Maczek z czerwonego kraju
Koreę Północną znamy głównie z relacji zachodnich dziennikarzy. Nagłówki w gazetach czy portalach internetowych od czasu do czasu przypominają nam o zaostrzaniu konfliktu z południowym sąsiadem, niepokojących doniesieniach o budowie bomby atomowej, czy kolejnych próbach testowania rakiet batalistycznych. Czytamy i zapominamy. Jakikolwiek akt zbrojny i tak raczej nas nie będzie dotyczył, bo daleko, bo nie nasza sprawa, bo wojna zawsze gdzieś jest istotna. Przy takim natłoku informacji bardzo łatwo jednak zgubić sedno problemu i wyłuskać tragedię pojedynczych osób. Bo Korea Północna to nie tylko jeden naród maszerujący w równym rzędzie
w czasie pochodu na cześć wodza.
W książce „Pod jednym niebem” znajduje się opis codziennego życia dziecka urodzonego na początku lat `90. Joseph Kim, nazywany przez swoją rodzinę Maczkiem, przybliża najdalsze wspomnienia ze swojego dzieciństwa, czasy względnego dobrobytu oraz coraz głębsze i poważniejsze załamania koreańskiej gospodarki. Bieda, głód, choroby najbliższych, oto z czym musi się zmierzyć ośmiolatek. Zamiast bawić się z kolegami w amerykańskich szpiegów, musi ukraść garść makaronu, aby rodzina mogła przeżyć kolejny dzień. Zamiast przekomarzać się ze starszą siostrą o ostatnie ciasteczko kukurydziane, musi się domyślać, co się z nią stanie, gdy matka sprzedała ją chińskiemu urzędnikowi. Zamiast uczyć się z ojcem majsterkować, musi zorganizować jego pogrzeb.
Maczek próbuje na swój sposób zorganizować życie swoje i matki. Po stracie siostry musi wziąć na swoje barki odpowiedzialność za jedyną żyjącą osobę z rodziny. Zamiast chodzić do szkoły, zostaje zmuszony do niewolniczej wręcz pracy przez swojego stryja. Po wielu perypetiach postanawia spróbować uciec do Chin, co w konsekwencji mu się udaje. Będąc na obcej ziemi skupia się na odnalezieniu ukochanej siostry, jednak na próżno. Los uśmiecha się w końcu do Maczka i za pośrednictwem kościoła katolickiego udaje mu się wyjechać do Stanów Zjednoczonych i zacząć próbować żyć na nowo.
Czytając tę książkę trzeba mieć z tyłu głowy dwa podstawowe fakty. Po pierwsze, historia opisywana przez Josepha nie dzieje się sto lat temu. Czas największego głodu przypadł na początek XXI wieku. Bohater ma obecnie 26 lat, może być więc rówieśnikiem wielu czytelników. Kiedy Polska powoli próbowała odbudować się po czasach komunizmu, w Korei Północnej zmiana władzy oznaczała kryzys gospodarczy i gwałtowne pogorszenie standardu życia obywateli.
Po drugie, gdy omawiane są problemy w Korei Północnej, najczęściej mówi się o aspektach militarnych. Książka przybliża codzienność i problemy, które najczęściej są pomijane. Cała fabuła opowiedziana jest z perspektywy kilkuletniego dziecka, które musiało bardzo szybko dorosnąć, żeby przeżyć. Maczek nie charakteryzuje się jednak realizmem dojrzałego człowieka, tylko wszystko odbiera po swojemu. Pierwsze skradzione pieniądze wydaje albo na leki dla ojca, albo na czekoladę. W każdym momencie swojej historii szuka kolegów i bratniej duszy, z którą byłoby raźniej znosić trudy. Zamiast marzyć o kawałku dachu dla rodziny, chce modny płaszcz, taki jaki mają koledzy w szkole. Opisy są tak szczere i prostolinijne, że wyrażają więcej niż niejedne brutalne relacje dorosłych.
Książka mimo swojej przygnębiającej tematyki zawiera wiele optymistycznych fragmentów. Historia Josepha Kima dodaje wiary, że istnieją ludzie poświęcający swoje życie na bezinteresowną pomoc. Joseph obecnie studiuje, prowadzi w miarę normalne życie, spotyka się z przyjaciółmi na piwie i nie musi się martwić o pustą lodówkę. Swoją wolność i obecne życie opłacił jednak dramatycznymi wyborami. Joseph ma świadomość, że w ojczyźnie pozostały miliony osób potrzebujących ratunku, w tym jego matka. Siostry nie przestał szukać.
Weronika Kropieniewicz