Wyobraź sobie, że pracujesz w korporacji. Proste, co? A teraz wyobraź sobie, że pracujesz w korporacji, a obok ciebie, biurko w biurko pracuje najprawdziwsza… świnka morska. Trochę trudniej? Ale o ile zabawniej! W mowie potocznej wyklarowało się stwierdzenie „korposzczury”. Czy za sprawą książki autorstwa Paulien Cornelisse będziemy mieć falę „korpoświnek”? Wszystko na to wskazuje!
Korpożycie świnki morskiej to książka autorstwa holenderskiej pisarki Paulien Cornelisse. W Polsce pozycja ta na sklepowe półki trafiła dzięki Wydawnictwu Muza dokładnie 14 marca. Tłumaczeniem zajęła się Sylwia Walecka. Warto od razu zauważyć, że książka przyciąga nie tylko tytułem, ale również warstwą wizualną. Różowy kolor w połączeniu z użyciem w tytule ciekawego fontu sprawia, że trudno w księgarni przejść obok tej pozycji obojętnie.
Co do samej treści: książka podzielona jest na wiele krótkich rozdziałów, dzięki czemu czyta się ją szybko, a akcja stopniowo nabiera dynamizmu. Historię opowiada nam trzecioosobowy narrator. Autorka zadbała również o to, by fabuła zamknęła się w jednym roku. Możemy zatem śledzić losy głównej bohaterki przez całe okrągłe 12 miesięcy. Zdumiewające jest to, jak wiele może się w życiu, z pozoru delikatnej i osamotnionej świnki morskiej, zmienić!
Ciekawie zarysowani bohaterowie, którzy muszą zmierzyć się z „okrutnym” życiem w korporacji. Oprócz Cavii możemy śledzić zakręcone losy Roya – geja z recepcji, który nie waha się opowiadać o swoich podbojach miłosnych; Kim – niezawodnej koleżanki Cavii; Stelli znającej tajniki HR-u oraz Ruuda – egocentrycznego szefa, który doskonale wie jak uprzykrzyć życie członkom swojego zespołu, będąc przy tym mega miłym. Nie należy zapominać o Enzo, czyli szefie działu komunikacji w spółce matce, miłośniku dobrego jedzenia, którego losy niespodziewanie splatają się z losami Cavii. Nie trudno się dziwić, skoro on też jest świnką morską. I do tego długowłosą!
Postacie drugoplanowe lub epizodyczne również zapadają w pamięć, dzięki czemu w trakcie czytania nie mamy wrażenia jakbyśmy gdzieś zgubili część fabuły. To, co również urzeka, to autentyczność historii. Możecie mi wierzyć lub nie, ale praca w korporacji potrafi zaskakiwać. I właśnie z takimi „zaskoczeniami” musi zmierzyć się Cavia. Czasem wynikają one z jej winy, kiedy np. nieopatrznie źle tytułuje newsletter czy kiedy na szybko próbuje wymyślić wymówki w kryzysowych sytuacjach, by ratować swoje stanowisko. Czasem jednak musi dostosowywać się do zmiennych warunków. Dzięki temu jesteśmy świadkami przewrotów, jakie zachodzą w jej życiu czy bardzo ważnych decyzji, które musi podjąć by zadecydować o swojej przyszłości. Nie zabrakło również uroczego wątku miłosnego, w środku którego zamieszanie zrobił… gulasz!
Korpożycie świnki morskiej to książka, która w bardzo dynamiczny, lekki, ciekawy, a przede wszystkim humorystyczny sposób przedstawia pracę w korporacji z perspektywy świnki morskiej. Przyznam, że rozwiązanie od początku wydawało mi się niecodzienne, jednak będąc już po lekturze książki zrozumiałam, że każdy z nas, w mniejszej lub większej części, może utożsamić się z tą rezolutną świnką. Można by zagłębiać się w interpretacje i zastanawiać, dlaczego akurat ten gatunek zwierzaczka. Czy korporacja ma być symbolem klatki, w której „uwięziona” jest główna bohaterka? Jednak warto zauważyć, że to nie tego typu pozycja – tutaj chodzi przede wszystkim o ukazanie prostych relacji i zachowań panujących w firmie. A, że na dodatek wyszło to dość humorystycznie… lepiej dla nas, czytelników.
To idealna pozycja dla wszystkich tych, którzy lubują się w dużej dawce humoru, a w dodatku chcą zapoznać się z życiem korporacji od środka – autorka zadbała, aby w treści pojawiło się wiele słówek używanych na co dzień w każdym korpoświatku. Sami przekonacie się jak wiele ich jest!
Podsumowując, jeśli jesteście ciekawi jak potoczą się losy świnki morskiej Cavii i macie ochotę na lekką, przyjemną i ciekawie zaprezentowaną historię to Korpożycie świnki morskiej będzie strzałem w dziesiątkę!