Wieczny Grunwald. Szczepan Twardoch. Wydawnictwo Literackie 2013
Po sukcesie bestsellerowej „Morfiny”, który dał Szczepanowi Twardochowi Paszport „Polityki”, Wydawnictwo Literackie postanowiło odświeżyć czytelnikowi wydaną kilka lat temu przez Narodowe Centrum Kultury powieść „Wieczny Grunwald”, będącą trzecią pozycją serii NCK – „Zwrotnice Czasu - historie alternatywne”. Poniżej kilka informacji dla tych, którzy nie mieli jeszcze okazji sięgnąć po tę książkę i myślą o zakupie jej nowego wydania.
Pierwsze, co rzuca się w oczy, to brak podziału na jakiekolwiek rozdziały. Nieprzerwany strumień świadomości złożony z wewnętrznego monologu bohatera oraz jego wspomnień z różnych wcieleń ma jednak sporą siłę. Twardoch wciąga nawet tych opornych i nastawionych sceptycznie. Czytelnik, porwany przez nurt zdarzeń „Wiecznego Grunwaldu”, od czasu do czasu może skrzywić się z niesmakiem, gdy w narracji pojawia się któryś z pomysłów autora (niektóre są niezłe, inne takie sobie, a na pewne z nich potrzeba szybko działającego leku na trawienie – kto bowiem podaje golonkę z lodami?). Ale przełknąwszy częściowo niestrawne kęsy, czytelnik zmierza dalej, bo fabuła – nie da się ukryć – wciąga. Na tym polega właśnie fenomen kuchni fusion!
Najlepszym motywem w książce jest wątek historyczny o królewskim bękarcie Paszku, stanowiący rdzeń fabularny. Kiedy usunie się z niego przyprawy, tj. całą otoczkę „przezwiecznego mrzenia”, podczas którego biedny Paszko odradza się w coraz to nowszych awatarach, wślizgujących się niepostrzeżenie do średniowiecznej narracji pod postacią „hoolsa” Cracovii czy radzieckiego politruka odwiedzającego buddyjski klasztor, pozostaje nam na talerzu historia bardzo nieszczęśliwego człowieka. Rzeczywiście, wątek historiozoficzny o odwiecznym konflikcie Polski z Niemcami podkreślany w promocji książki jest bardzo uwydatniony, ale stanowi tylko skonkretyzowanie szerszej kwestii. Twardoch porusza temat człowieka i jego nieprzystawalności do świata. Rodzimy się i umieramy, będąc w ciągłej niewoli, a nie wiemy nawet do końca, kim jesteśmy. Bohater „Wiecznego Grunwaldu” próbuje dowiedzieć się kim jest i uwolnić się z krępujących go pęt. Los kpi sobie jednak z Paszka, rzucając jego wcielenia raz na stronę niemiecką, raz na polską, w różnych czasach i wątkach historycznych, które należą lub nie należą do znanej nam historii.
Rzuca się w oczy romans Twardocha z kuchnią orientalną. Upodobanie autora do kultury Dalekiego Wschodu jest widoczne bardzo wyraźnie – nieprzypadkowo w postmodernistycznej mieszance średniowiecznej i współczesnej polszczyzny padają bowiem cytaty z Bhadawadgity, a słowa takie jak dharma, kszatrija i bodhisattwa stanowią literacki ornament dalekowschodniej proweniencji. Całość natomiast stanowi, ni mniej, ni więcej, powstałą w umyśle pisarza ze śląskich Pilchowic wariację na temat reinkarnacji i „przezwiecznej” samsary. Paszko Kazimirowic staje się częścią Wszechpaszka świadomego swoich wszystkich przeżytych i nie przeżytych żywotów.
W końcu nie wiadomo nawet, czy „Wieczny Grunwald” napisał Szczepko Twardoch z Pilchowic czy też Wszechszczepek, przezwiecznie mrzący demon, ziomek Perkuna i Kryszny kryjących się po żmudzkich prapuszczach. Jedno jest pewne, tego typu pomieszanie z poplątaniem, które oscyluje między fantastyką a fantasmagorią, może się niektórym spodobać, zwłaszcza że narrację charakteryzuje mesmeryczna siła, która w jakiś dziwny, trudny do opisania sposób wciąga czytelnika i zmusza go do dalszego czytania.
Książka stanowi idealny przykład, co może się stać, gdy nauczyciele języka polskiego wmuszają w uczniów klasyczne lektury. „Wieczny Grunwald” wydaje się być właśnie tworem dwudziestowiecznego umysłu natchnionego klasyką polskiej literatury. Niektórym na pewno spodoba się „obrazoburcza” powieść „zza końca czasów” i „ponad konwencjami”, ale i tak podstawowymi książkami o Grunwaldzie i Krzyżakach pozostaną dla wielu Sienkiewiczowscy „Krzyżacy” i „Krzyżacy1410”Józefa Ignacego Kraszewskiego. A Ministerstwo Oświaty i kuratoria powinny zadbać o psychoterapię dla uczniów z postmodernistycznym zespołem stresu pourazowego. Przyda się ona zarówno pisarzom, jak i czytelnikom...
Michał Surmacz