Dziwni to książka specyficzna. Napisana przez, jak krzyczy napis z okładki, "genialnego nastolatka", czyli 16-letniego wówczas Stefana Bachmanna, jest powieścią łatwą do przejścia, ale trudną do określenia za pomocą prostych epitetów.
Bartholomew i Hettie to dwójka dzieci-mieszańców, których nazywa się dziwnymi. Ich rodzice pochodzą z dwóch różnych światów - matka jest człowiekiem, lecz ich ojciec to przedstawiciel obcego gatunku. Gatunku feyrów, czyli stworzeń z innej krainy, które dawniej, za pomocą tajemniczo otwartej bramy, nawiedziły i spustoszyły obszar XIII-wiecznej Anglii. Po wielu latach walk udaje się zawrzeć pokój, lecz jest on tylko pozorny. Jeden z feyrów, wysoko postawiony urzędnik, postanawia zaburzyć ten długo budowany ład. Zacznie się prawdziwa walka o przetrwanie, a dzieci-odmieńcy, w tym Bartholomew i Hettie, odegrają w tej opowieści dużą rolę.
Bez wątpienia, Stefan Bachmann wykazał się niezwykłą wyobraźnią - stworzył ciekawy substytut znanego nam świata, a wykreowane przez niego postaci są ciekawe, choć jednoznaczne. Bartholomew reprezentuje stronę czystego dobra - pragnie spokoju i szczęścia dla swojej rodziny i, przy pomocy silnej motywacji, sprzeciwia się niebezpiecznemu wrogowi. W powieści występuje też nie do końca rozgarnięty i zainteresowany czymś poza sobą i najbliższą rodziną polityk, który wykonuje swój zawód bardziej dzięki koneksjom niż własnym zasługom. Pan Jelliby to dający się lubić człowiek, który, koniec końców, postanawia pomóc bezbronnym, a jak się potem okazuje - także i sobie.
Obie postaci to sztampowe przykłady dobrych, prostych, ale i, w przypadku Bartholomewa, wykluczonych ludzi, którzy próbują walczyć z oznakami zła i niesprawiedliwości. Poza podstawowymi myślami i motywacjami, trudno poznać ich bardziej i zżyć się z nimi. Mimo to, budzą pozytywne emocje, a ich losy śledzi się ze sporym zainteresowaniem.
Poza tym, powieść napisana jest sprawnym językiem, a akcja rozwija się dynamicznie i ani na chwilę nie zwalnia tempa. Co chwilę, wraz z bohaterami, przenosimy się w inne miejsca, zakamarki, spotykamy coraz to nowe postaci oraz odkrywamy nowe fakty.
Po dłuższej lekturze jednak trudno nie odnieść wrażenia, że czyta się przepełnioną ogromem pomysłów i kolorów baśń, która zawiera wątki mroczne, ale nie mają one dużej siły przebicia. Już sam pomysł na postacie i rozwiązania fabularne narzucają bardziej skojarzenie z bajką niż dorosłą powieścią fantasy. Okładka i opis tylko to potwierdzają. Już w połowie książki warstwa fabularna przestaje być zaskakująca, gdyż karty zostają odsłonięte.
Nie jest to oczywiście wadą, lecz wskazuje na grupę docelową Dziwnych. Są to osoby, które mają ochotę na czystą, niezobowiązującą i nieskomplikowaną w odbiorze rozrywkę oraz lubią odrobinę fantasy i dynamicznej akcji. Nie brakuje też tutaj sentymentalnej nuty, dzięki czemu powieść bywa urocza i niesie uniwersalne przesłanie.
Julia Siegieńczuk