Pan Pierdziołka spadł ze stołka. Kasia Cerazy. Zysk i S-ka 2012
03-01-2013
/
/ Kategoria
Recenzje
Wygląda na to, że pan Tadeusz Zysk z poznańskiego wydawnictwa Zysk i S- ka przypomniał sobie swoje dzieciństwo i rymowanki, które słyszał od swojej mamy. Być może pozazdrościł również wydawnictwu Zakamarki, które ostatnio przoduje w literaturze dla naszych milusińskich, i postanowił spróbować swych sił w rynkowej walce ze swym wydawniczym przeciwnikiem. „Wybór i opieka redakcyjna” powtarzanek i śpiewanek zamieszczonych w wydanym przez Zyska zbiorze zatytułowanym „Pan Pierdziołka spadł ze stołka”, stał się udziałem samego eponima (tzn. T. Zyska) oraz dwójki jego współpracowników.
Jeśli ktoś podchodzi sceptycznie do tego typu wierszyków, powinien wyzbyć się uprzedzeń i dokładnie nową książkę przejrzeć. Zabawa z nią może być naprawdę przednia, z zakamarków pamięci powracają chwile, o których dawno zapomnieliśmy. W książeczce znajdują się wyliczanki i wierszyki znane (np. „Wlazł kotek na płotek…”, „Idzie kominiarz po drabinie…”) i te niekoniecznie znane („Szły pchły koło wody…”, „Idzie jeż, mały jeż…”), zarówno grzeczne („Mam chusteczkę haftowaną, co ma cztery rogi…”, ”Siała baba mak…” ) jak i niegrzeczne („Jedziemy na wycieczkę…”, „Siedzi baba na cmentarzu…”). Można trafić też na swoiste dziecięce ballady kryminalne – „Wpadł pies do kuchni…” i „W małym mieszkanku na Mariensztacie…”, które nadają się dla starszych dzieci. W sumie książka mieści 70 rymowanek na 47 stronach.
Jeśli mamie lub tacie zależy, by ich dzieci nie ominęło coś, co było nieodłączną częścią dzieciństwa ich rodziców, warto by sięgnęli oni po tę książkę – ma ona moc odświeżenia pamięci. Przypomni, lub na nowo nauczy, zabawnych rymowanek, które mogą dać dziecku wiele radości. Lektura wierszyków z pewnością wywoła również uśmiech na twarzach starszego pokolenia i pomoże w ponownym nawiązaniu nici porozumienia z naszymi rodzicami, którzy słysząc je, przypomną sobie własne dzieciństwo, a także czas, kiedy nas wychowywali.
Drugim aspektem, który warto omówić jest szata graficzna książki. Wydanie w formacie A4, w twardej oprawie, zilustrowane zostało przez Katarzynę „Kasię” Cerazy (chyba nie lubi ona pełnej wersji swego imienia podobnie jak nasz minister spraw zagranicznych), absolwentkę ASP w Gdańsku, autorkę paru wystaw, wyróżnioną w kilku polskich konkursach plastycznych, która – jak sama pisze – „ilustracje i fotografie robiła od zawsze, niestety ‘do szuflady’, a teraz chciałaby się nimi dzielić”. Ze szkodą dla reszty świata i – w szczególności – dla psychiki dzieci, które oglądać będą ilustracje w książce wydanej przez wydawnictwo Zysk. Na myśl przychodzą określenia takie jak turpizm, prymitywizm, w ekstremalnych przypadkach nawet makabra i epatowanie brzydotą, które może powodować zniesmaczenie odbiorców (np. przy wierszykach „Tańcowały dwa Michały…”, ”Głowa jak bomba, nos jak trąba…”, „W małym mieszkanku na Mariensztacie…”, czy „Napił się dziadek ciepłego winka…”).
Pozostałe ilustracje są z reguły znośne, momentami bywają nawet zabawne.
W związku z powyższym stajemy przed trudnym wyborem – zachęcająca treść i nie zachęcająca forma. Na korzyść książki przemawia stosunkowo niska cena i bogactwo rymowanek zapełniających jej stronice. Szybko zapadają one w pamięć i po krótkim czasie z pewnością rodzice będą mogli czytać je swoim dzieciom bez patrzenia na nieudane rysunki.
Michał Surmacz
Michał Surmacz