Wiele hałasu o czytelnika- Felieton

Eksperci wieszczą katastrofę, statystyki biją na alarm... Co jakiś czas pojawia się w prasie lub w sieci kolejny artykuł na temat fatalnego stanu czytelnictwa w Polsce. Okazuje się, że nie czyta ponad połowa Polaków, nie czytają uczniowie, nie czytają studenci, nie czytają osoby z wyższym wykształceniem. Zwykle przyjmowałam to do wiadomości, godziłam się, że żyję w kraju wtórnych analfabetów i cieszyłam się w duchu, że jestem tą wyjątkową, która mimo wszystko czyta. Pod jednym z tego rodzaju tekstów zamieszczonym w sieci odnalazłam komentarz, który przykuł moją uwagę i zmusił do przemyślenia sprawy. Jego treść była mniej więcej taka: „Może niech ci wszyscy eksperci zajrzą wreszcie do Internetu i zobaczą, ile powstaje blogów, serwisów czytelniczych, jak internauci wzajemnie polecają sobie książki i wymieniają się recenzjami”.

Wiedziona ciekawością, zajrzałam do Internetu. Znałam oczywiście kilka serwisów czytelniczych, czasem przeglądałam blogi i fora o książkach, ale nie zdawałam sobie sprawy z ich ogromnej ilości. Okazuje się, że szeroko rozumiane „życie literackie” kwitnie w sieci. W ciągu ostatnich lat powstało wiele portali czytelniczych i serwisów poświęconych książkom, a blogi z recenzjami i własną twórczością literacką wyrastają jak grzyby po deszczu. Ogromne możliwości dają również portale społecznościowe, gdzie powstają kolejne strony i profile poświęcone czytelnictwu, książkom bądź autorom. Internauci polecają książki, piszą recenzje, prezentują własną twórczość, cytują ulubione fragmenty książek, dyskutują o literaturze, organizują konkursy, bookcrossing i różnego rodzaju zabawy związane z czytaniem.

Wizja wirtualnej utopii – powiedzą eksperci. Możliwe. Ale czy czarne proroctwa kolejnych statystyk mogą być przyjmowane bezkrytycznie? Zmieniło się rozumienie pojęcia „czytelnictwo”. Współczesny czytelnik to ktoś zupełnie inny niż jego odpowiednik sprzed kilkadziesięciu czy nawet kilkunastu lat. Diagramy, słupki i procenty mówią najczęściej o braku kontaktu z książką. Ale jaką? Tą zakurzoną, z bibliotecznej półki? Tą pachnącą farbą drukarską prosto z wydawnictwa? Tekst wartościowy literacko to nie tylko książka papierowa, e-book czy audiobook. Na jednym z forów internetowych pewien użytkownik pyta: czym jest książka? Wśród sentymentalnych wynurzeń w rodzaju „książka jest dla mnie zapomnieniem, ucieczką od rzeczywistości, furtką do innego świata”, pada następująca odpowiedź: „Nie widzę powodów do filozofowania. Książka jest dla mnie jednym z mediów, używanych do nauki, rozrywki, obcowania z kulturą”. Myślę, że to dotyka istoty rzeczy. Tzw. książka ma być medium – nośnikiem czegoś. Tradycyjnie pojęte czytelnictwo przywołuje na myśl książkę jako formę skończoną, zamykającą w „przestrzeni międzyokładkowej” jakąś historię, zbiór informacji, porad itp.

Można pokusić się o przemyślenie problemu, czy przeczytanie fragmentu prozy, artykułu, wiersza lub  kilku (ale nie całego tomiku) czyni z nas czytelnika. Żywe (właściwie: ożywione) czytelnictwo funkcjonuje i ma się dobrze w Internecie, głównym medium współczesnego świata. A że jest fragmentaryczne, urywane, wirtualne? Czy przez to mniej prawdziwe? Odważę się powiedzieć, że nie.  I nie ma co się oburzać na znaki czasu.

 

Magdalena Ciechańska

 


Konkursy

Zajączki
Czas trwania: 25-03-2024 - 29-03-2024
Postaw mi kawę na buycoffee.to