Skrywana przesłość. Anna Birger. Prószyński i S-ka 2012
Ktoś w charakterystyczny sposób przeciera zabrudzone szkła okularów. Komuś zabawnie drga nos, kiedy kłamie; ktoś inny z kolei ma zwyczaj wygładzania ubrania czy bawienia się włosami w chwili zdenerwowania. Opisują nas i określają małe rzeczy i gesty, niedostrzegalne dla wszystkich, specyficzne i wyjątkowe, jednostkowe.
Jeden z bohaterów książki Anny Birger w chwilach zagubienia i zaniepokojenia przekręca zegarek na nadgarstku; czynność ta, z pozoru nieistotna, kształtuje postać, staje się spoiwem historii przeszłej z teraźniejszą.
Podoba mi się ten pomysł. Ukazuje moc detalu; przypomina, że osobowość człowieka to nie tylko tabelka z rubryką zalet i wad, czyny i zachowania, ale również gesty, to, co tak mało uchwytne, trudne do opisania.
Powieść Anny Birger traktuję jako książkę o przeszłości, o rzeczywistości II wojny światowej... gdyby oceniać jedynie historię dziejącą się w teraźniejszości, byłaby to ocena marna.
Główna bohaterka po śmierci babci, z którą nie utrzymywała kontaktu po przeprowadzce do Niemiec i poślubieniu Niemca otrzymuje spadek: kilkanaście zeszytów, w których babcia spisała swoje wspomnienia z czasów wojny. Bohaterka (Laura)– stereotypowa do bólu, wyemancypowana, piękna, zgrabna, ideał! Zna języki, umie się ubrać i umalować, a jej mąż jest zarazem namiętny, czuły, niezwykle taktowny i inteligentny. Jednocześnie jednak Laura jest tak bezlitosna, że aż trudno to uwierzyć. Nie chce znać swojej babci, nie chce jechać na jej pogrzeb, odmawia przyjęcia spadku itd.
Męczące starania autorki, aby ukazać czytelnikowi dobitnie, że mamy do czynienia z kobietą tak nowoczesną, że już bardziej nie można (i w tym samym stopniu irytującą).
Dość rozczarowująca lektura pierwszych stron zmienia się wraz z odczytywaniem dzienników babci, przynoszących zdecydowaną odmianę. O okrucieństwie wojny trudno mówić w ogóle; tu otrzymujemy relację pierwszoosobową, którą cechuje duża doza autentyczności. Są momenty przerażające, bolesne, traumatyczne; jest przyjaźń między dwiema kobietami, pobyt w getcie, doświadczenia, które zostawiają ślad na całe życie.
Książka, wbrew moim pierwszym przewidywaniom, jest zdecydowanie zajmująca. Cenię oszczędność wojennych opisów, oszczędność pod względem epatowania emocjami. Mimo, że Birger za pośrednictwem dzienników nie stroni od opisów cierpienia, nie są one egzaltowane. Tym bardziej być może uderzają. Rozwiązanie akcji, choć według mnie może nieco zbyt sentymentalne i przewidywalne, nasuwa się samo, nie można odmówić mu konsekwencji. Poza tym, jak sądzę, ma ilustrować uniwersalne przesłanie, które powieść w sobie zawiera: nikt nie zna całej prawdy o drugim człowieku, nawet tym najbliższym, ukochanym; człowiek składa się z szarości i półcieni raczej, aniżeli bieli i czerni.
Nie jest to literacki majstersztyk. Jest to książka trochę nieudolna, trochę jak debiut, nie znać tu pisarskiej wprawy, stylu i języka, które mogłyby zachwycić. Jednak, wbrew wszelkim jej wadom, płynie się przez treść gładko, ale nie zamyka się jej z lekkością i łatwością. To zaleta. Już na koniec, po lekturze, pozostaje sobie zadać pytanie: które gesty naszych ukochanych osób zapamiętujemy z miłością? Które wiążemy z nienawiścią, złością? A być może ten sam gest może mieć dwa, całkiem przeciwstawne znaczenia?
Hanna Pokorska