Królestwo popiołów. Sarah J. Maas. Uroboros 2019

Królestwo Popiołów cz.1 - Sarah J. Maas

Książę

 

Śledził ją od chwili, kiedy mu ją odebrano. Jemu, jej towarzyszowi życia.

Ledwie pamiętał swe własne imię, a przypominał je sobie tylko dlatego, że jego troje kompanów często je powtarzało, gdy szukali jej po wzburzonych, ciemnych morzach, wśród starożytnych, uśpionych lasów i między smaganymi przez burze górami, już pogrzebanymi pod śniegiem.

Zatrzymywał się tylko po to, by coś zjeść i pozwolić towarzyszom na choć kilka godzin snu. Gdyby nie oni, już dawno wzbiłby się w niebiosa i poleciał daleko.

Potrzebował jednak ich mieczy oraz ich magii. Potrzebował ich sprytu oraz mądrości, by móc zakończyć poszukiwania. By móc stanąć przed mroczną królową, która wyszarpnęła mu kawałek serca i skradła ukochaną, zamkniętą w żelaznej trumnie. Gdy już z nią skończy, weźmie się za samych zimnokrwistych bogów, którzy się zawzięli, by zniszczyć to, co zostanie z jego umiłowanej.

 Nie opuścił więc swych towarzyszy. Wraz z nimi szukał przez pierwsze dni, potem tygodnie, wreszcie miesiące. Nie ustawał. Szukał jej na każdej zakurzonej, zapomnianej drodze.

 A czasami przypominał sobie o łączącej ich więzi i mówił przez nią. Słał swą duszę na wietrze tam, gdzie więziono jego ukochaną, a dusza szeptała dwa słowa: „Znajdę cię”.

 

Księżniczka

 

Żelazo ją dusiło. Zgasiło płomienie w jej żyłach, jakby były zaledwie zwykłym ogniem rozpalonym w obozowisku.

Choć zamknięto ją w żelaznej trumnie, twarz zasłonięto maską, a ciało ozdobiono żelaznymi łańcuchami na podobieństwo jedwabnych wstążek, wciąż słyszała śpiew wody, niekończący się ryk potężnych fal, rozbijających się o kamienie. Ich głośny szum wypełniał przerwy między jej wrzaskami.

Wiedziała, że umieszczono ją na gładkiej, kamiennej wysepce skąpanej w mgłach rzeki, wśród bystrzyn i wodospadów. Przechowywano ją niczym towar w kamiennej świątyni, wzniesionej dla jakiegoś zapomnianego boga. Przeczuwała zresztą, że i ona zostanie zapomniana. Lepiej tak, niż zapisać się w historii jako zupełna przegrana, o ile rzecz jasna będzie jeszcze komu ją pamiętać. Jeśli w ogóle ktoś przeżyje. Nie zamierzała pozwolić sobie na to, by stać się przegraną. Uparła się, że nie powie im tego, co chcieli wiedzieć.

Bez względu na to, jak często huk rzeki miał zagłuszać jej wrzaski. Bez względu na to, jak często trzask pękających kości miał przebijać się przez szum spienionej wody. Próbowała mierzyć upływ czasu, ale nie wiedziała, jak długo była przetrzymywana. Nie wiedziała, ile dni i nocy spała, odurzona słodkim dymem, który wprowadzano do skrzyni w drodze na tę wyspę, do świątyni bólu.

Nie wiedziała, ile trwały przerwy między jej wrzaskami a kolejnym przebudzeniem. Między końcem jednego bólu i początkiem następnego. Dni, miesiące, lata zlewały się ze sobą tak jak strumyki jej krwi, ściekające ze skrzyni na kamienne podłoże, a potem do rzeki.

A miała przeżyć tysiąc lat. Ba, może dłużej. Kiedyś sądziła, że to dar, ale teraz uznawała to raczej za klątwę, kolejną klątwę, równie ciężką jak ta, która spadła na nią na długo przed jej urodzeniem. Miała się poświęcić, by naprawić dawną winę. Miała spłacić czyjś dług wobec bogów, którzy odnaleźli ten świat, ugrzęźli w nim, a potem objęli nad nim władzę.

 Nie czuła już ciepłej dłoni bogini, która pobłogosławiła jej ciało tak straszliwą mocą, będącą również jej przekleństwem. Zastanawiała się czasem, czy ową boginię światła i płomieni interesowało w ogóle to, że uwięziono ją teraz w tej żelaznej skrzyni, czy może skupiła swą uwagę na kimś innym, jak chociażby na królu, który mógł zaofiarować się w jej miejsce i oddać życie, by ocalić ich świat.

Bogom było wszystko jedno, kto spłaci dług. Wiedziała, że nie przybędą, by ją ocalić, więc nie zawracała sobie głowy modlitwą.

 Mimo to nadal opowiadała sobie historię. Nadal czasami wyobrażała sobie, że rzeka śpiewa dla niej. Że ciemność, która mieszkała wraz z nią w zapieczętowanej trumnie, również dla niej śpiewała.

„Dawno, dawno temu w pewnej krainie już dawno zrównanej z ziemią żyła sobie księżniczka, która bardzo kochała swe królestwo…”.

Pogrążała się w mroku i morzu płomieni tak głęboko, że gdy znów strzelał bicz i pękały kości, czasami wcale tego nie czuła. Na ogół czuła jednak wszystko. Miało to miejsce podczas owych niekończących się godzin, kiedy wbijała wzrok w swego towarzysza. Nie chodziło jej wcale o łowczego królowej, który potrafił wydobyć z niej ból niczym muzyk dobywający melodię z instrumentu, ale o ogromnego białego wilka, skutego niewidzialnymi więzami i zmuszanego, by oglądał jej katusze.

Bywały dni, kiedy nie mogła nawet na niego patrzeć, zwłaszcza wtedy, gdy niewiele jej brakowało do całkowitego załamania się. Wówczas broniła ją przed tym tylko owa opowieść.

„Dawno, dawno temu w pewnej krainie już dawno zrównanej z ziemią żyła sobie księżniczka, która bardzo kochała swe królestwo…”.

Były to słowa, które kiedyś wypowiedziała do pewnego księcia. Kiedyś. Dawno temu. Księciu lodu i wiatru. Księciu, który należał do niej, a ona do niego, na długo, nim ujrzeli więź między swymi duszami. To na jego barkach spoczywało teraz zadanie obrony tego ongiś wspaniałego królestwa.

Pamiętała dobrze jego zapach, przesycony wonią śniegu i sosen. Tak samo pachniało jej królestwo, które kochała sercem pełnym dzikiego ognia.

Nawet gdy Mroczna Królowa we własnej osobie uczestniczyła w torturach, zadawanych przez jej łowczego, księżniczka nadal myślała o swym księciu. Wpijała się we wspomnienia o nim, jakby był skałą pośród szalejącej rzeki. Mroczna Królowa z pajęczym uśmiechem próbowała wykorzystać te wspomnienia przeciwko niej. Oplatała ją obsydianowo czarnymi sieciami snów i iluzji, w których usiłowała wypaczyć jej wyobrażenia i w ten sposób wedrzeć się do jej umysłu.

A wspomnienia w istocie się zacierały. Różnica między prawdą a fałszem stawała się coraz bardziej płynna. Nie wiedziała, co jest snem, a co mrokiem wypełniającym jej żelazne więzienie. Nie odróżniała dni, w których leżała przykuta do kamiennego ołtarza na środku komnaty, od tych, w których

zwisała z haka na suficie czy z łańcuchów na ścianie. Wszystko zlewało się niczym atrament mieszający się z wodą. Opowiadała więc sobie historię. Szeptem powtarzały ją ciemności oraz płomienie skryte głęboko w niej, a ona odpowiadała im śpiewem. Uwięziona w trumnie na kamiennej wyspie w samym sercu rzeki księżniczka raz za razem powtarzała swą opowieść i pozwalała, by ta wyzwoliła ją od niekończącego się cierpienia, które jej zadawano.

„Dawno, dawno temu w pewnej krainie już dawno zrównanej z ziemią żyła sobie księżniczka, która bardzo kochała swe królestwo…”.

 tłumaczył Marcin Mortka

 

 

https://www.empik.com/krolestwo-popiolow-szklany-tron-tom-6-maas-sarah-j,p1223101648,ksiazka-p



Konkursy

Konkurs Szczęścia chodzą parami
Czas trwania: 19-11-2024 - 16-12-2024
Postaw mi kawę na buycoffee.to