Modlitwa o wschodzie słońca. Rafał Lipkowski. Novae Res 2013
Debiut Rafała Lipkowskiego jest opowieścią nie tyle o górach, co o ludziach, którzy postanowili rzucić im wyzwanie. Ernest i Alfred to dwóch mało doświadczonych wspinaczy, którzy wyruszają na pogranicze Europy i Azji aby zmierzyć się z naturą i własnymi słabościami. Wyprawa staje się próbą charakterów, rywalizacją i sprawdzianem ich przyjaźni.
Modlitwa o wschodzie słońca mogłaby być ciekawą lekturą: są tu emocje, dość wartka akcja, majestatyczne góry i ożywczy powiew przygody. Niestety żaden z tych elementów nie jest w stanie zatrzeć złego wrażenia, jakie zostawiają po sobie bohaterowie. Przez 260 stron jesteśmy skazani na towarzystwo dwóch zuchwałych mężczyzn przekonanych, że penetrują dziki i prymitywny wschód. Ich buta, pewność siebie, rażąca niewiedza, a także skrajna nieodpowiedzialność irytują i drażnią.
Mimo, że wydawca obiecuje „opowieść o Rosjanach, Czeczenach i Bałkarcach” nie znajdziemy tu żadnych informacji bądź refleksji, które poszerzą nasze horyzonty i rzucą światło na ten wyjątkowy obszar. Opisy Kaukazu wołają o pomstę do nieba, a wszyscy, którzy znają ten region z książek Wojciecha Góreckiego lub Wojciecha Jagielskiego będą srogo zawiedzeni.
Na samym początku książki znajdujemy notkę od autora, który twierdzi, że „nie wiedział, że pisze na tyle zdatnie, by ukazać to światu”. Otóż nie pisze. Kulawe konstrukcje gramatyczne, poprzekręcane metafory i ubogie słownictwo utrudniają czytanie, czyniąc je zajęciem katorżniczym i męczącym.
Do Modlitwy o wschodzie słońca zabierałam się z apetytem, a skończyłam z niestrawnością. Nie polecam.
kalofonia