Tym razem zacznę konkretnie. Nie czytajcie tej książki. Czytanie to zdecydowanie za mało w przypadku Dżentelmena w Moskwie. Delektujcie się każdym zdaniem. Smakujcie każde słowo. Rozkoszujcie się tą niezwykłą lekturą. Nie spieszcie się. Dajcie się uwieść i zaczarować. Z przekonaniem graniczącym z pewnością mogę stwierdzić, że z tak wyrafinowanie kunsztowną i przepiękną historią dawno się nie spotkaliście.
Historią o człowieku, który w krótkiej chwili traci wszystko co materialne, zostaje zamknięty w dożywotnim areszcie domowym w jednym z moskiewskich hoteli i próbuje się odnaleźć w nowej, zmieniającej się rzeczywistości. Opowieścią o przemijaniu pewnej epoki z całym bogactwem jej kultury i obyczajów, ale też o tym, że są rzeczy, których nikt nie zdoła nam odebrać i o tym, że są wartości, do wyrzeczenia się których nikt nas nie zmusi. O tym, jak jedno pozornie mało ważne wydarzenie, czy jedna z pozoru mało istotna decyzja, może zapoczątkować ciąg zdarzeń o znaczeniu niebywale istotnym. I w końcu o tym, jak w niespokojnych i złych czasach żyć i dobrze i spokojnie. Opowieść ta, choć niebywale smutna, ale napisana jest w sposób cudownie zabawny i wyrafinowanie prześmiewczy, która z jednej strony stanowi hołd dla rosyjskiej kultury, ale z drugiej – jest dogłębną i momentami niebywale gorzką analizą niezwykłego ducha rosyjskiego narodu.
Serdecznie życzę czytelnikowi, aby tak jak i dla mnie, książka ta stała się dla niego jedną z najważniejszych, jaką do tej pory przeczyta.
Polecam całą mocą.