W kontekście „Zatoki świń” słowo recenzja staje mi ością w gardle. Bo napisać mogę co najwyżej komentarz. Zacznę od tła.
Wiadomo, że każde miasto ma swoją dyskę, jedną, drugą, trzecią. U nas były Seventh Heaven, Jack czy słynny Ekwador w Manieczkach. Jak na ironię też mieliśmy swoje Galaxy. W samym centrum – Stary Rynek 88. Byłam tam raz na osiemnastce starszego kolegi jakieś 14 lat temu. Za wiele nie pamiętam, poza tym, że nie dało się rozmawiać, a ja byłam brzydka jak „pasztet” i niezgrabna jak „down”. Element nieodzowny to białe rękawiczki, podobne do tych, które można dziś kupić w Avonie za 12,99, gwizdki, topy odsłaniające pępki i białe miękkie rękawice Myszki Miki, dodawane w Mac’u do zestawów „Happy Meal”. Do środka wchodzi się na grubo pociągnięte rzęsy, nerwowe łapanie się za torebkę i „kurdee soryy zapomniałam dowodu”, albo na podrobioną legitkę, albo po prostu wchodzisz; zresztą w środku, kupując alkohol i tak nikt cię nie zapyta o dowód więc jest dobrze. Ostrzejsi gracze, zazwyczaj starsi bracia koleżanek, jeżdżą do Manieczek, najpierw zakopują amfę gdzieś pod krzakiem, potem jadą już gotowi odkopać ją z ziemi i od razu do środka na imprę, a tam już tylko łuuup i jaaaaaazda!
Tłem „Zatoki świń” jest nie tylko Trójmiasto, również okoliczne miejscowości i wsie: Rzucewo, Puck, Kartuzy, Wejherowo czy Reda. Pobocza, lasy boiska, schody pod szkołą, parkingi, dyskoteki, kluby dla vipów, przednie siedzenia aut, komórki, laptopy, tablety. Nie sposób jest mówić o skali tej afery, a w konsekwencji tragedii, do której doszło m.in. przy pomocy wielokrotnych zgwałceń i molestowania. Sam gwałt to dla naczelnego oprawcy w tej historii Krystiana Wiachona tylko kolejna sekwencja do wykonania, poprzedzona często wielomiesięcznymi rozmowami, przekonywaniem do siebie, niekiedy nadawaniem sobie honorowej wręcz reputacji: słuchaj, jednej z Twoich koleżanek ze szkoły załatwiłem już pracę, dobrze zarabia i jest zadowolona, zastanów się i daj mi znać. Często żmudna, pochłaniająca czas (ma go, przecież jest bezrobotnym rencistą) i pieniądze (też ma, od szefa i kumpla Marcina „Turka” Turczyńskiego). Jeśli o honorze mowa „Krystek” nie bałamuci i nie przyprowadza byle jakich dup. Muszą być:
-ładne
-szczupłe
-najlepiej piętnastki
-ich starzy nie mogą być nikim ważnym, i im biedniejsi tym lepiej.
Kodeks alfonsa okazuje się tutaj tak ważny bo pozwala zrozumieć jak manipulował „swoimi dziewczynami”. Najgorszym, a zarazem najskuteczniejszym przejawem jego manipulacji był szantaż. Tu chodzi o handel żywym towarem ale najpierw jest szantaż żywym towarem. Obleśny typ, w swoich najlepszych czasach z prawie pięćdziesięcioma centymetrami w obwodzie karku szantażuje po samobójczej śmierci jednej ze swych ofiar nawet jej matkę Joannę Skibę, szkalując ją i obwiniając za śmierć córki. Dla niego nic się nie stało, do niczego nie doszło, nic z jego winy i przecież wszystko za tych dziewczyn przyzwoleniem, no co człowiek nie może już oka na lasce zawiesić i się z nią parę razy spotkać, a jak mu potem suczka obciągnie z własnej woli to robi się z tego wielki problem.
Nie potrafię przejść obojętnie obok patologii języka, która dzieje się równolegle z biegiem wydarzeń. Gwałciciel, sutener, nagabywacz nazywa nastoletnie dziewczyny nad którymi znęca się psychicznie, które obmacuje, zmusza do obciągania swoimi przyjaciółkami. Nastolatki werbowane do pracy w podwojach ekskluzywnych klubów, należących do rodzeństwa Turczyńskich kosztują dziesięć razy tyle co w zwykłym burdelu, to tak samo jak z wódką, nie wszędzie kupisz za tyle samo, nie ma się co krzywić, to handel i to handel. Oprócz tego od ludzi też zawsze można usłyszeć, że to cwane okurwieńce, co się pchają facetowi do rozporka, a potem do portfela. Zmyślne, nieopierzone pizdy, co to jak raz dostały full zestaw w Sfinxie, a potem jeszcze lody i colę, zaraz przylecą po nowe buty, torebkę, kolczyki. Same prowokują, nieletnie szmaty, dla takiej zrobić loda to jak machnąć ręką, a jak im się kupi bluzeczkę, czy nowe leginsy, to wiadomo co potem jest, to są pazerne lachociągi.
Takich wypowiedzi można by mnożyć bez końca. Natomiast wśród ohydnie pęczniejącej wulgarności słychać głos Pani Joanny, mamy dziewczynki, która odebrała sobie życie rzucając się pod pociąg: Ale moja córka nie była galerianką! To takie wołanie o przywrócenie dziecku godności i niewinności, w które się przecież nie wierzy patrząc na jej zdjęcia zamieszczone w necie, przecież widać, to spojrzenie i taka zrobiona, na pewno sama tego chciała!
Najboleśniejsza strona książki Bożeny Aksamit i Piotra Głuchowskiego to Anaid Tutguszjan. Jest po prostu obecna na każdej przewracanej kartce. Nie potrafię wyobrazić sobie bólu po stracie dziecka, ogromu tego nieszczęścia, w którym uczestniczył także ojciec Anaid – targnął się na życie jednego z domniemanych gwałcicieli córki. Nie rozumiem także rozrywek nadzianych zboczeńców, których zażywali w wypasionych apartamentach postawionych przez spółkę Art Invest. Jak miejsce, które miało być się perłą życia kulturalnego i rozrywkowego Sopotu, stało się miejską kloaką co gorsza pod tak górnolotnym szyldem jak Zatoka sztuki?
2003, rok przed maturą, jakiś tam stres owszem jest ale co tam jeszcze 12 miesięcy – kupa czasu. Domówka, bo wtedy imprezy to były głównie domówki. Przecież nie ma się siana, a rodzice wyjechali, no i można puszczać głośno muzę, grać w butelkę i pod tym pretekstem ślinić się godzinami z co bardziej atrakcyjnymi gośćmi przybyłymi na święto wolnej chaty. Czasem, kiedy się nudzi, zabieramy ze sobą browar, paczki z ziołem i idziemy się przejść, bez względu na pogodę. Jest głośno, wszyscy prawie równo nawaleni, jedni nie wiem czy bardziej, czy o co chodzi ale oto towarzyszki i towarzysze jednej z moich licealnych popijaw drą japy:
Ej suczki, ra ra ra ra, my znamy wasze sztuczki, ra ra ra ra.
Robić lubi loda, zna się na samochodach, po ostatniej nocy aż ci cały zaparował
Jest wąska w pasie, dobrze pcha się i na gazie lubi ostrą jazdę
I myśl: Jezu czemu oni to k***a śpiewają.
Dziś wiem czemu. Bym mogła usłyszeć z tyłu głowy idealne tło dla wydarzeń, o których właśnie przeczytałam. Bym mogła zabierając się za czytanie przypomnieć sobie wszystkich tych, którzy mylą nastoletnie ofiary gwałtów, szantażów i molestowania z galeriankami, puszczalskich dziwek z dziewczynkami z traumą na lata, wyrzuconych poza nawias społeczeństwa bezdomnych z zaszczanymi żulami, osoby chorujące na zespół Tourett’a ze schizofrenikami, schizofreników z kryminalistami, homoseksualistów z dewiantami, za mocno opalone laski z pustakami, wykształconych i bogatych z klasą wyższą, puszyste i niemodnie ubierające się dziewczyny z debilkami itd. itd. itd.
Marta Mantaj