Spal pracownię matematyczną... i sam sobie wymyśl matematykę. Jason Wilkes. Prószyński i S-ka 2017
W ostatnich latach toczy się twardy spór o reformy w edukacji szkolnej, której to głównie zarzuca się przestarzałość. Głosy w tej sprawie są podzielone, niektóre z nich wprowadzane są w życie, chociaż w gruncie rzeczy, to jak wyglądać będzie system edukacji, jest najmniejszym problem uczniów. Największym i odwiecznym utrapieniem w szkolnych murach, jest nic innego, tylko matematyka. Świadomy tej udręki, z pomocą rusza Jason Wilkes. W swojej najnowszej książce Spal pracownię matematyczną... i sam sobie wymyśl matematykę, próbuje przekonać do królowej wszystkich nauk, wywracając do góry nogami wszystko to, co każdy wiedział o niej do tej pory.
Jason Wilkes jest jednym z tych szczęśliwców, którym udało się zrozumieć matematykę, ale nie stało się to w szkole, a podczas przeglądania jednej z książek, która zmieniła całe jego życie. Z typowej uczniowskiej antypatii do tego przedmiotu szkolnego, pojawiła się dożywotnia sympatia, która zaowocowała ukończeniem studiów z matematyki fizycznej. I co również ciekawe, aktualnie prowadzi on badania mózgu i ludzkiego zachowania za pomocą… matematyki.
Książkę napisał dla tych, którzy jak on dawniej, nienawidzili matematyki, próbując wytłumaczyć w niej, że to negatywne nastawienie wynika z niezrozumienia. Nie wini za to uczniów, a nauczycieli i wszystkich naukowców, przedstawiających suche fakty, zamiast odpowiedzi na pytania: dlaczego? skąd się to wzięło? Twierdzi, że pozorna trudność matematyki, wynika wyłącznie z tego jak jest nauczana. Tym nietypowym tytułem autor nie zachęca do złego, a zwyczajnie w dość bezpośredni sposób mówi czytelnikowi, aby pozbył się dawnego, wypaczonego przez system szkolnictwa, spojrzenia na królową nauk i stworzył własny prawidłowy obraz, czyli taki, który pomoże odkryć jej prawdziwe, lecz ukryte piękno.
Swoją opowieść Wilkes, rozpoczyna od podstawowych zagadnień, rozwijając je do tych bardziej skomplikowanych, przedstawianych zwykle dopiero na studiach matematycznych, co nie oznacza, że są one zrozumiałe wyłącznie dla studentów. Autor pokazuje, że w matematyce nie ma granic i każdy jest w stanie zrozumieć jej wyjątkowość, niezależnie od wieku. Rezygnuje z zawiłych terminów, na rzecz określeń obrazowych, które tworzy od podstaw, pobudzając przy tym wyobraźnię, dla przykładu – zamiast terminu przeciwprostokatna, stosuje sformułowanie długość drogi na skróty, a funkcje określa mianem maszyn, które mają określone działanie. Ciekawym pomysłem autora jest umieszczenie dialogów z czytelnikiem, a także matematyką. To bardzo zabawna wymiana zdań, w nietypowych sytuacjach, jak chociażby przebywanie w próżni, w której roztrząsają również prawa fizyki.
To nie jest konwencjonalny podręcznik do matematyki, a jak określa sam autor – eksperyment, który dotyczy nazwy terminu wymyślonego przez Jasona Wilkes’a prematematyka, co wyjaśnia bardzo oryginalnie: Jeśli matematyka jest kiełbasą, to prematematyka jest sposobem, w jaki robi się kiełbasę. Co oznacza również, że jedno bez drugiego nie istnieje.
Niewątpliwie, jest to jedna z najbardziej prekursorskich książek o matematyce i jeden z najbardziej oryginalnych i pozytywnie zakręconych nauczycieli, jakiego naukę udało mi się poznać. Książka jest prawdziwym tomiszczem niezrównanej wiedzy, a Wilkes najlepszym korepetytorem, przed zbliżającą się maturą. Każdy znajdzie tu wszystko, co powinien wiedzieć, by zmienić swój pogląd o matematyce, doceniając jej blaski. To jedna z niewielu nadziei, na lepszą przyszłość nauczania królowej wszystkich nauk, tak bardzo bagatelizowanej zresztą w szkolnych murach, oczywiście do czasu przeczytania tej książki.