Intermezzo. Sally Ronney. W.A.B. 2025

Intermezzo - Sally Rooney

Po lekturze Normalnych ludzi byłam totalnie kupiona i absolutnie zakochana w prozie Sally Rooney. Przy okazji każdej kolejnej powieści było trochę słabiej, emocje już nie te, ale z sentymentu czytałam je wszystkie. Po Gdzie jesteś, piękny świecie nie mogło już być gorzej, więc po najnowsze w dorobku pisarki Intermezzo sięgałam z lekką obawą. Na szczęście okazało się, że jest całkiem nieźle, choć nie jest tak, że nie ma się do czego przyczepić.

 

Najnowsza książka autorstwa Sally Rooney opowiada o losach dwóch braci, Petera i Ivana Koubeków, których poznajemy w trudnym dla nich momencie – po śmierci ich ojca. Bracia nie mogliby się bardziej od siebie różnić, więc i żałobę przechodzą inaczej. Trzydziestokilkuletni Peter zatraca się w pracy, używkach i niezbyt zdrowej relacji z dużo młodszą od siebie dziewczyną, z kolei Ivan, o wiele bardziej wycofany i nieśmiały, skupia się na swojej pasji, czyli grze w szachy. Gdy podczas jednego z turniejów poznaje starszą od siebie Margaret, jego rutyna i rzeczywistość ulegają zmianie.

 

To, że bracia Koubek różnią się między sobą w zasadzie wszystkim miało ogromny potencjał do tego, by stać się fascynującą i wciągającą opowieścią o relacjach międzyludzkich, radzeniu sobie z cierpieniem i przeżywaniu straty. Czyli o tym, o czym Rooney pisać potrafi, co udowodniła wcześniej. I o ile językowo jest nadal bardzo dobrze, Irlandka ma świetny warsztat, doskonale operuje słowem i jest bardzo sprawną pisarką (plus zostało to świetnie przetłumaczone przez Jerzego Kozłowskiego), o tyle w warstwie fabularnej wieje nudą i kliszą.

Przede wszystkim, ta książka jest za długa, gdyby ją ściąć o jedną trzecią, byłoby lepiej, bo przez większość czasu właściwie nic się nie dzieje. Toczą się jakieś rozmowy, ktoś się w z kimś spotyka, zakochuje, kłóci, ale w pewnym momencie można odnieść wrażenie, że w zasadzie non stop czytamy o tym samym. Bohaterowie coś tam sobie myślą, ale jeśli non stop roztrząsają te same problemy, to po jakimś czasie można się znudzić, szczególnie gdy po tych intensywnych rozmyślaniach nic się nie dzieje ani nie zmienia.

 

Kobiety w tej książce właściwie nie istnieją. To znaczy mamy cztery postaci: wspomnianą wcześniej Margaret, młodszą parterkę Petera – Naomi, jego było dziewczynę Sylvię i matkę głównych bohaterów, ale są to postaci taki jednowymiarowe, tak sztampowe i tak bardzo funkcjonujące jako jedynie dodatek, że w zasadzie mogłoby ich nie być.

 

Nie wiem oczywiście, jakie był zamysł pisarki, ale jeśli w XXI wieku czytam, że dla kogoś związek ze starszą (ale nie o czterdzieści, a o niewiele ponad dziesięć lat) osobą jest powodem do zmartwień czy krytyki, gdy mówimy o dwóch dorosłych, a nie np. o osobie dorosłej i małoletniej, to trochę jednak jestem zdziwiona. Czy miało mnie to zszokować? Czy miało to wywołać jakąś debatę? Czy było jedynie łatwym wyjściem, by pokazać, że już skonfliktowani bracia mogą się nie zgadzać na jeszcze jakimś polu?

 

O zakończeniu Intermezzo wypowiadali się obszernie już inni. Jedyne, co mogę dodać, to że wydaje się być pójściem na łatwiznę, jest niewiarygodne, rozczarowujące i irytujące. Najnowsza powieść Rooney, choć sprawna językowo, pozostawia niedosyt. Szkoda, bo naprawdę mogło być dużo lepiej.



Postaw mi kawę na buycoffee.to