Noc po nocy. Lucy Miosga. WFW 2013
15-07-2013
/
/ Kategoria
Recenzje
„Noc po nocy” to krótka opowieść o trudnych relacjach pomiędzy płciami. Lucy (a właściwie Lucyna) Miosga odmalowuje portret współczesnej kobiety w momencie jej wchodzenia w dorosłość.
Główna bohaterka – Julia, właśnie opuszcza rodzinne gniazdo, które dotąd było jej azylem i kryjówką przed podstępnym światem zewnętrznym. Trudność tego doświadczenia wynika z wielu przyczyn, z których najbardziej istotne dla ostatecznego ukształtowania się osobowości Julii stanowią: nadopiekuńczość rodziców, przykre doświadczenia z mężczyznami i, co gorsza, ich nieunikniona wypadkowa jaką jest androfobia. To właśnie irracjonalny (czyżby? a może jednak jak najbardziej uzasadniony) lęk przed mężczyznami stanowi największy problem Julii, której dotąd dane było spotykać na swej drodze jedynie pozbawionych skrupułów osiłków, przemądrzałych pseudointeligentów i zezwierzęconych erotomanów, używających do myślenia innej części ciała niż stworzona ku temu głowa. Były to typy tak charakterystyczne i przewidywalne w swoich zwyczajach, że z łatwością dały się zakwalifikować w kilka podstawowych zbiorów. W ten sposób powstał katalog mężczyzn, z jakimi Julia miała dotąd do czynienia i jakich postanowiła już odtąd unikać za wszelką cenę. Dajmy na to taki „żubroń” – typ samca alfa, owłosionego troglodyty, święcie przekonanego o swojej wyższości i dominacji, który na każdym kroku prezentuje roszczeniowy tryb podejścia do świata. Albo „szakondor”, który jest nikim innym jak tylko przeciętnym mężczyzną w średnim wieku, przeżywającym akurat wiadomy kryzys i szukającym potwierdzenia męskości w ramionach naiwnych młodych kobiet naszpikowanych marzeniami o wiecznej i romantycznej miłości płynącymi ze srebrnego ekranu.
Oddała mu siebie, swoje ciało i duszę. A on zniszczył wszystko pozostawiwszy gorzki smak niezatartych wspomnień. Nie była to opowieść o pięknej miłości, jaką Julia spodziewała się usłyszeć. Była to lekcja z cyklu „Z kamerą wśród ludzi”. Julia zapisała tę lekcję w pamięci szczegół po szczególe: sytuacje, słowa, gesty, typ i charakter napastnika. Przeanalizowała sposób w jaki przyczaja się na upatrzoną zdobycz, po czym ją atakuje i obezwładnia, by na koniec boleśnie rozszarpać bezbronną ofiarę. W ten sposób powstał kolejny typ mężczyzny, którego należy się wystrzegać […].
Całość napisana sprawnie i zwięźle, ale… no właśnie, ale nic poza tym. Czyta się to dobrze, momentami czarny humor skłania do niewymuszonego uśmiechu, innym razem fatum jakie krąży nad bohaterką zasmuca, jeszcze innym wizja równie bezczelnych co beznadziejnych przedstawicieli płci brzydkiej (w tej historii brzydkiej ewidentnie) irytuje i złości. Czyli niby wszystko jest tak jak być powinno, książka wzbudza emocje. Problem w tym, że jak na tak wdzięczny i umożliwiający literackie akrobacje temat, są to emocje letnie. Wielka szkoda. Niemniej jednak Lucy Miosga zaintrygowała mnie jako autor i choć polecania książki znajomym przy najbliższej okazji pewna nie jestem, to jednak przekonana że po jej kolejny tytuł sięgnę z zainteresowaniem, już owszem.
Anna Solak
Główna bohaterka – Julia, właśnie opuszcza rodzinne gniazdo, które dotąd było jej azylem i kryjówką przed podstępnym światem zewnętrznym. Trudność tego doświadczenia wynika z wielu przyczyn, z których najbardziej istotne dla ostatecznego ukształtowania się osobowości Julii stanowią: nadopiekuńczość rodziców, przykre doświadczenia z mężczyznami i, co gorsza, ich nieunikniona wypadkowa jaką jest androfobia. To właśnie irracjonalny (czyżby? a może jednak jak najbardziej uzasadniony) lęk przed mężczyznami stanowi największy problem Julii, której dotąd dane było spotykać na swej drodze jedynie pozbawionych skrupułów osiłków, przemądrzałych pseudointeligentów i zezwierzęconych erotomanów, używających do myślenia innej części ciała niż stworzona ku temu głowa. Były to typy tak charakterystyczne i przewidywalne w swoich zwyczajach, że z łatwością dały się zakwalifikować w kilka podstawowych zbiorów. W ten sposób powstał katalog mężczyzn, z jakimi Julia miała dotąd do czynienia i jakich postanowiła już odtąd unikać za wszelką cenę. Dajmy na to taki „żubroń” – typ samca alfa, owłosionego troglodyty, święcie przekonanego o swojej wyższości i dominacji, który na każdym kroku prezentuje roszczeniowy tryb podejścia do świata. Albo „szakondor”, który jest nikim innym jak tylko przeciętnym mężczyzną w średnim wieku, przeżywającym akurat wiadomy kryzys i szukającym potwierdzenia męskości w ramionach naiwnych młodych kobiet naszpikowanych marzeniami o wiecznej i romantycznej miłości płynącymi ze srebrnego ekranu.
Oddała mu siebie, swoje ciało i duszę. A on zniszczył wszystko pozostawiwszy gorzki smak niezatartych wspomnień. Nie była to opowieść o pięknej miłości, jaką Julia spodziewała się usłyszeć. Była to lekcja z cyklu „Z kamerą wśród ludzi”. Julia zapisała tę lekcję w pamięci szczegół po szczególe: sytuacje, słowa, gesty, typ i charakter napastnika. Przeanalizowała sposób w jaki przyczaja się na upatrzoną zdobycz, po czym ją atakuje i obezwładnia, by na koniec boleśnie rozszarpać bezbronną ofiarę. W ten sposób powstał kolejny typ mężczyzny, którego należy się wystrzegać […].
Całość napisana sprawnie i zwięźle, ale… no właśnie, ale nic poza tym. Czyta się to dobrze, momentami czarny humor skłania do niewymuszonego uśmiechu, innym razem fatum jakie krąży nad bohaterką zasmuca, jeszcze innym wizja równie bezczelnych co beznadziejnych przedstawicieli płci brzydkiej (w tej historii brzydkiej ewidentnie) irytuje i złości. Czyli niby wszystko jest tak jak być powinno, książka wzbudza emocje. Problem w tym, że jak na tak wdzięczny i umożliwiający literackie akrobacje temat, są to emocje letnie. Wielka szkoda. Niemniej jednak Lucy Miosga zaintrygowała mnie jako autor i choć polecania książki znajomym przy najbliższej okazji pewna nie jestem, to jednak przekonana że po jej kolejny tytuł sięgnę z zainteresowaniem, już owszem.
Anna Solak