7 wierszy, Wojciech Komada
Wojciech Komada (ur. 1979) pseudo-poeta, fotograf-amator. Debiutował w "Parnasiku" w 2006 r. Mieszka i tworzy w Świdnicy, czasem Wrocławiu.
***
ślady kocich łap i pazurów
znaczą ścieżkę do zimowej kryjówki
w której lęgną się dziwne cienie i szepty
o prawdzie
wystarczy wślizgnąć się tam ukradkiem
by tego doświadczyć
i poczuć chłód ponadczasowej tęsknoty
***
przede mną płynące postacie
za moimi plecami
pustka czarna
to przestrzeń nie posiadająca nic
w krzywych zwierciadłach
krzywe twarze
w lustrach odbicie szczerbatych uśmiechów
na stole kotlet mielony
spuchnięty martwy
zimny i być może głupi
***
nie było cię tam gdzie szukałem
rozczarowanie wymieszało się z ulgą
że nie będę musiał udawać jak bardzo jesteś mi obojętna
teraz widzę rozmazaną czerwień na twojej twarzy
palcem dotykam ust przez zimny ekran monitora
coś pęka w środku
rzeczywistość wypluwa mnie na chodnik
mówi: ogarnij się
***
wypukłość płaszcza ziemi
perspektywa tycia
nielinearność
rozchodzę się na strony
rozpływam w mgnieniu
jem ziemię
zębami skrobię warstwy gruntu
przeżuwam trawę z kamieniami
jak tapir albo hipopotam
***
dotykam ustami twojego chłodnego czoła
i delikatnie zostawiam na nim ślad uczucia.
głębokie myśli niepojęte
pierwotnie burzą spokój
i wszystko obraca się w pył.
moje małe oświecenie nie znaczy już nic,
tak jakby w ogóle go nie było.
biorę cię w ramiona i mocno przyciskam,
już wiem, że niszczę siebie i cały świat.
spotykają się nasze usta, gorące i nieme.
palimy się jak dwie świece
i stapiamy w jedno niebezpiecznie przyjemne niebo.
***
jestem martwy
mój kot liże mi rękę
oczy wpatrzone w sufit
oczy bez blasku
jestem żywy
40 kotów patrzy na mnie
przebieram nogami
czekam na konsumpcję brzasku
***
idzie pełnia
czas zapierdala
czas ucieka przesypuje się przez palce
mam spocone dłonie
muszę pić melisę i szałwię
nie mogę zasnąć przed drugą w nocy
słucham tybetańskich pieśni
nostalgia?
zawsze
co za dziwny sentyment
to co było – było
jakie to proste gdy skupiam się na teraz
czuję jak wzrasta ilość energii wraz z księżycem
coraz go więcej i więcej
za tydzień w sobotę pełnia