Miłość, zazdrość i arszenik. Anna M. Zawadzka. Replika 2013
Czy kryminał, by porwać czytelnika, musi dziać się gdzieś daleko? Czy autor kryminału musi kreować bohaterów nieprawdopodobnych? Czy na scenie muszą pojawić się drogocenne klejnoty, wielki majątek, niesamowity spadek?
Nie, nie i jeszcze raz nie!
Można zaprosić czytelnika do udziału w przygodzie, która dzieje się w świecie, jaki on doskonale zna. Można przedstawić mu bohaterów, którzy mogliby być jego sąsiadami. Można pokazać, że zagadka kryminalna nie musi dotyczyć wielkiego bogactwa. I można nadal spełniać oczekiwania wytrawnego miłośnika kryminałów. Tak właśnie było w przypadku Anny Zawadzkiej.
Autorka umiejscowiła akcję swej powieści „Miłość, zazdrość i arszenik” we współczesnej Warszawie. Pokazała ją czytelnikowi z najbardziej banalnej perspektywy – zakorkowane ulice, pełne pasażerów tramwaje, rodzice biegnący do żłobków i przedszkoli w całym mieście, by odebrać swe pociechy i wreszcie to, co Polacy kochają najbardziej – państwowy szpital. I jaki osiąga efekt? Spektakularny. Świetna historia kryminalna, napisana w dobrym stylu, przynosząca dodatkowo ciekawy portret współczesnego polskiego społeczeństwa.
Główna bohaterka – Ludmiła Groszek, młoda lekarka, samotna matka, ciepła, otwarta na drugiego człowieka. Pracuje w warszawskim szpitalu na Banacha, na oddziale internistycznym. Każdego dnia staje wobec znieczulicy systemu, który szumnie nazywa się Narodowym Funduszem Zdrowia (o ironio!), spotyka na swej drodze mniej lub bardziej sympatycznych ludzi, musi współpracować także z tymi, którzy tytułu „lekarz” używają zdecydowanie na wyrost, a do tego wszystkiego rodzice, którzy chcieliby dla swej jedynaczki tego, co najlepsze, czyli „męża za wszelką cenę”. Lutka każdego ranka, nadwyrężając i tak zszargane nerwy, przedostaje się do szpitala wypełnionym po brzegi tramwaje. Osiąga mistrzostwo świata w zakresie logistyki rodzicielskiej i nie zapomina odebrać dziecka ze żłobka, a w dodatku w zadziwiający sposób wiąże koniec z końcem, czy potrafi przetrwać od początku do końca miesiąca.
Plan dnia, miesiąca i życia w ogóle w przypadku Lutki jest wypełniony po brzegi. Bohaterka nie narzeka na samotność m.in. dzięki wspaniałym sąsiadom Kasi i Pawłowi oraz przyjaciółce Belce. Z czasem na horyzoncie pojawi się przystojny Wojtek oraz tajemniczy ojciec małej Miśki. Sporo? Zapewne. A to dopiero tło dla wątku kryminalnego, który Zawadzka niepostrzeżenie wprowadza na kolejnych stronach powieści. Będą znikające ciała, arszenik, napady, włamania, latające żelazka, kocie ogony, modliszki…. Słowem – kawał dobrego kryminału w znajomej scenerii.
Czy warto zanurzyć się w ten świat? Z pewnością.
Dobrze napisana powieść. Lekkość stylu, humor, ironia, błyskotliwość, trafnie sportretowani współcześni Polacy. W sam raz na miłe popołudnie z dobrym kryminałem.
Katarzyna Grzegorczyk