Księga luster ma wszystko to, czego potrzebuje powieść kryminalna (a może nawet dreszczowiec), aby stać się bestsellerem. Po pierwsze – bardzo łatwo się ją czyta i śmiało można powiedzieć, że jest to książka na jeden wieczór. Po drugie – fabuła jest ciekawa, podobnie jak ciekawie niejednoznaczni są bohaterowie: tuza amerykańskiej psychologii zajmująca się podejrzanym projektem naukowym, jego były pacjent, a obecnie ogrodnik i złota rączka, studentka pomagająca w podejrzanym projekcie, zakochany w niej współlokator, były chłopak studentki, a do tego redaktor poczytnego periodyku, dziennikarz śledczy i emerytowany policjant. Pomimo relatywnie niewielu postaci, do ostatniego momentu nie jesteśmy w stanie odpowiedzieć na zasadnicze pytanie – kto zabił? Po trzecie w końcu – historia opowiedziana jest w sposób nielinearny, z różnych perspektyw, dzięki czemu jeszcze trudniej jest domyślić się zakończenia. Innymi słowy – mamy do czynienia z naprawdę porządnym kawałkiem kryminału/thrillera.
I tylko chciałoby się, aby chwytliwe tematy psychologiczne, o których mowa w książce, przedstawione były rzetelnie i z równą dbałością o detale jak ta, którą autor wykazał się przy opisie zbrodni i dochodzenia. Czytelnicy mający więcej niż potoczną wiedzę na temat zjawisk psychologicznych w niektórych momentach będą zgrzytać zębami. Tym, której takiej wiedzy nie mają pozostaje niczym nie zmącone delektowanie się lekturą.