nie chcę.
-Nie masz wyjścia. Oblałeś mnie.
-Miło, że zauważyłeś.
-Zastanów się nad tym, co ci mówiłem, a ja idę się wysuszyć.
Poczekałem, aż zniknie za drzwiami toalety i zerwałem się z krzesła. Wybiegłem przed pub. Rozejrzałem się. Wielki neon na dachu mówił: „Czarcia jama”. Było też zdjęcie małego diabełka, mieszającego w kotle.
Zauważyłem mój samochód. Stary dobry golf, który dość często zawodzi. Podbiegłem do niego. Drzwi były otwarte, więc wszedłem do środka i zacząłem szukać kluczyków. Nigdzie ich nie było. Ktoś zapukał w szybkę. Mój przewodnik. Pomachał mi kluczykami i gestem nakazał wyjść. Nie miałem wyboru, posłuchałem go.
-Za każdym razem to samo. Kiedy w końcu się nauczysz, że nie uciekniesz przede mną?
Stanąłem obok niego, popatrzyłem mu w oczy. Wiedziałem już, że mi nie odpuści, więc wróciłem do baru, poszedł za mną.
Usiadłem przy tym samym stoliku, co wcześniej. Zastanawiałem się, po co tu jestem. Przecież to wszystko bez sensu.
-Jesteśmy tu, bo nie pamiętasz. Jako twój przewodnik, nie mogę na to pozwolić. Miałaby cię ominąć najprzyjemniejsza chwila w życiu? Nigdy!
-Dobra to bierzmy się do roboty, chcę wracać do domu.
-Domu? Odkąd ona nie żyje, nie masz domu, człowieku.
-Nieważne, rób swoje.
Przechylił szklankę z drinkiem i opróżnił ją. Wszystko zaczęło przypominać sen. Odwróciłem się i zobaczyłem moją ukochaną. Przecież przed chwilą zakopałem ją w lesie. Przewodnik się odwrócił, żeby zobaczyć, na co się gapię.
-A ona. Nie przejmuj się. Jest tu na moje wezwanie. Długo nie będziesz musiał jej znosić.
-Ale jak to zrobiłeś?
-Jest nam potrzebna. Chodźmy.
Wstaliśmy i poszliśmy do pokoju na górze. Gdy tylko przekroczyłem drzwi stało się coś dziwnego. Znalazłem się w studio telewizyjnym. Delikatne światło padało tylko na mojego przewodnika, który teraz miał dziwne nakrycie głowy. Taki płaski, kwadratowy kapelusz, jaki noszą prowadzący cyrki, gdy zapraszają na spektakl. Wyciągnął rękę, znalazła się w niej laska. Pstryknął palcami.
Światło się zapaliło. Stałem na środku sceny. Pod ścianą znajdowały się trzy krzesła. Przewodnik, gestem zaprosił mnie do środka. Obok stanowiska prowadzącego, znajdowało się wielkie koło, z różnymi napisami. Nie mogłem ich odczytać. Słyszałem jakieś głosy, wytężyłem wzrok, ale nie widziałem nic, poza sceną.
-Witam w kolejnym odcinku programu: „Śmierć wszystkim, którzy nienawidzą Rafała”. –powiedział przewodnik z uśmiechem na ustach
Rozległo się klaskanie. Światła się zapaliły i zobaczyłem liczną widownię. Byli na niej wszyscy, z którymi kiedykolwiek miałem styczność.
-Dzisiejszy odcinek będzie o miłości… Albo bólu… Może nawet o jednym i drugim. –przewodnik pojawił się za mną –Rafał jest już z nami obecny. Mam nadzieję, że coś nam opowie o swoich motywach.
-Jakich motywach? –powiedziałem, a widownia się roześmiała
-Wszyscy wiemy, że jesteś nieśmiały, ale nie bój się. Jesteś wśród przyjaciół. Wszyscy wiedzą, co się stało, nadszedł czas na ciebie.
-Co tu się dzieje?
-Nasza gwiazda ma dzisiaj nastrój do żartów. –reakcją na słowa przewodnika był śmiech –Ale nie bójcie się. Będzie to, na co wszyscy czekają. Dużo krwi, śmiech i ból wewnętrzny! To, co lubimy najbardziej! –rozległy się oklaski –Zapraszamy pierwszego gościa.
Nie bardzo wiedziałem, co się dzieje. Po co było to wszystko, dlaczego znalazłem się w tak popieprzonym miejscu i co planuje mój przewodnik. Od początku wiedziałem, że będą z nim kłopoty.
Wytężyłem wzrok. Z widowni wstała jedna kobieta. Przyjrzałem się jej, była to moja Justyna. Wszyscy klaskali, zachęcając ją do zejścia na dół. Nie miała wyjścia.
Przewodnik pocałował ją w rękę, uśmiechnęła się kokieteryjnie. Przywitała się ze mną i usiadła na miejscu obok.
-Justyna jest dziewczyną naszej gwiazdy. Wszystkie kobiety jej zazdroszczą, a mężczyźni pożądają. Kochanie, może opowiesz nam coś o was. -rzucił przewodnik
Justyna ustawiła się wygodnie na krześle i popatrzyła na mnie ze współczuciem, ale także z pewną dozą ironii.
-Jesteśmy ze sobą… Ile? –spojrzała na mnie –Trzy lata? –pokiwałem głową, Justyna kontynuowała –Tak trzy.
-Czy na pewno jesteście? –wtrącił przewodnik –Nie zapominaj, że nie żyjesz. –rozległ się śmiech
-No tak. Byliśmy ze sobą trzy lata. Były to wspaniałe lata. Rafał jest trochę upośledzony uczuciowo, ale udało mi się go usidlić. Byliśmy dużymi dziećmi, ludzie zazdrościli nam naszej lekkości bytu. Nie wiem jak doszło do ostatnich wydarzeń, nic złego nie działo się między nami no, jeśli nie liczyć ostatniego roku, ale wszystko dobrze ukrywaliśmy.
Nie usłyszałem ostatniego zdania. To dobrze, bo zacząłbym się martwić. Byłem zbyt pochłonięty własnymi myślami, o tym co się tutaj dzieje.
-Dziękuję. Co się stało, tego się dowiemy, ale dopiero za jakiś czas. A teraz pora zakręcić naszym kołem tortur! To, co publiczność lubi najbardziej. –powiedział przewodnik
Rozległy się oklaski, a ja miałem okazję, dobrze przyjrzeć się narzędziu. Były na nim obrazki różnych części ciała, a pod spodem jakieś napisy. Nie mogłem ich rozczytać. Przewodnik zakręcił kołem. Po chwili zatrzymało się na obrazku mózgu.
-Niech cierpi! –krzyczała publiczność
-Będzie! Inaczej nie byłoby programu. Trafiliśmy na tortury psychiczne! –powiedział przewodnik
Ze swojego stanowiska wyciągnął kopertę i zaniósł Justynie. Wyglądało jakby nie mogła się doczekać, żeby zobaczyć, co jest w środku. Stałem się mimowolną gwiazdą i nie wiedzieć, czemu wszyscy pragnęli mojej krzywdy.
-Justyna się wstrzyma z otwarciem koperty, a tymczasem zapraszamy naszego specjalistę. Panie i panowie… -obróciłem się, a z tyłu, zza kotary wyszedł mężczyzna w białym lekarskim fartuchu, przewodnik kontynuował –nasz ukochany neurochirurg sadysta! Doktor Bolesny! –rozległy się oklaski
Nagle coś mnie sparaliżowało. Nie mogłem się ruszyć, a chirurg pokazał mi skalpel. Poczułem lekkie ukłucie na głowie, krew zalewała i oczy i wpływała do ust. Cięcie się przesuwało. Mężczyzna skończył. Wróciło mi czucie w rękach, więc przetarłem oczy.
-Aby nasza gwiazda nie kłamała odnośnie swoich odczuć, będziemy obserwować jej mózg. Teraz wielka chwila! Justyna… Otwórz kopertę i wykonaj polecenie.
Kobieta tak zrobiła. Uśmiechnęła się, musiało jej się bardzo spodobać to zadanie. Wstała z krzesła i ruszyła w stronę publiczności. Kątem oka próbowałem przeczytać kartkę zostawioną na krześle, jednak coś nie pozwalało mi oderwać wzroku od Justyny.
Czułem jak małe iskierki skaczą po moim mózgu, gdy kobieta stanęła przy swoim koledze. Podniosła go dotykając jego podbródka. Pocałowała namiętnie, jednocześnie przystawiając jego dłonie do swoich piersi, bawił się nimi jak ja kiedyś.
Iskry stawały się coraz większe. Poczułem nawet dym. Modliłem się, żeby jak najszybciej skończyła. Moje cierpienie nie zostało przerwane, gdy przestała się nim zajmować. Kiedy do mnie schodziła wszyscy klaskali, pojawiały się też gwizdy i okrzyki zachwytu. Dziękowała gestem. Usiadła obok mnie.
-A teraz nasz gość specjalny wytłumaczy nam, co działo się w mózgu Rafała.
-Zazdrość pomieszała się z wściekłością, przez co doszło do małego spięcia i w końcu przeciążenia. Długo nie zapomni tego, co tu zobaczył i ciągle będzie bolało. Myślę, że wszystko poszło zgodnie z planem.
-Ślicznie panu dziękujemy. Prosimy zakryć mózg Rafała.
Chirurg zwrócił kawałek czaszki i resztę skóry, po czym zniknął za kulisami. Ciekawe, co jeszcze dziwnego mnie czekało. To wszystko nie może dziać się naprawdę. Straciłem poczucie rzeczywistości. „To tylko zły sen, niedługo się obudzisz” mówiłem do siebie.
Przewodnik stanął za mną. Widział, że się męczę, a przecież jest moim przyjacielem.
-Finał ci się spodoba. Warto dla niego trochę pocierpieć. Mam dla ciebie niespodziankę, ale to jeszcze chwila. –wyszeptał mi do ucha
-Skończ to… Błagam… -odpowiedziałem
-Chyba nie chcesz zawieść swoich fanów?
Odszedł od mojego krzesła. Stanął na środku sceny i podniósł ręce w górę.
-Tak, więc jak widzicie, życie Rafała staje się coraz cięższe. Jego psychika nie daje mu odpoczynku. A teraz poprosimy kogoś z publiczności.
Podrzucił laskę w ręce i przeszedł się między publiką. Skrupulatnie wszystkich oglądał, filtrował ich, szukał odpowiedniej osoby. W końcu zatrzymał się i wycelował laskę w Martę. Kobieta wstała, w ręku trzymała mikrofon.
-Nazywam się Marta… -zaczęła –utrzymywałam kontakt z Rafałem tylko przez kilka miesięcy. Jedyne, co mogę powiedzieć to, że jest totalnym bucem, idiotą i zadufanym w sobie dupkiem.
-Dlaczego tak uważasz? –zapytał przewodnik
-Wolał się upijać niż spędzać ze mną czas. Ma autodestrukcyjną osobowość i wszystkich nienawidzi, często o tym wspomina.
-Więc jest to twoja subiektywna opinia?
-Tak, dokładnie. Podejrzewam, że na sali znajdzie się więcej osób, które tak uważają.
-Jak myślisz, co z nim robiła taka kobieta jak Justyna?
-Ma talent do czarowania. Potrafi omamić, nawet najinteligentniejszą kobietę. Różnie udaje mu się utrzymać ten urok, ale zawsze potem udaje poszkodowanego.
-Czy jest coś, co chciałabyś mu zrobić?
-A mogę?
-Oczywiście! Proszę o stolik!
Na środku pojawił się stolik, z różnego rodzaju narzędziami. Marta podeszła do niego. Przejrzała wszystkie piły i noże, po czym zatrzymała się przy młotku.
-To będzie idealne. –powiedziała
Podeszła do mnie wraz z narzędziem. Spojrzała mi w oczy. Pierwszy raz widziałem w niej taką nienawiść. Płonęła, paliła mnie żywym ogniem. Dotykała mojego krocza, aż stanął. Justyna patrzyła z udawaną zazdrością. Marta podniosła młotek w górę i zadała cios. Straciłem swoją męskość. Zawyłem z bólu, a kobieta jakby nigdy nic odłożyła młotek i wróciła na swoje miejsce. Rozległy się oklaski i gwizdy.
-Nie podoba mi się to, co się stało. Niech każdy z publiczności chwyci urządzenie przed sobą. Czerwony guzik oznacza chęć cofnięcia wydarzeń, a zielony akceptację tego, co się stało. Oczywiście ostateczna decyzja należy do mnie.
Usłyszałem muzykę podnoszącą napięcie. Przewodnik gestem kazał mi się odwrócić do tyłu. Ze łzami w oczach i niemałym wysiłkiem udało mi się. Muzyczka przestała grać, a za mną pojawił się wykres. Czerwony nacisnęło czterdzieści dziewięć procent publiczności, a reszta zielony. Byłem przegrany.
-A więc pragniecie cierpienia Rafała? –zaczął przewodnik –Niestety, ale chyba zapomnieliście nazwy programu. Cofamy, co się stało.
Powoli ból zaczynał znikać. Moja męskość wróciła na swoje miejsce. Sprawna jak zawsze. Ucieszyłem się z tego faktu, chociaż nie tak bardzo, jak z tego, co stało się zaraz po tym.
Rozległ się krzyk Marty. Zakryła twarz dłońmi i ruszyła do wyjścia. Nie mogła chodzić szybko, więc każdy miał czas, aby przyjrzeć się, co się jej stało. Na kroczu pojawiła się plama krwi. Zaczynała powoli kapać na podłogę. Jedna jej noga się ugięła. Uklękła, posuwając się powoli naprzód. Po chwili z drugą nogą stało się to samo. W końcu sprawne były tylko ręce. Prawą dłoń uniosła, aby nacisnąć na klamkę. Wtedy właśnie zachłysnęła się powietrzem. Padła trupem, będąc tak blisko wyjścia.
-Śmierć wszystkim, którzy nienawidzą Rafała! –krzyknął przewodnik
Publika poszła w jego ślady. Chyba powoli zaczynałem rozumieć, o co tutaj chodzi, jednak dalej nie miałem pojęcia, co mnie jeszcze czeka.
Przewodnik machnął ręką i publiczność się uspokoiła. Przestała skandować.
-A teraz czas na wielki finał! Zobaczymy jak nasza gwiazda zareaguje na to, o czym my wszyscy już wiemy. Każdy widział film, który pojawi się na koniec programu. A teraz proszę o wielkie oklaski dla gościa bardzo specjalnego. Panie i panowie… Oto… uwaga… Szymon! Zapraszam!
Na scenie pojawił się mój najlepszy przyjaciel. Najpierw ukłonił się publiczności, podał rękę przewodnikowi i dopiero podszedł do mnie. Przytulił mnie jak brata i pocałował Justynę w policzek. Zajął miejsce obok niej.
-Zacznij od swoich kontaktów z Rafałem, a potem opowiedz o ostatnich wydarzeniach. –powiedział przewodnik
-No wie pan… -zaczął Szymon –ciężko o tym mówić, po tym co się stało. W każdym razie, z Rafałem znamy się od podstawówki. Jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi. Mówimy sobie wszystko.
-Wszystko? –wtrącił przewodnik –Jesteś tego pewien?
-Tak… -odpowiedział niepewnie Szymon
-Rafale, czy Szymon ma rację?
-Nie… -odpowiedziałem, było mi już wszystko jedno
-Mógłbyś podać jakiś przykład?
-Nigdy nie powiedziałem mu, dlaczego Magda go zostawiła.
-A teraz wyjawisz?
-Magda była z nim tylko po to, aby być ze mną. W końcu mi się do tego przyznała, ale jako najlepszy przyjaciel odtrąciłem ją. Nie było to łatwe, bo wcześniej razem o nią konkurowaliśmy.
-Dobrze, wybacz, że ci przerwę, ale czas na nasze koło tortur. Rafał może odetchnąć spokojnie, losowanie tyczy się Szymona. Czy pozwolimy mu żyć w kłamstwie, okaleczymy go fizycznie, czy powiemy prawdę. Już kręcimy!
Przewodnik zakręcił kołem. Szymon był równie zdezorientowany jak ja. Widziałem to w jego oczach. Bał się też… I to bardzo. Wiedział, co mnie spotkało w tym programie.
Koło zatrzymało się na palcu. Palec wskazywał napis: PRAWDA. Przewodnik uśmiechnął się, a publiczność biła brawo.
-Tym razem bez koperty. Zapraszamy naszą specjalistkę od kontaktów Szymona z jego byłą dziewczyną, w której był beznadziejnie zakochany. Oto Magda! Wielkie brawa.
Publika ponownie zaczęła klaskać, a zza kotary z tyłu weszła kobieta. Tak piękna, jak wszyscy ją pamiętaliśmy. Podeszła do Justyny i pocałowały się w policzek. Dawne najlepsze przyjaciółki. Magda ominęła mnie i Szymona i podeszła do przewodnika. Pocałował ją w rękę.
-Dzień dobry. –powiedział –Widzę, że się przygotowałaś. –wtedy wszyscy zauważyliśmy błyszczący nóż w jej dłoni
-Nie mogłam sobie odpuścić tej przyjemności.
-Bardzo dobrze. Więc, jaka jest prawda?
Magda spojrzała Szymonowi głęboko w oczy. Jego uczucie do niej wróciło, dało się to wyczuć. W pewnym momencie zauważyłem, że jej jest jego żal.
-Rafał ma rację… -zaczęła –byłam z tobą, żeby dobrać się do niego. Gdy mu to wyjawiłam, ze względu na ciebie odmówił. Miałam nadzieję, że nigdy się tego nie dowiesz.
W oczach Szymona pojawiły się łzy. Publiczność westchnęła, ale z uśmiechem na ustach. Spojrzałem na przyjaciela ze współczuciem. Jego palce zacisnęły się na oparciu fotela tak, że widać było tylko wskazujący. Wiedziałem, że tego nie kontroluje.
-Odbierz swoją nagrodę, słoneczko. –powiedział przewodnik
Magda z uśmiechem podeszła do Szymona i szybkim ruchem obcięła mu palec wskazujący. Podniosła go w górę i trzymała przez chwilę jak trofeum. Biedny facet. Wszyscy klaskali.
-Nie myślicie, że to trochę zbyt łagodne? Może coś dodamy? Psychicznie? Co wy na to?
Krzyki zajęły całą salę. Wszyscy byli za. Magda nie wiedziała, co robić, widziałem jej zagubienie. Przewodnik podszedł do niej i wyszeptał jej coś na ucho. Uśmiechnęła się.
Ściągnęła majtki i wyciągnęła je spod sukienki. Wsadziła Szymonowi do ust, po czym podniosła sukienkę do góry pokazując wszystkim swoje narządy płciowe. Odwróciła się do byłego chłopaka.
-To jest to, czego nigdy nie będziesz miał, a po programie będzie to miał każdy facet na sali. Cieszysz się?
Szymon cicho załkał.
-To chyba na tyle. Możemy podziękować Magdzie. –przewodnik pstryknął palcami
Magda obejrzała ucięty palec i wsadziła sobie w pochwę. Ukłoniła się publiczności i wyszła posyłając wszystkim buziaczki.
Oklaski znowu zapełniły salę. Czułem, że wszystko zmierza ku końcowi. Może nie tyle czułem, co miałem taką nadzieję.
-Na tej sali jest jeszcze jedna osoba, która nienawidzi Rafała. Siedzi na środku i jest z nami prawie od początku. Justyna… Chyba chciałaby nam o czymś opowiedzieć.
Justyna uśmiechnęła się delikatnie. Popatrzyła na mnie z wyrzutem.
-Rafale… Ostatni rok, jaki z tobą spędziłam był dla mnie bardzo męczący. Twoje zachowania na początku bywały zabawne, ale potem wszystkie twoje czynności i słowa doprowadzały mnie do szału. I nie wiem jak ci to powiedzieć, ale przez ostatni rok byłam zakochana w kimś innym. Byłam, bo już mi przeszło
-W kim? –zapytałem
-A czy to ważne?
-Dla mnie tak.
Spojrzała wymownie na przewodnika. Zdenerwowałem się. Wstałem, a przewodnik machnął ręką, przez co poruszałem się w miejscu.
-Nie Rafale. To nie ja cię nienawidzę. Justyno…
-W Szymonie…
-Co? Kłamiesz? –powiedziałem i spojrzałem na przyjaciela
-Mówi prawdę. Spotykaliśmy się przy każdej okazji. Pieprzyliśmy się w twoim łóżku. –powiedział Szymon, a przed nim pojawił się stolik z narzędziami
-Możesz mu zrobić, co chcesz. Pamiętaj o tym. Nie będzie żadnej kary. –rzekł przewodnik
Zrezygnowany usiadłem na swoim miejscu. Spojrzałem z nienawiścią na Justynę, a ona mnie przytuliła.
-A więc panie i panowie. Nasza gwiazda jest szlachetna i wyrozumiała. Zaraz zobaczymy, co się stanie, gdy zobaczy obiecany film. Obserwujcie jego twarz, a na karteczkach przed wami spisujcie, co byście chcieli, aby zrobił temu, kto go nienawidzi. –powiedział przewodnik
-Przepraszam. Nie wiedziałem jak było z Magdą. Byłem zagubiony. –skamlał Szymon
-Zamknij się. –warknąłem w jego stronę
Odwróciłem się na krześle. Na ścianie za mną pojawił się obraz. Wyglądało jak nagranie z kamery fabrycznej. Udało mi się rozpoznać moje mieszkanie i sypialnię. Do pomieszczenia weszła Justyna z Szymonem. Kobieta usiadła na łóżku i schowała twarz w dłoniach. Mężczyzna usiadł za nią i zaczął całować ją w ucho. Odpychała go.
-Musimy pogadać… -mówiła
-Potem słońce, potem.
-To nie fair, co robimy Rafałowi.
-I tak się nie dowie.
-Przestań!
-Nie! Zróbmy to.
Justyna wstała zdenerwowana.
-Musimy pogadać. Powiedziała.
-Mów.
Szymon przyciągnął ją do siebie i całował po brzuchu. Odpychała go coraz mocniej i mocniej. W końcu nie wytrzymał. Wstał i uderzył ją w twarz, po czym rzucił na łóżko. Zaczął ją rozbierać, a ona wyrywała mu włosy. W końcu zawył z bólu.
-Ty wredna suko! –krzyknął
Chwycił wazon stojący na szafce nocnej i uderzył ją nim w głowę kilka razy. Dało się dojrzeć jak wypływa z jej czoła strużka krwi, a na jego twarzy maluje się przerażenie. Zaczął nią potrząsać.
-Wstawaj! –krzyczał –Nie rób tego!
Przytulił się do niej, a ona wykrwawiła się w jego ramionach. Wstał zmieszany. Wtedy nastąpiło cięcie.
Szymon stał przy drzwiach wejściowych z kijem bejsbolowym w ręce. Czekał na coś. Wtedy wszedłem ja, a przyjaciel uderzył mnie w tył głowy. Zemdlałem, a on przeciągnął mnie do łóżka i położył obok Justyny. Czym prędzej opuścił mieszkanie.
Ocknąłem się. Próbowałem obudzić Justynę, a moje ręce pokryte były krwią. Zacząłem krzyczeć.
-Nie… Co ja zrobiłem? Dlaczego? Nic nie pamiętam.
Zapakowałem ciało do worków na śmieci i powoli wyciągałem z mieszkania.
„Tak to było” pomyślałem siedząc w studio. No ładnie. Wyrzuty sumienia nie dałyby mi żyć. Rozejrzałem się. Szymon był przytwierdzony do krzesła, Justyna siedziała spokojnie, a przewodnik chodził między publicznością i zbierał karteczki. Przed Szymonem zniknął poprzedni, a pojawił się inny stolik z narzędziami. Z każdą kolejną karteczką pojawiało się jedno narzędzie więcej.
Przewodnik zajął swoje miejsce prowadzącego, a ja podszedłem do stolika z narzędziami.
-Możesz wybrać, co chcesz. Zrobić mu, co tylko zechcesz. Nie będzie kary. Najwięcej głosów było na rozczłonkowanie go, albo strzelenie w głowę. Nie zawiedź swojej widowni. –zwrócił się do mnie przewodnik
Bez słowa wziąłem skalpel ze stolika. Podszedłem do Szymona. Widziałem ten strach. W duchu modlił się do Boga o łaskę, mimo, że wiedział, że jej nie otrzyma.
Nie mógł się odezwać a ja chwyciłem jego usta i przyciągnąłem lekko do siebie, po czym je obciąłem. To samo zrobiłem z nosem. Wróciłem do stolika. Chwyciłem kombinerki. Wyrwałem mu wszystkie zęby po kolei. Publiczność biła brawo, a on płakał.
Wziąłem piłę mechaniczną. Odciąłem mu precyzyjnie najpierw nogi, potem ręce, a na końcu głowę. To ostatnie zwisało mu na kawałku skóry, jak źle dobitemu kogutowi. Widziałem, że próbuje mi coś powiedzieć, zauważyłem szczery żal w jego oczach. Chwyciłem też pistolet i strzeliłem Justynie w oczy.
-Tego nie przewidzieliśmy. Mam nadzieję, że wszystkim się spodobało, co widzieli. Dziękuję bardzo. Następny show, będzie nosił tytuł: Śmierć wszystkim, których Rafał nienawidzi. Do zobaczenia za tydzień.
Światła zgasły. Stałem sam w ciemnościach trzymając pistolet w ręce. Przystawiłem go sobie do skroni. Nie zdążyłem nacisnąć spustu.
Ocknąłem się w tym dusznym barze. Naprzeciwko siedział przewodnik. Piliśmy whisky.
-Czy to się zdarzyło naprawdę? –zapytałem
-A chciałbyś, żeby to była prawda?
-Nie wiem.
-Tak to była prawda. Zabiłeś każdą swoją obsesję. Jesteś wolny i bez grzechu. Jak ci się podoba?
-W ogóle.
-Kiedyś to docenisz.
-Mam nadzieję.
-Kończ drinka. Wracamy do domu.
-Już?
-A czego jeszcze chcesz?
-Upić się, wariować… Straciłem miłość swego życia i najlepszego przyjaciela za jednym zamachem. Chyba mam do tego prawo?
-Nie pomoże ci to.
Powoli zaczynało świtać. Chyba rzeczywiście nadszedł czas, aby to wszystko skończyć. Nie miałem planów na kolejny dzień, tydzień, miesiąc, rok. Wszystko się popieprzyło. Nie tak miało wyglądać moje życie. Skończyłem drinka i razem z przewodnikiem wyszliśmy z baru.
Podał mi rękę przed drzwiami. W jego oczach malował się smutek. Chyba, wbrew wszystkiemu, on polubił mnie, a ja jego.
-Tu się rozstajemy. –powiedział –Więcej się nie spotkamy.
-Miło było poznać.
-Nie byłbym taki pewny.
Wsiadłem do golfa i ruszyłem w stronę domu. Po drodze zauważyłem jak Szymon idzie do pracy. W swoim garniturku i teczką w ręce. Miałem ochotę go rozjechać. No, ale cóż. W nocy zrobiłem mu dużo gorszą rzecz. Stał się taką samą ofiarą, jaką byłem ja. Ofiarą własnych uczuć, cierpień i własnego życia.