Tytuł książki Lodro Rinzlera wskazywać może na tematyczne powiązanie z buddyzmem, wymieniony w nim bowiem zostaje główny założyciel czy duchowy przewodnik tej filozofii. Z drugiej strony, widniejący na okładce podtytuł informuje nas nieco zagadkowo o przeznaczeniu owej publikacji, która stanowić ma swojego rodzaju pokoleniowy przewodnik po życiu. Sięgnąwszy po wspomnianą pozycję spodziewałam się kolejnego wprowadzenia do nauk lub czegoś na kształt krótkiego streszczenia podstawowej problematyki. Dodatkowo utwierdzał mnie w tym przekonaniu fakt, iż autor jest praktykiem medytacji i nauczycielem buddyzmu. Po całościowej lekturze tekstu Lodro Rinzlera mogę w sposób ogólny określić go mianem poradnika, poradnika z domieszką buddyzmu podanego w wersji nowoczesnej dla początkujących. Jak we wszystkich tego typu pozycjach, punkt wyjściowy stanowi założenie, iż współcześnie nie potrafimy żyć pełnią życia, co najczęściej budzi w nas frustrację i prowadzi do cierpienia. Jednakże, proste ćwiczenia, porady i nauki przedstawiane przez autora, mają według niego, zapewnić nam odnalezienie własnego kompasu moralnego oraz „godności serca”. Zaznacza on także w krótkim wprowadzeniu, że Przychodzi Budda do baru nie jest tradycyjną książką o medytacji, zaś czytelnicy mogą czerpać przyjemność z lektury nie będąc buddystami.
Od pierwszego rozdziału wyraźnie zauważalny jest specyficzny język autora. Wcielając się w rolę kumpla-nauczyciela próbuje uwspółcześnić przekaz i dostosować go do wymagań przeciętnego odbiorcy. Podobny zabieg przekształcania tradycyjnej wiedzy w nowszą, bardziej zrozumiałą formę stosuje w swoich książkach lama Ole Nydahl, dzieje się to jednak w sposób mniej jaskrawy i nachalny. Nadmiar kolokwializmów, zdania-slogany i styl ziomka spod bloku sprawiają, jak sądzę wbrew intencjom nadawcy, że zainteresowanie treścią ustępuje irytacji i trudnościom w lekturze. A szkoda, gdyż autor zawiera w swojej książce wiele ważnych i ciekawych kwestii, takich jak samodoskonalenie się, pracę z emocjami, czy kreowanie wspólnej rzeczywistości, w której żyjemy.
Autor świadomy tego, iż większość czytelników sięgających po jego książkę to najpewniej laicy, osoby chcące dopiero wkroczyć w świat buddyzmu, czy po prostu ludzie zainteresowani bogatą filozofią Dalekiego Wschodu, dopasowuje swój przekaz do tego rodzaju odbiorców. Dużo miejsca poświęca praktycznym ćwiczeniom, w tym niezwykle istotnej w buddyzmie technice medytacyjnej. Ciekawe i z całą pewnością pomocne dla zainteresowanych, okazać się mogą opisane krok po kroku sposoby radzenia sobie z negatywnymi emocjami. Lodro Rinzler kreśli przykładowe sporne sytuacje pojawiające się w życiu każdego z nas i przy pomocy wykreowanych przez siebie bohaterów, takich jak złośliwy kolega z prasy – Bogdan, ukazuje proste rozwiązania konfliktu.
Na pochwałę zasługuje spójna i logicznie uporządkowana konstrukcja książki. Dobrze rozplanowana treść poszczególnych rozdziałów pozwala czytelnikowi na stopniowe poznawanie głównych założeń buddyzmu i nie wywołuje poczucia zagubienia. Jak zauważa we wstępie autor; książka ta powinna stanowić przede wszystkim przewodnik życiowy i mam wrażenie, że w tej kwestii zamysł twórcy jest równie konsekwentnie realizowany. Lodro Rinzler proponuje w pierwszej kolejności rozpoznanie własnej sytuacji i rozwinięcie świadomości nieograniczenia, następnie wskazuje na wpływ otoczenia i potrzebę harmonijnego współżycia. Porusza wszystkie najważniejsze tematy pojawiające się w życiu człowieka, takie jak: miłość i seks, rodzina, przyjaciele i inni ludzie, pieniądze, zdrowie, starość i śmierć. Podkreśla również niezwykle ważną rolę współczucia, cierpliwości i dyscypliny.
Przychodzi Budda do baru to dobra pozycja dla osób, które rozczarowane wskazówkami współczesnej psychologii pragną odnaleźć własny przepis na szczęście lub poszukują odpowiedzi na pytanie, jak czerpać przyjemność z życia. Co szczególnie ważne, każdy z nas może skorzystać z filozofii liczącej sobie 2,5 tys. lat tradycji, gdyż wskazówki i mądrości, które w sobie zawiera, mają ponadczasowy i uniwersalny charakter. Jak podkreśla Lodro Rinzler nie trzeba być buddystą, aby skorzystać z jego poradnika.
Marta Mikołajczak-Kuhnert