Zabłądziłam. Agnieszka Olejnik. Wydawnictwo Literackie 2014
Pobłądźmy z Mają
Nie ma w tym łatwości, jest za to lekkość. Nie ma egzaltacji, raczej burza uczuć.
Do powieści Agnieszki Olejnik podchodziłem z obawą. Niepewnie, a nawet trochę niechętnie ściągnąłem ją z półki. Zrobiłem to raczej z założenia, że czasami trzeba w swych czytelniczych przygodach spróbować czegoś nowego, wypłynąć na nieznane wody, chociażby finalnie miały okazać się mielizną. Zabłądziłam musiała odczekać swoje na kupce książek przeznaczonych do zrecenzowania; a właściwie to – odczekała na niej trochę dłużej. Pewnie za długo. Obawiałem się tego, co skrywa się w haśle literatura kobieca i nawet dodawany przez wydawcę zwrot dobrze skrojona nie potrafił mnie zwabić. Poza tym miałem zanurzyć się w trzystustronicową historię nastolatki. Dużo, za dużo!, książek skierowanych do tych już nie najmłodszych czytelników, okazuje się ostatnio wątpliwej jakości tworami o naiwnej treści… I to chyba też trzymało mnie na dystans.
Nadszedł jednak dzień odpowiedni. Dzień, w którym kawa smakuje dobrze, a obowiązki nie wyganiają z fotela i ciepłych kapci.
W Zabłądziłam na początku zdziwił mnie język. Język, który jest precyzyjny, ale nie – rozgadany. Dopasowany do postaci narratorki, jaką jest uczennica gimnazjum… Nie należy się jednak obawiać dziwacznych kwiatków, żadnego bałaganu językowego ani poziomu z forów internetowych. To zdecydowanie oczytana nastolatka, która umie opowiadać nie tylko o prostych wydarzeniach, ale także o uczuciach, o budzącej się w niej miłości. Ale to nie jedyny jej problem, choć dość istotny. Z równym zaangażowaniem Maja – bo tak ma na imię narratorka – przedstawia swoje obawy, strach…
Nie ma w tym łatwości, jest za to lekkość. Nie ma egzaltacji, raczej burza uczuć. Owa burza nie bierze się znikąd. Życie Mai okazuje się bowiem bardziej powikłane niż jej przeciętnej rówieśniczki. Owe powikłania przyjdzie czytelnikowi poznawać powoli, jakby musiał – czerpiąc z metafory pojawiającej się w powieści – zdejmować z bohaterki skorupę. I to – trzeba przyznać – wciąga w Zabłądziłam najbardziej. Owe poznawanie przeszłości zaprezentowane w pierwszej połowie książki, kupuje naszą ciekawość. Czytamy więc dalej.
Nie można zresztą powiedzieć złego słowa o fabule. Przemyślana fabuła oraz bohaterka, która popełnia błędy, a jej myśli czasami przenika naiwność… Cóż, w końcu to szesnastolatka. Szesnastolatka z krwi i kości. Do bólu prawdziwa, nadzwyczaj realna. Taka, którą mogliśmy spotkać; taka, którą mogliśmy pochopnie ocenić. Taka – wreszcie – którą warto poznać. Warto nam ją poznać. Tak, nawet nam, o wiele starszym czytelnikom. Przyjrzeć się bliżej szaleństwu emocji szarpiącym młodsze pokolenie. Może mniej będziemy na nie psioczyć.
Obawy moje rozwiały już pierwsze strony powieści Agnieszki Olejnik, a dalsze strony utwierdziły mnie w przekonaniu, że to historia mocna i opowiedziana sprawnie, bez gadulstwa. Warto zanurzyć się w świat Mai na trzysta stron. Pobłądzić z nią. Może w tym błądzeniu dużo więcej prawdy, niż w prostej ścieżce do celu.
Michał Domagalski