Pomiędzy. Anna Onichimowska. Ezop 2012
Jeszcze nigdy w życiu, nie spotkałam się z tak daleko posuniętą konsekwencją i uporem jak w przypadku Anny Onichimowskiej i jej zbioru opowiadań „Pomiędzy”. Niestety, niechlubna to stałość, bo dotyczy permanentnej skłonności do zanudzania czytelnika (niekończące się rozwijanie akcji), trywializowania języka (np. zdanie „Nie krył się ze swoją skłonnością do dziecioróbstwa”, z opowiadania zatytułowanego „Adopcja”) i (na domiar złego) pozbawiania opowieści jakiejkolwiek sensownej puenty. Przemysław Czapliński, literacki krytyk i profesor literatury współczesnej na Uniwersytecie im. A.Mickiewicza w Poznaniu mawia, iż „Opowiadanie to forma niesłychanie okrutna, która wymaga szybkiego zawiązania akcji, wyrazistego pomysłu fabularnego, zróżnicowania postaci i indywidualnego języka”. Tu, mimo włożonego trudu, nie mogę się doszukać ani jednego z wymienionych komponentów.
Z założenia „Pomiędzy” miało opowiadać o ludziach wykluczonych, zawieszonych (no właśnie) POMIĘDZY tym co powszechnie uznawane za normalne a tym, co już niekoniecznie. Stąd mamy tu i bohatera czule opiekującego się monstrualnie dużą dynią i bohaterkę widzącą słonie w swoim rodzinnym domu. Mężczyznę mającego nieodpartą skłonność do przedłużania gatunku, jak i kobietę której skłonnością jest z kolei gromadzenie wokół siebie masy niepotrzebnych już przedmiotów. Mamy syreny, zagubione dzieci, domy okryte tajemnicą i człowieka, który pewnego dnia po prostu postanowił już nic więcej nie mówić. Wszystko to piękne, ale co z tego wynika?
Mężczyna zamilkł pewnego wrześniowego dnia o godzinie 15 czasu miejscowego. W jego rodzinie zwyczaj nabierania wody w usta istniał od zawsze i karanie najbliższych ciszą nie było niczym nadzwyczajnym. Do tej pory nikt nie pobił rekordu babki, która milczała równe pół roku. Gubiono się w domysłach, o co jej poszło. Sprawę uznano za załatwioną w chwili, gdy nagle zapytała co będzie na obiad
Wybrany fragment nie jest przypadkowy, gdyż mimo rekomendacji na okładce („momentami nieodparcie śmieszna lektura”), zdołał mnie rozbawić jako jedyny.
Lecz teraz pora na pozytywy. Niestety, książkę ratuje tylko przepiękne opracowanie graficzne i projekt okładki autorstwa Anny Niemierko, dzięki którym mimo iż pusta w środku, piękna i estetycznie pobudzająca to rzecz. Szkoda, że w środku zamiast treści można by równie dobrze umieścić przepisy kulinarne lub rozkład jazdy autobusów… Chyba po raz pierwszy, mimo szczerych chęci nie potrafię doszukać się literackich atutów przeczytanej książki. Niech autorka i przyszłe pokolenia mi to wybaczą, ale moim zdaniem po prostu nie sposób. Anna Onichimowska i jej „Pomiędzy” to nie najlepszy przykład na zrealizowanie dość przecież kreatywnej formy jaką jest opowiadanie. Jak widać, nawet 20 krótkich form, nie gwarantuje choć jednej wybitnej lub conajmniej dobrej, no, niech będzie – choćby niezłej.
Na swoje usprawiedliwienie mam słowa Edwarda A. Murphy’ego, którego cytat otwiera tę pozycję – Człowiek postępuje rozsądnie wtedy i tylko wtedy, gdy wszystkie inne możliwości zostały już wyczerpane
Cóż, z przykrością stwierdzam, że w tym przypadku wyczerpałam już wszelkie inne możliwości wyłuskania z recenzowanej książki czegoś (czegokolwiek!) wartościowego, co mogłabym z czystym sumieniem polecić wszystkim potencjalnym Czytelnikom.
Anna Solak