Bursztynowa komnata od dekad stanowi przedmiot zainteresowania zarówno historyków akademickich, jak i laików zainteresowanych historią II wojny światowej. Temat ten rozpala też wyobraźnię niejednego poszukiwacza skarbów i amatora niewyjaśnionych historii. Bursztynowa komnata stała się też przedmiotem zainteresowania Janusza Moździerza, który podjął karkołomne wyzwanie uczynienia z niej głównej bohaterki powieści sensacyjno-przygodowej.
Nie mogę podjęć się oceny, na ile historycznie adekwatna i poprawne są wydarzenia przedstawione w książce, a na ile jest to fikcja literacka, gdyż daleko mi do specjalisty w dziedzinie tajemnic II wojny światowej. Mając jednak na uwadze, że po „Klątwę bursztynowej komnaty” mogą zechcieć sięgnąć pasjonaci tego tematu, uważam za swój recenzencki obowiązek podkreślenie faktu, iż źródła, z których korzystał Autor przy pisaniu powieści, to zarówno pozycje z literatury poświęconej wojskowości, jak informacje prasowe czy doniesienia medialne. Autor sam wyraźnie też podkreśla, że główną inspiracją do napisania książki była dla niego lektura „Bursztynowej Komnaty” Sławomira Orłowskiego.
O ile mogę się spierać, czy wyżej wymienione źródła stanowią dobrą podstawę do czerpania wiedzy historycznej, o tyle jako entuzjastka i wierna czytelniczka wszelkich powieści sensacyjno-przygodowych, nie mam żadnych wątpliwości, że mogły dostarczyć mnóstwa materiałów i pomysłów na dobrą fabułę. Bo cóż bardziej fascynującego od tajemnicy i towarzyszącej jej intrygi?
Niestety dobra fabuła nie wystarczy do tego, aby stworzyć dobrą książkę. Z ogromnym żalem muszę stwierdzić, że z trudem przebrnęłam przez „Klątwę bursztynowej komnaty”. Książkę czytało mi się szalenie trudno i musiałam włożyć w czytanie nie lada wysiłek (co zdarza mi się zazwyczaj wyłącznie w przypadku lektury francuskich filozofów egzystencjalnych). Autor miłuje się w zdaniach po wielokroć złożonych i przedziwnym szyku wyrazów w zdaniu. Czytania nie ułatwiają arcyszczegółowe opisy i detale, które w zasadzie niczego nie wnoszą z punktu widzenia czytelnika (no może poza tym, że wiemy, jak bardzo skrupulatnie Autor wykonał swoją pracę). Męczące bywają też dygresje Autora, będące nawiązaniem do przyszłych, bądź przeszłych wydarzeń - przez nie wszystko jest dosłowne i nic nie pozostaje w domyśle.
Zdecydowanym plusem jest historia – sama w sobie ciekawa, nieźle skonstruowana i dopracowana w każdym, nawet najdrobniejszym (i niestety często niepotrzebnym) szczególe.
Dla kogo? Dla fascynatów tematu.
I miłośników zdań wielokrotnie złożonych.
KK-D