Uśmiech pokolenia Frugo
Kiedy rozeszło się, że w moje ręce trafiły „333 popkultowe rzeczy… Lata 90.” Bartka Koziczyńskiego, wokół mnie zorganizowała się spora grupka chętnych, która chętnie by tę książkę ode mnie pożyczyła. Naturalnie wszyscy urodzeni po roku 1985, dla których najlepszą zabawką świata było Tamagotchi, a kultową postacią Angus MacGyver.
Ci ludzie pamiętają wrestling na TV4, NBA na TVN i Disco Relax na Polsacie. Oglądali „Tygrysią Maskę”, słuchali braci Hanson i pamiętają pierwszą młodość Krzysztofa Ibisza. Nie ominęły ich moda na rolki, wieczory z „Idź na całość”, ani piersi Renaty Dancewicz. Co więcej, rozpoczęli jedną z największych rewolucji w przemyśle muzycznym zwaną pokrótce mp3. I właśnie z myślą o nich powstała ta książka. Jak z pewną taką nieśmiałością we wstępie napisał sam autor, patrzymy na lata 90. z pozycji młodego odbiorcy.
„333 popkultowe rzeczy… Lata 90.” to zatem nie tylko zgrabny zbiór najfajniejszych gadżetów, filmów i zjawisk tamtych czasów. To przede wszystkim sentymentalna podróż
w beztroskie lata dla obecnych dwudziestoparolatków, którzy powoli zaczynają tzw. dorosłe życie i borykają się z tzw. dorosłymi problemami: pierwsza praca, pierwsze poważne związki, pierwszy PIT.
Książka Koziczyńskiego to także obraz wszelkich przejawów kultury w Polsce po 1989 roku. Czyli okresu, w którym z siłą jak dynamit do masowej świadomości przebijały się amerykańskie (Michael Jackson, „Beavis i Butt-head”, „Słoneczny Patrol”), brytyjskie (Jaś Fasola, Kate Moss, Bridget Jones) i niemieckie („BRAVO”, Scooter), a często też japońskie („Czarodziejka z księżyca”, Pokemony) oraz szwedzkie (Roxette) wyroby popkultury. Leksykon ten poniekąd definiuje cały zachwyt Zachodem, jaki nastąpił w Polsce po smutnych czasach Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. Z kolei ewidentny kontrast między PRL’em
a latami 90. zauważymy, kiedy sięgniemy po pierwszy tom z serii Koziczyńskiego: „333 popkultowe rzeczy… PRL”.
Trzeba też nadmienić, że zestaw został przygotowany z niebywałą wręcz skrupulatnością. Ciężko powiedzieć, czy czegoś zabrakło, czy jednak z czegoś można było zrezygnować. Jest to, co być powinno. Jedynym mankamentem tomu jest język, często toporny i schematyczny, co utrudnia przepłynięcie przez tę książkę jednym tchem. Tak czy siak „333 popkultowe rzeczy… Lata 90.” to pozycja obowiązkowa dla pokolenia Frugo. Z kolei dla rodziców to okazja, by dowiedzieć się, czym zajmowały się ich dzieci, gdy zamykały się w pokojach.
Michał Baniowski