"Hi hi hio hiorror", Justyna Pawelczyk

1)

- Aaaaaaaaaa!!! – Stała na balkonie i darła się w niebogłosy – Aaaaaaaaaaaaa!

- Zamknij wreszcie gębę głupia krowo, bo jak się do Ciebie przejdę, jak Cie pizdnę, to wyplujesz zęby tyłkiem!!! – Grubawy sąsiad spod trójki jak zwykle nie przebierał w słowach

- Aaaaaaaaaa!!! – Nie przejmując się sąsiadem spaślakiem wrzeszczała dalej – Aaaaaaaaaaaaaaa!

- Auuuuuu!!!! – Do chóru zaczęły dołączać okoliczne psy, zachęcone dodatkowo księżycem w pełni.

-Zaraz wezwę policję wariatko! – Graczykowa spod szesnastki wyciągnęła ostateczny argument

-Aaaaaaaa!!! – wzięła w płuca jeszcze więcej tlenu i krzyczała z jeszcze większą siłą. Policja to było właśnie to o co jej chodziło. Ile można drzeć się w środku nocy żeby durnowaci sąsiedzi raczyli wreszcie zareagować prawidłowo. Faktycznie trochę w tym było jej winy, bo zwyczajnie mogła im wykrzyczeć żeby wezwali policję, ale odkąd zobaczyła w sypialni faceta z siekierą, była w stanie lekkiego amoku. Nie wiedziała skąd się tam wziął i co robił. Po prostu otworzyła w nocy oczy i zobaczyła że się na nią gapi. Niewiele myśląc zaczęła się drzeć, a nogi same poniosły ją na balkon. Niestety nie poniosły jej dalej mimo że mieszkanie było na parterze, a z balkonu na podwórze prowadziły schodki. Z nieznanych sobie przyczyn uznała że powinna stać właśnie na balkonie, jakby zapewniał jej on właściwy w danej sytuacji schron. W stresie ludzie myślą różne głupie rzeczy, a robią jeszcze głupsze. W efekcie zamiast uciekać gdzie pieprz rośnie, stała jak ta szekspirowska Julia i mało romantycznie wrzeszczała. Niestety Romeo z siekierą nie nadchodził żeby uwolnić sąsiadów od jej popisowej arii.

Aż dziw bierze, że przez ten krzyk zarzynanego knura, usłyszała pukanie do drzwi. Odruchowo pobiegła otworzyć, ale już w połowie drogi uświadomiła sobie grozę sytuacji. Oto stoi na środku mieszkania, w którym jeszcze przed chwilą był facet z siekierą wgapiony w nią jak sroka w gnat, patrzy na drzwi i na wszystkie nietknięte zamki i uświadamia sobie, ze skoro drzwi są zamknięte od zewnątrz to facet z siekierą nadal jest w jej mieszkaniu. Już otwierała usta, już nabierała tlenu we wszystkie pęcherzyki płucne, gdy pukanie rozległo się znowu:

-Policja! Proszę natychmiast otworzyć!

Boże, ratunek! – pomyślała i popędziła do drzwi zapominając o czającym się w zakamarkach m3 złoczyńcy z siekierą.

Za drzwiami stało dwóch funkcjonariuszy, wyraźnie niezbyt zachwyconych wezwaniem w środku nocy, a także całe grono jeszcze mniej zadowolonych sąsiadów. I kiedy tak stała patrząc na nich, a oni na nią, drzwi nagle zatrzasnęły jej się przed nosem, a przed oczami stanął facet z siekierą.

Już nawet nie chciało jej się krzyczeć. Poczuła się jak w kiepskim filmie klasy B i uznała że postara się być chociaż ciut lepszą aktorką od tych wszystkich piszczących na ekranach panienek. Machnęła ręką, wypuściła powietrze i zdecydowanym głosem oznajmiła złoczyńcy:

- A wal sobie chłopie tą siekierą jak już musisz. Tylko szczerze mówiąc wolałabym w łazience, bo krew łatwiej ściera się z kafelków

Jako że facet nie odpowiedział, a tym bardziej jej nie zabił, kontynuowała:

- No wiesz, jak już zginę to mieszkanie odziedziczy po mnie brat. Zetrze moją krew i lokum będzie jak nowe. A jak zapryskam ściany to trzeba będzie remont robić. To jak walisz czy nie?

I wtedy znów rozległo się pukanie:

- Policja!! Proszę otworzyć te drzwi, bo jak nie to będziemy zmuszeni je wywarzyć!

Spojrzała na faceta z siekierą:

- Otwórz, spław ich i nie wspominaj nic o mnie – przemówił udowadniając realność swojego bytu.

Zaczęła się śmiać. Sytuacja była absurdalna, a na dodatek uświadomiła sobie że ma jej tak dość, że aby szybko ją zakończyć posłucha faceta z siekierą. Przybrała poważny ton głosu, poprawiła opadającą na oczy grzywkę i otworzyła drzwi:

- Przepraszam Panie Władzo, przeciąg zamknął drzwi. Pobiegłam szybko zamknąć balkon, żeby podobna sytuacja nie miała już miejsca. Jest 3 nad ranem i pewnie są Panowie wystarczająco zirytowani, więc wolałabym już nie zatrzaskiwać Panom drzwi przed nosem – trajkotała jak karabin. Jednocześnie w tym samym momencie przybrała jeden ze swoich trzech uśmiechów działających na facetów i kontynuowała – Domyślam się że sąsiedzi bardzo zdenerwowali się moim krzykiem. Zapewniam jednak że zupełnie nie miałam na celu zakłócenia ciszy nocnej naszej cudownej wspólnocie mieszkaniowej. Śnił mi się facet z siekierą i przez sen uciekłam na balkon i krzyczałam…

- Krzyczała??!!! Ona się darła jakby ją ktoś patroszył bez znieczulenia – sąsiad spod trójki nie wytrzymał jej monologu. Poza tym ewidentnie okazał się odporny na uśmiech numer jeden. Przykleiła więc do ust uśmiech numer dwa i niezrażona ciągnęła dalej.

 - Kiedyś jako dziecku zdarzało mi się tak krzyczeć często pod wpływem silnych przeżyć emocjonalnych. Mam nawet zaświadczenie od lekarza. Mam nadzieję, że Panowie nie wyciągną wobec mnie żadnych drastycznych konsekwencji, a jedynie pouczą jak być przykładną obywatelką. Sąsiadom obiecuję więcej nie zakłócać ciszy nocnej – zamrugała powiekami i w myślach dodała – zwłaszcza że i tak dzisiaj umrę poszatkowana przez faceta z siekierą, który wcale mi się nie śnił.

Na klatce rozległa się kakofonia dźwięków. Każdy z sąsiadów próbował powiedzieć coś od siebie i jednocześnie przekrzyczeć innych. Wyraźnie zirytowało to policjantów, którzy kazali się wszystkim rozejść:

- Zabawa skończona. Proszę wrócić do swoich mieszkań i nie robić dodatkowego hałasu! To również jest zakłóceniem ciszy nocnej i zaraz wszystkim osobiście wypiszę mandaty – zagroził jeden z nich popychając tłum w stronę schodów. W tym czasie drugi dokończył sprawę mówiąc:

- A Panią ostrzegam! Jeśli taka sytuacja będzie miała jeszcze kiedykolwiek miejsce wówczas osobiście zabiorę Panią na komisariat gdzie spędzi Pani mało przyjemną noc – dokończył prawie krzycząc. Widać nie spał za dobrze.

- Tak jest panie Władzo. Przepraszam raz jeszcze i dziękuję za wyrozumiałość. Dobranoc! – nie czekając już na odpowiedź zatrzasnęła drzwi – Ok., to chodźmy do tej łazienki i zakończmy tę farsę – zwróciła się już ciszej do faceta z siekierą. Tyle że jego nie było.

- No pięknie. Robię z siebie wariatkę na całe osiedle, zrażam dzielnicowych, nastawiam na rychłą śmierć, a on znika – zaczynała ją już irytować ta sytuacja. Poza tym ilość przeżytych w ciągu ostatnich trzydziestu minut emocji mówiła jej że raczej szybko nie zaśnie. Zrezygnowana poczłapała do kuchni zrobić herbatę.

Wymacała ręką sznureczek od kuchennej lampki i pociągnęła równo trzy razy. Za trzecim razem lampka zadziałała. Zawsze działała na trzy i tym razem również nie zawiodła. Jedyny stały i normalny objaw tej nocy. Żarówka rozbłysnęła światłem i tym samym ukazała siedzącego przy stole faceta z siekierą. Właściwie to siedział bez siekiery, która leżała niewinnie na stole.

To chyba jakiś żart – pomyślała i już otwierała usta, gdy mężczyzna szybko ją ubiegł:

- Tylko już nie wrzeszcz kobieto – Facet odezwał się drugi raz w ciągu nocy – Zwą mnie Gabriel

 - Cześć. Malwina jestem – wyjąkała zrezygnowana i klapnęła na taboret. Za wszelką cenę starała się sobie przypomnieć czego nałykała się przed pójściem spać, po czym obiecała sobie nigdy więcej nie przedawkować witaminy C.

 

2)

Gabriel ze spokojem patrzył jak Malwina klapie na taboret i tępo wgapia się w niego. Myślał, że coś powie, ale pamiętając jej krzyki już wolał żeby nie otwierała jadaczki. W gruncie rzeczy i tak go zaskoczyła. Miał już przygotowany sznur i nawet upatrzył sobie kuchenną ścierkę na knebel, ale widać narzędzia do ubezwłasnowolnienia nie były konieczne. „To nawet i lepiej” – pomyślał – „Z tą postawą szybciej się z nią dogadam. Muszę się przede wszystkim dowiedzieć gdzie jestem i co poszło nie tak.”

Gabriel zamyślił się nad pierwszymi chwilami w tym dziwnym miejscu. Przypomniało mu się że pierwszą rzeczą jaką zobaczył po otwarciu oczu była pełnia. Leżał na trawie starając się zebrać myśli. Pamiętał środek pojedynku, pamiętał że przegrywał, pamiętał pełnię i ten moment kiedy uświadomił sobie, że może skorzystać ze swojego daru – teleportacji. Teleportacja działała tylko w czasie pełni księżyca. Musiał wtedy pomyśleć o miejscu w którym chciałby się znaleźć i wypowiedzieć na głos jego nazwę. Pamiętał, że wtedy w ferworze walki powiedział: łódź, nie myśląc o niczym. Zaczął się rozglądać. Trawa, dookoła jakieś dziwne klocowate, wysokie budowle, ze szklanymi kwadratami odbijającymi księżyc. No i ten zapach. To nie przypominało morza. Ten smród nie przypominał nawet bajora. Zmarszczył nos i wysilił pamięć:

- to jest… to śmierdzi jak… - zaczął mówić do siebie, jakby miało mu to ułatwić zadanie – jak… gówno!!! – wykrzyknął już całkiem głośno podrywając się z ziemi. Zaraz obok miejsca, w którym leżał, błyszczała odbitym blaskiem księżyca, dorodna psia kupa.

- Fuj – skrzywił się mężczyzna – co to za miejsce?

Nagle zaraz obok kupy dostrzegł inny blask. Schylił się gwałtownie w to miejsce i podniósł sporych rozmiarów siekierę

- Dobrze że jesteś – przemówił do niej czule głaszcząc trzonek. Stali tak przez chwilę razem spleceni w uścisku, dopóki mężczyzna nie oprzytomniał. Rozejrzał się przez chwilę dookoła szukając ewentualnych świadków jego drobnej słabości. Był sam w ciemności rozproszonej jedynie światłem księżyca. „Muszę się gdzieś schronić. Musze znaleźć miejsce w którym będę mógł spokojnie zastanowić się nad tym co się stało” – pomyślał rozglądając się wokoło. Od razu dostrzegł metr od siebie uchylone drzwi, do których prowadziły trzy schodki. Miejsce wydawało się opustoszałe. Szybko pobiegł w tamtym kierunku…

- Ekhm… Żyjesz? – kobiecy głos wyrwał Gabriela z zamyślenia. Spojrzał na autorkę pytania. Przez moment, patrząc na jej sukienkę w misie, wydawało mu się, że to dziecko. Niewysoka, z rozczochranymi włosami i lekkim szaleństwem w oczach. Szybko jednak uzmysłowił sobie że pod sukienka kryją się całkiem kobiece kształty. Odwrócił wzrok zawstydzony:

- Gdzie ja właściwie się znalazłem? – zadał pytanie, które natychmiast wywołało w Malwinie histeryczny śmiech

- Hahaha… Gdzie..haha..Ty… chrum.. haaa… chrum… haha.. się znalazłes? – nie mogła powstrzymać swojego najgorszego, świńskiego chichotu. Absurdalność sytuacji i pytania robiły swoje. Role się więc odwróciły. Tym razem to on wgapiał się w nią tępo nie wiedząc co powiedzieć i już miał przerwać ten chichot, gdy Malwina nagle stała się śmiertelnie poważna:

- Rety! Urwałeś się z psychiatryka! Porwałeś komuś siekierę i… - wypuściła powietrze – nieee, to bez sensu – dokończyła zrezygnowana

-Z psychiatryka? – wymówił powoli Gabriel – z jakiego psychiatryka?

- No z tego na Aleksandrowskiej! W sensie że z Kochanówka! Nie jesteś z Łodzi? – ostatnie zdanie zabrzmiało już bardziej jak stwierdzenie niż pytanie

- z łodzi?? Jesteśmy w łodzi?? – Gabriel aż poderwał się z miejsca - W jakiej łodzi?? Nie widzę wody!! W którym porcie cumujemy??

- Eeeh? – elokwencję Malwiny szlag trafił, tymczasem Gabriel kontynuował podniecony:

- Już wszystko rozumiem! Chciałem się znaleźć w łodzi i jestem. Jak zwykle nie doprecyzowałem miejsca teleportacji i teram mam – ciągnął jak w amoku – muszę się tylko dowiedzieć co to za łódź i w którym porcie stoi

Spojrzał na ogłupiałą do reszty Malwinę:

- Mów kobieto! Gdzie jesteśmy!!!

- Eeeh… no w Łodzi… w takim mieście znaczy się… no w Polsce…

- W jakiej Polsce?

Gabriel czuł że wszystko wymyka mu się spod kontroli, że traci siły. Jeszcze raz wrócił do wspomnienia o teleportacji. Przecież wszystko powinno było pójść dobrze. „Powiedziałem przecież: łódź i pomyślałem…” myśli kłębiły się w jego głowie jak oszalałe:

- Rety – wyrzucił nagle z siebie i pobladł.

Dotarł do niego jego błąd. Nie pomyślał o swojej łodzi. W zasadzie nie pomyślał o niczym. Skupił się tylko na wypowiadanym słowie i na tym żeby nie zginąć w pojedynku. I oto znalazł się w jakiejś łodzi, o której nie miał bladego pojęcia gdzie cumuje i do kogo należy. Na dodatek trafił na jakąś dziwną, rozhisteryzowaną babę, która nie wyglądała na zbyt rozgarniętą. Powoli dochodziło do niego w jak trudnym znalazł się położeniu.

„Trudno, nie mam wyboru, muszę się jakoś dogadać z tą roztrzepaną Krzykaczką.” – pomyślał zrezygnowany i chcąc nie chcąc spojrzał na Malwinę przychylniejszym okiem.


Justyna Pawelczyk 


Konkursy

Konkurs z  Wydawnictwem Book Edit
Czas trwania: 16-04-2024 - 21-04-2024
Postaw mi kawę na buycoffee.to