A więc to koniec. Do rąk polskich czytelników trafił ostatni z czterech tomów listów Stanisława Witkiewicza do żony Jadwigi. Dwadzieścia trzy dni po nadaniu ostatniego z nich, polski artysta popełni samobójstwo w towarzystwie swej długoletniej, o 10 lat młodszej kochanki Czesławy. Aby dodać sprawie smaczku dodam, iż powróciła ona w ramiona malarza przebaczając mu podtrzymywany romansik z młodszą o następne 16 wiosen Marysią Zarotyńską. Zagmatwane? Prawie tak bardzo, jak ostatnie lata Witkacego.
Oto wielki filozof – Jego Eminencja Witkacy, uznany malarz, sprawny dramaturg, czytający od rana „ciężkie” filozoficzne knigi, ostatnie cztery lata swego życia spędził trawiony przez nawroty depresji. Z jednej strony z listów wyłania się obraz Stanisława stale pracującego nad naukowymi tekstami, powoli piszącego kolejne polemiki i artykuły, które publikuje w periodykach. Z drugiej zaś strony po raz kolejny staje się bohaterem pierwszych stron plotkarskich gazet. Nie zrywając związków ze swoimi muzami Jadwigą i Czesławą wdaje się w romans z 17-letnią pomocnicą zakopiańskiego fryzjera Pinno. Aferą Pinno żyje cały kraj. Krwawą zemstę na artyście zapowiada zarówno mający wobec panienki poważne zamiary fryzjer, jak i jej brat - podobno typek spod ciemnej gwiazdy. Pozostawmy jednak matrymonialne afery na boku, w listach bowiem możemy przede wszystkim podpatrywać codzienne życie malarza pracującego we względnym spokoju nad kolejnymi portretami gości górskiego kurortu. Nie brakuje też barwnych opisów życia artystycznej bohemy.
Sukcesy moje są dość znaczne, znaczniejsze niż to oceniałem na razie, jestem ze zjazdu bardzo zadowolony. Zarysowują się możliwości portretowe i jeszcze parę dni zostanę. Potem wracam jeszcze do Z. Niestety wczoraj upiłem się na zjazdowej orgii u Szumana i leżąc w gorącej wannie rzygałem na powierzchnię wody i potem była bardzo skomplikowana sytuacja. Iszy raz byłem w takim położeniu. Ale mam mały katzendecker mimo to. (…)
Całuję Cię bardzo serdecznie z W[ielką] miłością.
Twój Mężuś - filozofek, dupek i wygłupek.
Nie ukrywajmy, nie każdego czytelnika postać Witkacego fascynuje choćby w ułamku tak bardzo jak jego wieloletniego badacza i biografa Janusza Deglera. Redaktor zbioru wspomina, iż od dekad żyje Witkacym, śledzi go krok po kroku i w efekcie nieraz duch Witkacego czyni mu rozmaite szpryngle. Weźmy na przykład fascynującą historię, kiedy to zostawiona w szatni teatru teczka z wypisami z rękopisów mistrza znika w tajemniczych okolicznościach odebrana przez staromodnie ubranego mężczyznę o wyglądzie wypisz – wymaluj Stanisław Anno Domini – 1938. Bywają w tym zbiorze pełne humoru i neologizmów (np. glątwa- kac, damojebnia) błyskotliwe obserwacje. Bywają też listy lakoniczne, rejestrujące przebieg dnia, zarobek dla Firmy oraz spotkania towarzyskie. Wisienką na torcie są jednak przede wszystkim spisane po wojnie wspomnienia adresatki - ukochanej Nineczki, kreślącej bardzo prywatny portret męża. Wielki bałaganiarz, a zarazem czyścioch, zamawiający rzekomo na potrzeby firmy dziesiątki szczotek do kąpieli. Ekstrawagancki modniś obwąchujący rano swe znoszone koszule, by wybrać te, które nadają się jeszcze do kompletnego zasmrodzenia. Niekiedy dusza towarzystwa, niekiedy największy ponurak w całych Tatrach. Na każdą okazję miał przygotowaną lekturę, nawet w kieszeniach szlafroka, w którym chodził do toalety miał poupychane, małe książeczki. Doskonały parodysta wyczulony na najmniejszą dawkę osobistej krytyki. Zalewający się w trupa na pijackich orgiach bon-vivant, potrafiący wyrzucić za próg swego domu pijanego przyjaciela.
Czy zaśmiewał się z otchłani Śmierci obserwując swój powtórny pogrzeb w Zakopanem, blisko pół wieku później, kiedy to w blasku fleszy i kamer, wśród oficjeli pochowano sprowadzone z Polesia kości młodej Ukrainki?
Czyż można przejść obojętnie obok postaci, którą tak wspominał w Dzienniku Gombrowicz:
Pierwsza moja wizyta u Witkacego: dzwonię, otwierają się drzwi, w ciemnym przedpokoju potworny karzeł rośnie – to Witkacy otworzył drzwi w kucki i z wolna się podnosił...
Polecam wszystkim inteligentnym czytaczom i czytaczkom