Namiestnik. Adam Przechrzta. Fabryka Słów 2017

Namiestnik - Adam Przechrzta

Samarin dopadł lekarza tygrysim skokiem i potrząsnął jak terier szczurem.

Gdzie następca tronu?! 

Na spacerze – wyjąkał przestraszony medyk. – Z hrabią von Schwartzem. Ostatnio widziałem ich obok fontanny.

Generał odepchnął Włocha i wypadł na korytarz.

Może zdążymy – wymamrotał. – Za pięć minut będzie tu pluton alarmowy, a za kwadrans kompania. Żeby tylko zdążyć...

Samarin sięgnął po rewolwer, a złowrogi szczęk stali świadczył, że i żołnierze przygotowywali się do walki. Rudnicki wydobył butelkę z homunkulusem.

Tam są! – zawołał Samarin.

Von Schwartz rozmawiał z robotnikami pracującymi przy fontannie, carewicz stał kilkanaście metrów dalej, wywijając kijkiem jak szablą.

W tyralierę! – szczeknął oficer. – Aleks, do mnie!

Chłopiec popatrzył na nich zdziwiony, ale po chwili porzucił zaimprowizowaną broń i ruszył szybkim krokiem w kierunku żołnierzy. Von Schwartz obejrzał się przez ramię i uczynił ruch, jakby chciał go zatrzymać.

Ognia! – zawył Samarin.

Arystokrata cofnął się wystraszony salwą, nieoczekiwanie uskoczył za fontannę.

Co się dzieje? – zapytał carewicz. – Dlaczego strzelacie? Gospodin gienierał?

To taka zabawa – wyjaśniła Anastazja. – Lubisz bawić się w wojnę?

Zanim chłopiec zdążył odpowiedzieć, z pałacu wybiegła grupa kilkunastu uzbrojonych mężczyzn, odcinając im odwrót, a w rękach symulujących pracę przy fontannie robotników pojawiły się karabiny. Rudnicki bez namysłu cisnął cienkościenną butelkę w drzewo.

Zabijaj! – wycedził przez zaciśnięte zęby.

 



Postaw mi kawę na buycoffee.to