Po szóste, nie odpuszczaj. Janet Evanovich. Fabryka Słów 2013
Szósta część perypetii Stephanie Plum rozpoczyna się od wątku kończącego część piątą, "Przybić piątkę". Którego: Komandosa czy Joe Morellego, Stephanie zaprosiła do swojej sypialni?
Zasadnicza część akcji rozpoczyna się pięć miesięcy później. Stephanie Plum musi interweniować, gdy Carol Zabo, jej koleżanka z liceum, stoi na zewnętrznej balustradzie mostu łączącego brzegi rzeki Delaware. Stephanie, ze spokojem podchodzi do tego wydarzenia. Dlaczego?
Carol miała na sobie kurtkę z Wilson Leather za czterysta dolarów. Nie skaczesz z mostu w kurtce za czterysta dolarów! Tak się po prostu nie robi. Kurtka byłaby do niczego. Carol pochodziła z Grajdoła, jak ja, a w Grajdole oddaje się kurtkę siostrze i dopiero wtedy skacze z mostu.
Kolejna sprawa, jaką musi się zająć Stephanie, przerosła jej najśmielsze oczekiwania. Komandos, do czego zdążył już przyzwyczaić, stał się nieuchwytny. Nikt tym stanem rzeczy zbytnio by się nie przejął, gdyby nie fakt, iż stał się poszukiwany przez policję, jako świadek widziany w miejscu popełnienia zabójstwa. Stephanie nie ma złudzeń, co do tego, iż marne są jej widoki na kasę za doprowadzenie Komandosa, jak tylko nie będzie chciał być znaleziony, nikt go nie znajdzie. Poza tą sprawą, jest jeszcze jedna, którą mogłaby się zająć. Morris Munson, aresztowany za spowodowanie śmierci w wypadku samochodowym. Ot, zwykły dzień pracy łowcy nagród. Rzecz jasna, Stephanie nie uda się wywinąć od sprawy Komandosa, przez co automatycznie zyskuje dwóch podejrzanych znajomych, grożących jej torturami i śmiercią, jeśli nie doprowadzi ich do niego.
Zabawa w "Po szóste. Nie opuszczaj" zaczyna się rozkręcać. Po raz szósty, Janet Evanovich nie obniża poprzeczki w kreowaniu postaci Stephanie Plum i reszty mieszkańców Grajdoła. Miłośników Plum oczywiście nie muszę przekonywać do sięgnięcia po najnowszą część serii. Tym, którzy jeszcze nie poznali nieustraszonej łowczyni nagród, polecam nie zwlekać dłużej i nadrobić zaległości, a uśmiech nie zniknie z waszych twarzy na długo.
/MC/