Augusta Docher, czyli Beata Majewska, to znana autorka powieści obyczajowych. Przez lata wypracowała sobie bardzo mocną pozycję na rynku powieści kobiecych. Tym razem zaskoczyła. Pod szyldem wydawnictwa Editio Red ukazała się jej najnowsza książka Rozdroża, bazująca na klasycznej powieści Charlotte Brontë Dziwne losy Jane Eyre. Jak udało jej się połączyć klasykę z nowoczesnością? Czy wyszła z tego starcia obronną ręką?
Jane Eye po stracie przyjaciółki opuszcza Nowy Jork, by zostawić za sobą złe wspomnienia. Otrzymuje pracę w charakterze opiekunki kilkuletniej dziewczynki w Anglii. Trafia do Thornfield Hall, ogromnego majątku należącego do sir Edwarda Rochestera. To miejsce, które zdaje się istnieć w zupełnie innej rzeczywistości. Staroświecki klimat rezydencji i panujących w niej zasad, przywodzą na myśl zamierzchłą epokę. Surowa, purytańska sceneria i zimne mury posiadłości przyprawić mogą o gęsią skórkę. Sytuacji nie poprawia trudny i opryskliwy charakter jej właściciela. Czy młodziutka i pełna entuzjazmu Jane odnajdzie się w nowej sytuacji? Jak poradzi sobie z ponurymi sekretami Thornfield, które po latach wypłyną z czeluści samego piekła?
Myślę, że wpływ na odbiór Rozdroży zależeć będzie od tego, czy znamy pierwowzór historii, czy też nie. Dziwne losy Jane Eyre czytałam już kilka razy. To jedna z tych powieści, do których lubię wracać. Ponadczasowa i wciąż aktualna. Podobnie jak twórczość wszystkich sióstr Brontë, których jestem wielką miłośniczką. Dlatego zaciekawiła mnie powieść Docher. Ciekawiło mnie, jak autorka podejdzie do tego tematu. Nie zestawiam obu książek. To nie miałoby sensu. Uważam, że współczesna, lekka i sprawnie wykreowana wersja, zachęci wiele osób do sięgnięcia również po klasyczny pierwowzór. Pisarce udało się wyśmienicie oddać klimat tamtej powieści i nie okaleczyć jej współczesnymi wtrętami. Mimo że bohaterowie nie poruszają się karocami, a w dłoniach dzierżą telefony komórkowe, wszystkie nowoczesne rozwiązania są bardzo umiejętnie wplecione w fabułę i nie rażą. Docher dała tej historii nowego ducha – lżejszego, zabawniejszego i na pewno łatwiejszego do strawienia.
Najistotniejszą różnicą między oryginałem a wersją Augusty Docher jest to, że w jej powieści poznajemy Jane jako dorosłą już kobietę. W oryginale śledziliśmy jej losy także jako kilkuletniej sieroty. Zmienione zostało także nazwisko z Eyre na Eye. To dwie podstawowe rzeczy, które rzucą się w oczy osobom, które miały przyjemność czytać powieść Brontë. Opowieść o Jane to zdecydowanie jedna z najbardziej smutnych, poruszających historii literackich. Kobieta, która z biednej, zahukanej dziewczyny przeradza się w silną i świadomą swych potrzeb kobietę, porusza czytelnicze serca od prawie dwustu lat. Fenomen tej książki to prawda. To opowieść o ludziach, którym los nie podarował prostych dróg. Opowieść o samotności, strachu i bólu, który toczy niczym rak. Docher uwspółcześniając tę historię nadała jej nowy ton i podarowała nowe życie. Zrobiła to w sposób doskonały. Ta wersja niewątpliwie trafi do współczesnych kobiet, szczególnie tych młodszych. Rozbawi i wzruszy. Autorce udało się rewelacyjnie oddać klimat historii i nie sprawić, że stała się banalna.
Lekkie pióro i zamiłowanie do miłosnych historii to cechy rozpoznawalne Augusty vel Beaty. Jej czytelniczki będą zadowolone z Rozdroży. Nie jest to typowa historia miłosna. To książka napisana z pasją i wyczuciem. Radość przemieszana z goryczą. Pełna paleta emocji, które zapewnią wspaniałą rozrywkę. Ja, jako miłośniczka twórczości Charlotte i jej sióstr, poczułam się po tej lekturze usatysfakcjonowana. Obawiałam się, że pisarka może nie udźwignąć ciężaru tego wyzwania, ale myliłam się. Docher bardzo przekonująco opowiada swoją wersję historii brzydkiej i samotnej Jane. Odnoszę wrażenie, że włożyła w tę książkę mnóstwo serca. To się czuje. Gdy pisze o miłości czuć w tym ogień. Gdy opowiada o smutku, czujemy go głęboko w duszy. Rozdroża czyta się po prostu rewelacyjnie. Książka wciąga niczym narkotyk. Nie zawaham się powiedzieć, że to dojrzała i precyzyjnie przemyślana powieść, która pozwoli pisarce pozyskać nowe, wierne grono czytelników. To duża rzecz przekonać fanów klasyki, takich jak ja. Po lekturze poczułam dużą satysfakcję. Ostanie rozdziały wręcz celebrowałam. Zawsze jest mi ciężko rozstać się z Jane. Tym razem także tak było, a to stanowi najlepszy dowód na to, że Docher porywając się na bardzo trudne zadanie wywiązała się z niego w stopniu celującym. Okazuje się, że jest mistrzynią prezentowania wachlarza uczuć targających bohaterami. Są żywi, krwiści, plastyczni. Jestem przekonana, że gdyby Charlotte Brontë żyła, uznałaby Rozdroża za piękny hołd dla swej powieści.