Religia nie ma uczuć. Marcin Holdenmajer. Novae Res 2017
Tak. Religia dzieli. Oddziela żony od mężów, przyjaciół od przyjaciółek, ojców od synów, ludzi od zwierząt – te słowa wywarły na mnie znaczący wpływ i ukazały przesłanie całej lektury. Są one niejako podsumowaniem rozważań autora w pierwszej części książki. Każdy z rodziałów opowiada historię ludzi, którzy dali się zwieść wierze i jej systemowi. Tytułami rozdziałów jest dwanaście grzechów, przewinień. Książka zakończona jest podsumowaniem autora i wyjaśnieniem, dlaczego powstała książka oraz jakie przesłanie niesie. Ma ona wzbudzić wśród czytających naturalny rozgłow i sprowokować do myślenia.
Ludzie na całym świecie, od zarania wieków zatracali się w wierze, różnej wierze. Poddawali się nakazom, zakazom, regulaminom, bożkom, instytucjom wiary i wszelkim pomysłom, jakie są jedynie umyślnym działaniem skierowanym do społeczeństwa, w celu wywarcia na nich konkretnego wpływu. Ja, podobnie jak autor, nie jestem z tych, którzy wierzą w kościelne nazwy, sutanny czy tytuły. Wierzę w miłość i wzajemny szacunek międzyludzki, bo Bóg tego od nas oczekuje. Nie musimy spędzać mnóstwa czasu na modlitwach, chodząc do kościoła i dając na niego kosztowne datki. To działanie jak najbardziej dobrowolne, ale niekonieczne. Jednakże umyślnie napędzane przez duchownych jako poprawne i jedyne, jakie może zaprowadzić człowieka przed bramy niebieskie. Dlaczego mnie to nie dziwi? Otóż sprawa jest prosta. Przecież kapłani, kapelani i duchowni utrzymują się z naszych datków, to dzięki nam jeżdżą najlepszymi samochodami, mają własne domy...Jednakże zauważcie, że to samoistnie napędzane koło. Bowiem spójrzcie jaką rolę odgrywają w naszym społeczeństwie. Są niekiedy synonimami króla, którego nakazy należy wypełniać. Dlaczego? Ponieważ inaczej nie dostąpimy miłosierdzia Bożego, bo zostaniemy skazani na wygnanie, zostaniemy zlinczowani, ukamienowani, czy nawet zamordowani, w zależności od miejsca na świecie i wyznania. Tym działaniem pozbawiają społeczeństwo uczuć. Jednakże to dzięki nam oni rosną w siłę, dzięki temu, że się ich boimy, nie potrafimy przeciwstawić i dajemy im na tacy to, czego od nas oczekują. Jednakże to są zwykli ludzie, nie żadni wysłannicy, czy bogowie. Bóg jest jeden. Jeden dla całego świata. A wysłannikiem może być każdy z nas. Każdy, kto ma siłę walki i potrafi dotrzeć do ludzi tak, aby czynili dobro, nie zatracali się w złu jakie coraz bardziej się szerzy. Należy nauczyć ludzi kochać i zarażać innych tą miłością, a nie płacić i chłostać, jak nakazują różne wierzenia.
Można być wierzącym, ale nie wierzyć w te wszystkie bzdury. Nie kierować się uprzedzeniami. Być pastorem, ale nie fanatykiem. Być proboszczem, ale kochać geja. Być kapłanem, ale nie pedofilem. Wierzącym, ale wierzyć w miłość Boga, a nie w doskonałość własnego myślenia.
Polecam tę książkę, powinien ją przeczytać każdy z nas, zarówno dewoci, zwykli wierzący oraz ateiści.