Tomasz Organek wiele razy wywołał swoim głosem ciarki na moich plecach. Jest świetnym wokalistą, muzykiem i... niech przy tym pozostanie. Mimo świetnego twórcy, którego uwielbiam, książka mnie bardzo zawiodła.
Teoria opanowywania trwogi mimo ciekawego, mocnego początku najzwyczajniej mnie znużyła po 50 stronach. Styl, który początkowo uważałam za atut, z każdą stroną stawał się pretensjonalny i męczący. Jedynie momenty, w których akcja nabierała tempa, były nieco lepiej zbudowane i ciekawsze.
Liczyłam, że Organek w swoim debiucie zachwyci mnie, podobnie jak zachwyca jego muzyka, jednak tak się nie zdarzyło. Inteligentny, wrażliwy człowiek, piszący poruszające teksty, niekoniecznie może być dobrym pisarzem. Pragnęłam, aby ta książka pozostawiła we mnie jakiś ślad, coś, co nie dałoby mi spokojnie spać. Niestety jedyne co czuję po jej przeczytaniu to niesmak.