Temat imigrantów z ogarniętej wojną Syrii i braku skutecznej polityki migracyjnej już od wielu lat wciąż przewija się w mediach. Kiedy przycicha mamy złudne poczucie, że problemy z nim związane zmniejszyły się. Jednak przeładowane łodzie z imigrantami nadal wypływają w Morze Śródziemne z nadzieją na lepsze życie. Nie wszystkie jednak docierają do swojej Ziemi Obiecanej.
Annah i Mattias, szwedzcy dziennikarze, byli wolontariuszami na greckiej wyspie Lesbos. Była to ich pierwsza styczność z ludźmi, którym udało się wyruszyć z Turcji na przeładowanych pontonach. Widząc ich tragedię, postanowili zaangażować się jeszcze bardziej i pojechać do Turcji, aby odkryć jak dokładnie wygląda siatka przemytu w tym kraju. Żądza informacji pchała ich w coraz niebezpieczniejsze sytuacje, a sprawa wypadku łodzi z imigrantami pochłonęła całkowicie. Wszystko, co robili było nielegalne i bardzo łatwo mogli zostać posądzeni o pomoc w przemycie, a nawet trafić za kratki. Jednak nie chcieli się poddać i pomimo konieczności ucieczki do Szwecji, wciąż badali tę sprawę. Z czasem zdobywali coraz więcej informacji i trafili na ludzi, którym udało się przeżyć tragedię, jaka wydarzyła się w nocy z 4 na 5 grudnia 2016 r.
Choć autorzy skupili się głównie na opisaniu historii ludzi z jednej konkretnej łodzi, nie da się ukryć, że podobnych historii wydarza się tam więcej. Zdesperowani imigranci próbują za wszelką cenę wydostać się z krajów ogarniętych konfliktem. Taka ucieczka nie jest tania. Dlatego często na początku, decyduję się na nią tylko głowa rodziny, aby po dotarciu w bezpieczne miejsce móc zarobić na podróż dla reszty najbliższych. Nie powinno zatem dziwić dlaczego w Europie większość imigrantów z Bliskiego Wschodu to młodzi mężczyźni – po pierwsze często tylko jednego członka rodziny stać na podróż, a po drugie często tylko oni zniosą trudy podróży czy przeżywają w wypadkach łodzi na morzu.
Łódź 370 porusza bardzo ważny temat i stara się pokazać ludzką stronę migracji. Opisy śledztwa, prowadzonego przez autorów, przeplatają się z losami łodzi, która wypłynęła z tureckiego wybrzeża, ale na Lesbos nigdy nie dopłynęła. Książka napisana jest bardzo emocjonalnym językiem i choć zalicza się ją do literatury non-fiction, zdecydowanie wybija się z tego gatunku, zahaczając nawet o thriller. Bjork opisuje historię ze swojej perspektywy i czasami jej emocjonalność przytłacza. Chcemy, żeby przestała się z nami dzielić tym, co czuje, bo już same opisy wydarzeń są wystarczająco przejmujące. Jednak może właśnie dzięki temu Łódź 370 jest tak bardzo poruszająca, a obrazy sztormu na morzu i tego, co widzieli autorzy nie uciekają sprzed oczu tak łatwo.