Czy mieliście kiedyś tak, że podchodziliście do debiutanckiej powieści bez żadnych oczekiwań, a później okazało się, że całkowicie was wciągnęła? Tak właśnie miałem w przypadku Na skraju strefy autorstwa Krzysztofa Haladyna. Jednak udany debiut to nie wszystko - trzeba pracować i rozwijać dalej swoje umiejętności pisarskie. Kluczowe w tym przypadku jest wyciąganie wniosków i praca nad słabszymi stronami. Czy drugi tom debiutanckiej, stalkerskiej powieści Haladyna trzyma się tych reguł? Czy stanowi godną kontynuację? Zapraszam do lektury!
Na skraju strefy tom 2 to kontynuacja dzieła o tej samej nazwie, będącego debiutem literackim Krzysztofa Haladyna. Zarówno pierwsza, jak i druga część zostały wydane przez lubelskie wydawnictwo Fabryka Słów. Obie należą również do serii wydawniczej Fabryczna Zona.
Na skraju strefy tom 2 stanowi bezpośrednią kontynuację losów byłego wojskowego, a obecnie stalkera – Sołdata. Po tym, jak udało się zarówno jemu, jak i jego towarzyszom ledwo ujść z życiem z podziemnego kompleksu x-3, ruszają w drogę powrotną do placówki naukowców. Za pomocą tajemniczej substancji chcą ocalić stalkera Skręta. Tak wygląda ich plan na chwilę obecną, a jak wiadomo, w Zonie nie ma co snuć dalekosiężnych działań, ponieważ rządzi się ona własnymi prawami. Co za tym idzie, autor dba o to, by akcja wartko poruszała się do przodu, a uczucie ciągłej niepewności było zawsze obecne. Miłym zabiegiem z jego strony jest również nienachalne wspominanie o wydarzeniach z poprzedniej części. Dzięki temu, nawet, jeśli krucho u nas z pamięcią odnośnie wcześniejszych przygód Sołdata, to problem ten zostaje szybko zażegnany.
Jak już przystało na serię S.T.A.L.K.E.R., akcja prowadzona jest w klimatycznej, pierwszoosobowej perspektywie. Każda z postaci została wykreowana ze swoją własną, unikatową osobowością, a dialogi i reakcje między nimi są na tyle żywe, na ile jest w stanie przekazać to papier. Muszę także zwrócić uwagę na dwie kwestie. Po pierwsze, bohaterowie są bardzo zróżnicowani. Każda nowo wprowadzana postać zdaje się mieć całkowicie odrębny charakter. Z chęcią ujrzałbym historię niektórych postaci opowiedzianą w osobnej książce. Po drugie, kobiety! W Zonie to spora rzadkość, natomiast Haladyn pokusił się aż o dwie bohaterki. Muszę przyznać, że wprowadzają nieco świeżości i oczywiście zamieszania. Brawa dla Pana Krzysztofa za odważny krok, który zdecydowanie się opłaciło.
Autor dba również, by wyobraźnia czytelnika miała na czym pracować. Zręcznie wplata rozsądnej długości opisy w treść książki. Zona także nie została potraktowana po macoszemu - czuć, że tętni swoim tajemniczym i okropnie niebezpiecznym życiem. Są anomalie, są mutanty i są niewyjaśnione zjawiska. Gdzieniegdzie, dla lekkiego doprawienia klimatu, autor pokusił się o rosyjskie wstawki dialogowe (na szczęście nie są pisane cyrylicą), tak bardzo charakterystyczne dla tego uniwersum. A skoro mowa już o cechach charakterystycznych S.T.A.L.K.E.R.a, to nie mogę nie wspomnieć o gorzale, sucharach, strzelaninach, łowieniu artefaktów i oczywiście humorze. Nie sposób chociaż raz się nie uśmiechnąć w trakcie lektury całej książki. Zabawne dialogi czy sytuacje przy tak wykreowanych bohaterach po prostu nie mogły się nie udać. Całość dopełniają okazjonalnie pojawiające się rysowane ilustracje, celnie oddające bieżące wydarzenia fabuły.
Tak właściwie jedynym, co pozostawiło lekki niedosyt było ostatnie parędziesiąt stron. Odniosłem wrażenie, jakby były pisane na szybko lub autor koniecznie chciał się zmieścić w wyznaczonej liczbie znaków. Nie jest to w żadnym wypadku złe - po prostu akcja niezwykle przyspiesza, co w porównaniu z całokształtem nieco odbiega od konwencji. Natomiast muszę przyznać, że pomimo tego, iż ta część lekko odstawała od reszty, to wywołała prawdziwą burzę emocji. Niesamowicie zaskakująca i pozostawiająca w osłupieniu.
Podsumowując, Na skraju strefy tom 2 to kompletne i spójne pod względem zawartości wydanie kolejnych przygód sympatycznego stalkera Sołdata. Haladynowi udało się w pełni zachować charakterystyczny dla serii klimat, zaciekawić fabułą oraz zręcznie ją opowiedzieć. Zauważyłem też zdecydowaną poprawę kunsztu pisarskiego względem jego debiutanckiej powieści. Nie pozostaje mi nic innego, jak z niecierpliwością czekać na kontynuację przygód Sołdata. Mam również wrażenie, że Haladyn dopiero się rozkręca, więc kto wie, czy nie czeka nas zupełnie nowa historia w świecie Zony. Jestem jak najbardziej za!