Właściwie dlaczego istnieje raczej coś niż nic? Na to głęboko filozoficzne pytanie postanowił odpowiedzieć Lawrence M. Krauss, autor książki pod tytułem „Wszechświat z niczego” wydanej w Polsce przez wydawnictwo Prószyński i S-ka. Wyjaśnić taki stan rzeczy i nie mieszać do tego wyższej instancji w osobie demiurga – taki był cel Kraussa, który został wyraźnie określony w przedmowie do jego dzieła.
Autor, bazując na wynikach najnowszych badań w dziedzinie fizyki i astronomii, snuje opowieść o tym, jaki jest najbardziej prawdopodobny obraz wszechświata, w którym żyjemy, oraz jego historii i co z tego dla ludzi oraz dla samego wszechświata wynika. Mimo, że wywody pana Kraussa są oparte na naukowych podstawach, czyta się je miejscami jak kawał ciężkiego, ale dobrego science-fiction.
Na przykładzie niewidzianych przez nikogo, ale uzasadnionych z naukowego punktu widzenia, cząstek wirtualnych wiemy, że z niczego może powstać coś, co ma wpływ na widoczną przez nas materię, która tworzy świat. Jednak nawet z tą materią mamy kłopot. Rozglądając się przez teleskopy i inne skomplikowane urządzenia po dostępnym dla nas kawałku wszechświata, naukowcy dokonali jeszcze bardziej skomplikowanych obliczeń i ocenili, że widoczna materia jest za lekka, by tworzyć stabilny model wszechświata. Tak powstało pojęcie ciemnej materii, której obfitość w porównaniu z widzialną – jasną – materią jest wielce zaskakująca. Na dodatek, stwierdzenie, że kwestią przypadku było, że jesteśmy stworzeni z materii a nie z antymaterii, wskazuje dobitnie na naszą małość w skali wszechświata. Dumny rodzaj ludzki nie miał żadnego wpływu na proces swojego tworzenia, które rozpoczęło się już u zarania wszechświata.
Zastanawiając się nad postacią wszechświata i jego formą, niektórzy naukowcy doszli do wniosku, że bardzo prawdopodobnym scenariuszem związanym z początkiem naszego miejsca zamieszkania jest ciągła inflacja – stan, w którym hipotetyczna przestrzeń poza naszym wszechświatem bez przerwy się rozszerza. Jeśli tak jest, a według niektórych badaczy w obecnie przyjętym modelu wszechświata jest to nieuniknione, mamy do czynienia ze strukturą wieloświata, w której nasz wszechświat jest jednym z wielu i możliwe, że jedynym, w którym zaistniały warunki do rozwoju naszego gatunku (tak zwanej zasadzie antropicznej Krauss również poświęca trochę miejsca).
Kolejną ciekawostką, którą dzieli się z czytelnikami Krauss jest fakt, że żyjemy w czasach idealnych dla kosmologów i badaczy przestrzeni kosmicznej. Jest to wyjątkowy okres, w którym da się empirycznie, za pomocą szeregu wielu skomplikowanych badań i obliczeń, stwierdzić i udowodnić, że wszechświat powstał w określonym punkcie czasu (dokładniej – w punkcie, w którym czas zaczął swój bieg) i istnieje w takiej postaci, o jakiej opowiadają nam naukowcy. Za, bagatela, kilka bilionów lat wszystkie galaktyki znajdą się poza zasięgiem aparatów badawczych i zostaniemy odcięci od swej przeszłości. Oznacza to, że hipotetyczni mieszkańcy naszej planety lub planet położonych w niewielkiej odległości od Układu Słonecznego nie będą mieli możliwości dojść do wniosków, do których doszli ziemscy naukowcy na podstawie obliczeń przeprowadzanych na danych związanych z widocznymi gwiazdami i galaktykami.
Smutno stwierdzić, ale wszystkie teorie, o których opowiada Krauss w swej książce oparte są na pośrednich dowodach matematycznych wysnutych z danych, których dostarczyły tylko i wyłącznie obserwacje otaczającego nas kosmosu. To, co nas otacza, to tylko wierzchołek góry lodowej i trudno sobie wyobrazić, czego moglibyśmy się dowiedzieć o wszechświecie, gdybyśmy mieli większe możliwości jego eksploracji. Z pewnością wszystkie teorie powstałe wskutek takich badań nie zmieściłyby się w setce książek grubości dzieła Lawrence’a Kraussa, a pokolenia fizyków i kosmologów miałyby zajęcie na lata. Tymczasem pozostaje nam się więc cieszyć z tego, co mamy i co już wydedukowaliśmy – czyli treścią książki „Wszechświat z niczego”. Na tych dwustu stronach znajduje się wystarczająco dużo niesamowitych zagadnień, by pobudzić wyobraźnię każdego czytelnika zainteresowanego astronomią i fizyką.
Michał Surmacz