Pamiętnik i inne pisma z getta. Janusz Korczak. W.A.B 2012
Rok 2012 został uchwalony przez Sejm rokiem Janusza Korczaka. Z inicjatywą wyszedł Marek Michalak, obecny Rzecznik Praw Dziecka, argumentując, że właśnie teraz mija 70 lat od śmierci wybitnego pediatry i pedagoga, i okrągłe 100 lat od założenia przez niego słynnego Domu Sierot przy ul. Krochmalnej 92 w Warszawie. Równie nieprzypadkowe jest wobec tego najnowsze wydawnictwo WAB-u, a mianowicie „Pamiętnik i inne pisma z getta” Janusza Korczaka. W jego skład wchodzą zapiski z lat 1940-42, osobiste przemyślenia i pisma urzędowe, listy i odczyty, a także wiele drobnych urywków dotyczących spraw formalnych związanych z prowadzeniem społecznej instytucji w ciężkich realiach okupacji i zwykłego, codziennego życia.
„Samotność nie boli. Cenię wspomnienia. Kolega szkolny-miła gawęda przy szklance czarnej kawy, w przygodnej, zacisznej cukierence, gdzie nikt nie przeszkodzi. – Nie szukam przyjaciela, bo wiem, że nie znajdę. Nie pragnę wiedzieć więcej niż można. Zawarłem z życiem umowę: nie będziemy przeszkadzali sobie wzajemnie. Nie przystoi skakać sobie do oczu, zresztą bezskutecznie. I w polityce zdaje się nazywa się to: rozgraniczyliśmy sferę wpływów. Dotąd i nie więcej, i nie dalej, i nie wyżej. Ty i ja.”
Korczak, a właściwie Henryk Goldschmit, był spolonizowanym Żydem, pisarzem, lekarzem i nauczycielem z zamiłowania. Całe swoje życie poświęcił pracy z dziećmi, dla nich też tworzył i pisał bajki i opowiadania, choćby najbardziej znane „Król Maciuś Pierwszy” czy „Kajtuś Czarodziej”. W 1940 roku wraz z Domem Sierot wcielony do stołecznego getta, a dwa lata później wywieziony do obozu w Treblince, gdzie ostatecznie zginął, choć jako osoba powszechnie znana poza granicami kraju miał szansę starać się o azyl w krajach alianckich. Skala jego poświęcenia i troski o los najmłodszych do dziś budzi niemy podziw, podobnie jak pogoda ducha i niezwykłe pogodzenie się z nieuchronnym losem.
„Zróbmy bilans. Ma, winien. Gdyby można wiedzieć, ile jeszcze lat, kiedy kres. Jeszcze śmierci w sobie nie czuję, ale już ją rozważam. – Jeśli mi krawiec szyje nowe ubranie nie mówię: „to już ostatnie”; ale to biurko i szafa na pewno mnie przeżyją. – Porozumiałem się z losem i z sobą. Znam swą drobną wartość i znaczenie. – Bez wybryków i niespodzianek. – Będą surowsze i łagodniejsze zimy, będą dżdżyste i skwarne lata. I miłe chłody, i burze, i kurzawy.”
Książka, spajająca w całość zapisany na kartach pamiętnika i pism dorobek życia, to z pewnością lektura niełatwa. Z dwóch powodów. Po pierwsze, nie trudno się domyślić, że ze względu na okoliczności w jakich przyszło mu pisać (realia wojenne, do tego nawał obowiązków i spraw koniecznych do rozwiązania za dnia, stąd Korczak najczęściej pisał nocą lub o świcie) zapiski są bardzo chaotyczne, momentami nielogiczne dla postronnego czytelnika. Urywki zdań, luźne zdania wrzucone w ciągłą narrację, niekiedy pojedyncze słowa mające być być może zalążkiem kolejnej, niedokończonej już myśli. Po drugie, ogrom nieszczęść, zmartwień i trosk jakie wyzierają z tych fragmentów przytłacza.
„Byle nie gorzej. – Bo gdyby można powiedzieć słońcu: stań, to chyba teraz.” Niemile zaskakuje i zasmuca, by potem ukazać promień słońca, jakim stało się nastawienie Korczaka – w zależności od sytuacji zdeterminowanego by nieść pomoc lub pogodzonego z losem. Postawa, mogąca być wzorem i inspiracją, dla kolejnych pokoleń czytających jego wspomnienia.
Anna Solak