Tytus, Romek i A'Tomek jako rycerze Bolesława Krzywoustego z wyobraźni Papcia Chmiela narysowani. Henryk J. Chmielewski. Prószyński i S-ka 2014
We wstępie do najnowszego albumu z serii „Tytus, Romek i A’tomek” Papcio Chmiel zastrzegł sobie, że jeśli czytelnik zechce autora „oskarżyć o czczość i pustkę myśli”, to powinien zdać sobie sprawę, że komiks zawiera „wątki do głębszego traktowania”. Mam co do tego poważne wątpliwości.
Całe szczęście, że autor dopuszcza krytykę dotyczącą „niezaradności myśli i faktów”, bo tych jest tu całkiem sporo. Początkowo komiks miał promować Wrocław w ramach Europejskiej Stolicy Kultury 2016, ale ilość nieścisłości kazała zweryfikować tę decyzję - najnowszy zeszyt z przygodami harcerzy i człekokształtnej małpy ukazał się więc zupełnie autonomicznie.
Miałam kiedyś kolegę, który forsował pogląd, że w książkach dla ninja celowo umieszcza się błędy, po to by wojownik uczył się czujności i pielęgnował w sobie podejrzliwość. Przypomniałam sobie tę anegdotkę przeglądając najnowsze przygody bohaterów mojego dzieciństwa. Kilka poważnych wpadek Papcia Chmiela zmusiło mnie do ciągłego sprawdzania faktów przytoczonych na stronach komiksu, a przecież wydanie to miało mieć charakter edukacyjny. Nie zgadza się data kapitulacji Wrocławia, koronacji Chrobrego, końca II Wojny Światowej i założenia wrocławskiego ZOO. Nie wiem, czy to wszystkie pomyłki, ale – jak prawdziwy ninja – założyłabym, że jest ich tu znacznie więcej.
Akcja komiksu osadzona jest w czasach Bolesława Krzywoustego, a tytułowi bohaterowie występują w roli jego dzielnych rycerzy. Uczestniczą w bitwach (choćby tej na Psim Polu), polowaniach, naradach z książętami i innych ważnych wydarzeniach tamtych dni. Dlaczego akurat ten wycinek historii? Ano po to, by „pokazać, że za Odrą żyły pierwej spokojne Plemiona Słowiańskie […] niźli zaborcze Ludy Germańskie”. Niechęć do Niemców akcentowana jest tu z prawdziwym uporem.
Na osłodę warto dodać, że „Tytus, Romek i A’tomek” nadal cieszą oko. Leciwy rysownik już dawno wyrobił sobie styl, za który pokochali go fani komiksu. Przez wszystkie lata jego kreska nie ulegała zasadniczym przeobrażeniom, a wygląd bohaterów serii zmieniał się w ledwo dostrzegalnych szczegółach. Gdyby wartość merytoryczna ostatniej książki dorównywała tej estetycznej, byłby to bardzo udany album.
Kalina Lubicz-Stabińska