W domu. Krótka historia rzeczy codziennego użytku. Bill Bryson. Zysk i S-ka 2013
Bill Bryson zasłynął „Krótką historią wszystkiego”, książką, w której streścił geologiczne dzieje Ziemi, przedstawił zagadki kosmosu, wytłumaczył podstawowe zasady fizyki, biologii, chemii, astronomii, matematyki… Po prostu zgrabnie ujął spektrum wszechświata na pięciuset stronach, strawnych nawet dla obrażonych na nauki ścisłe. Tym razem wnikliwość zaprowadziła go na nowe terytorium – do domu. Pisarz przeprowadził się do Wielkiej Brytanii i został właścicielem starej, anglikańskiej plebanii w hrabstwie Norfolk. Piętrowy budynek, w którym mieszkał dawniej pastor Marsham, stał się przyczynkiem do opowieści o dziejach nauki, historii idei, postępie i rozwoju cywilizacyjnym.
Jeśli jesteście ciekawi, jak często myto kiedyś włosy, czym jest tafefobia, jak wykorzystać nietoperza do działań wojennych, albo dlaczego lepiej pochować zmarłego w stanie lekkiego rozkładu niż świeżo po zgonie, lektura „W domu” sprawi Wam dziką przyjemność. Znajdziecie w niej ciekawostki („ludzie spożywali tak wielkie ilości cukru, że zęby im czerniały, a jeśli komuś nie czerniały, to przyczerniał je sztucznie dla pokazania, jaki jest bogaty[1]”), anegdoty („zobaczył, że jeden szczur wziął jajo w cztery łapki i przetoczył się na plecy, a drugi ciągnął go za ogon”[2]), a także liczne dygresje, zabawne historyjki, stateczne fakty i niepoważne wzmianki.
„W domu. Krótka historia rzeczy codziennego użytku” przenosi nas do roku 1851, jak się okaże kipiącego od nowych koncepcji i pomysłów. Plan wiktoriańskiej plebanii jest naszą mapą, a Bryson przewodnikiem. Każde pomieszczenie, choćby korytarz, strych czy pomywalnia, jest inspiracją do podjęcia rozważań o ludzkiej zaradności, obrotności i wprost nieokiełznanej, niczym niespętanej inwencji.
Mówi się, że potrzeba jest matką wynalazków, a przyznać trzeba, że codzienne trudności, z którymi się borykano, były nad wyraz złożone i uciążliwe. Historia londyńskiej kanalizacji to konieczność przywołania smrodu sprzed jej pojawienia się, a wspomnienie zachwytu nad światłem żarówki, wymusza pogrążenie się w mroku nieśmiało rozrzedzanym przez świecę. Zabawne i plastyczne opisy przywołują przeszłość wprost namacalnie, poruszając wyobraźnię, drażniąc nozdrza i rozbudzając zdrową oraz pożądaną ciekawość.
Rzadko interesuje nas, kto stoi za budzącymi je do życia koncepcjami. A są to postaci nietuzinkowe, pełne pasji, często ekscentryczne, niemal zawsze intrygujące. Czasami trudno uwierzyć, że jakaś myśl mogła wykiełkować przy ówczesnym stanie nauki, i tylko czyjaś wyobraźnia, ambicja, lub czysty przypadek mogły zaważyć o losach wynalazków, bez których nie wyobrażamy sobie życia.
Bryson uczy nas badać otoczenie z dziecięcą ciekawością, nakazuje się pięknie dziwić i zaglądać za fasadę codzienności. Intrygują go historie zwyczajne, pozornie banalne i klinicznie normalne, a mimo to, pociągające i totalnie absorbujące.
kalofonia