Sierpień 1944. W europejskiej stolicy trwa powstanie przeciwko niemieckiemu okupantowi. Ludność cywilna spontanicznie buduje barykady, kobiety szyją powstańcze opaski, naprędce przygotowywane są koktajle Mołotowa. Tymczasem oczekiwana pomoc wyzwoleńczej armii nie nadchodzi. Ta stacjonuje niedaleko miasta, jednak jej głównodowodzący wedle rozkazu czekają. Kto wkroczy do stolicy szybciej? Sojusznicza, wyzwoleńcza armia, czy wysłane przez Hitlera posiłki? Do zrównania miasta z ziemią nie dochodzi. Wyzwoleńcy wkraczają, niedobitki nazistowskich oddziałów poddają się, a tłumy wiwatują na cześć zwycięstwa. Historia alternatywna? Bynajmniej - to czyste fakty opisujące wyzwolenie Paryża. Przypominają się słowa Marks o powtarzalności historii. To, co w Warszawie skończyło się tragedią - opisywaną między innymi przez Normana Daviesa i Alexandre Richie, w Paryżu skończyło się farsą, od której zaczynają książkę Beevor i Cooper.
Apogeum paryskiego powstania. Wokół powstańczych grup zbierają się tłumy gapiów. Kiedy tylko nadjeżdża jakiś zabłąkany samochód ludzie czmychają za drzwi kamienic, by zza zatrzaśniętych pospiesznie okiennic oczekiwać na rozwój wypadków. Niektórzy zamieniają swe parapety w loże, część wzięta za snajperów kończy w głupi sposób swój żywot. Prostytutki z Placu Pigalle prowadzą swych germańskich klientów w zasadzki. Powstańcy w przypływie głodu chowają karabiny i udają się na domowy obiad. Ich przeciwnikom też raczej nie spieszno do starcia, dlatego ograniczają się do sporadycznego ostrzału z zajętych wzgórz. Co najważniejsze, powstańcy to przeważnie komuniści, zaś opieszałą wyzwoleńczą armią są siły alianckie. Zbliżający się do Paryża generał de Gaulle zdaje sobie sprawę, że następne miesiące i lata to decydująca w jego życiu rozgrywka o władzę nad francuskim ludem. Jego znaczna część wciąż ceni kolaborującego z okupantem, podstarzałego marszałka Petaina. Z drugiej strony, od momentu inwazji w Normandii na sile przybrali komuniści, wciąż zasłuchani w głos moskiewskiego wujaszka Joe. Co więcej, na biurku prezydenta Roosevelta leży też opracowany wariant utworzenia we Francji czegoś na kształt strefy stabilizacyjnej. De Gaulle ma poczucie misji i świadomość tego, że lata okupacji spędził popijając angielską herbatę. Być może dlatego, gdy nad głowami wiwatujących Francuzów świszczą kule wprawiając w panikę tłum, jego sylwetka jak gdyby nigdy nic jest dumnie wyprostowana.
„Tamtej nocy po raz pierwszy w historii żołnierze bawili się chyba lepiej niż dowódcy, To, co za dnia Simone de Beauvoir nazwała debauche de fraternite ( rozpustą braterstwa), nocą zmieniło się w debauche tout court ( po prostu rozpustę). Niewielu żołnierzy spało tamtej nocy samotnie. Major Massu, który po kolacji w Pałacu Inwalidów wrócił do batalionu obozującego wokół grobu nieznanego żołnierza przy Łuku Triumfalnym, napisał później, że woli spuścić zasłonę milczenia na to, co tam zastał. Miłość uprawiano tak otwarcie, że katolicka grupa zaczęła nawet w pośpiechu rozprowadzać skierowane do młodych paryżanek ulotki o treści: ,, Pamiętajcie, aby w radości z wyzwolenia nie pozbawić się cnoty. Myślcie o swoich przyszłych rodzinach’’.
Paryż wyzwolony to fascynujący obraz Francji okupowanej, wyzwalanej i wyzwolonej. I choć duet Beevor-Cooper bierze pod lupę przede wszystkim konflikty polityczne, jakie wstrząsały powojennym krajem miłośnicy historii życia codziennego znajdą w niej z pewnością coś dla siebie. Konia z rzędem temu, kto wiedział, że z uwagi na zbyt silne zainteresowanie rozdawanymi przez żołnierzy gumami do żucia, amerykańskie czołgi jeździły po Paryżu z domalowanym napisem „no gum”. Tymczasem najczęściej przesyłanym do żołnierzy produktem zza oceanu były… nylonowe pończochy. Jak pisał jeszcze przed wojną najsłynniejszy paryski Amerykanin Henry Miller: „ Paryż jest jednym z miejsc, gdzie kobieta krąży jak kotka w rui- szuka miłości, ale zadowoli się seksem w każdej chwili.
Maciej Kuhnert