Spalone mosty. Eileen Curtright. Marginesy 2017
Książka Eileen Curtright jest ukazaniem dążenia do perfekcyjności samotnej matki. W pewnym momencie czytania przyszła mi do głowy sentencja: „dusza samotna jest nawet w towarzystwie”. Bowiem główna aktorka książki – Rebeecca, czuje się samotna, chociaż się do tego nie chce przyznać, nie ma komu zwierzyć się ze swoich rozterek, ponieważ boi się odrzucenia. Jednakże jest otoczona ludźmi, często dosyć bliskimi. Niekiedy bliskość ta jest wynikiem jej pociągów seksualnych, innym razem nieplanowanych spotkań, bądź też po prostu relacji rodzinnych. Jej dążenie do perfekcyjności w każdym względzie przysparza jej nie mało kłopotów, które stara się zwalczyć i zamienić w pozytywne doświadczenia, jednak nie wszystko uzależnione jest tylko od niej. W grę wchodzą bowiem dobro jej samej oraz jej syna, a pionki rozdaje przeszłość, której musi spojrzeć w oczy.
Książka początkowo prezentuje wzloty Rebeeki, która otrzymuje pracę swoich marzeń, zaczyna zarabiać, jej syn jest ideałem, jaki sobie wymarzyła, spotyka się z facetem. Jednak w niedługim czasie wszystko zaczyna się psuć, krok po kroku.
Tytuł Spalone mosty jest synonimem charakteru głównej bohaterki, poprzez który dokonuje ona decyzji, jakich nie może cofnąć i w ostatecznym rozrachunku doprowadza to do zawalenia się tego, co dotychczas zbudowała. Dopiero w ostatnich stronach książki, Rebecca przyznaje się do pewnej decyzji, która odbija się na życiu jej syna. Wówczas jej życie zaczyna nabierać nowego sensu i zaczyna budować nowe konstrukcje...