Wbrew sobie

Wbrew sobie - Katarzyna Kołczewska

Nie da się uratować nikogo siłą. Do przyjęcia pomocy też trzeba dojrzeć.

Ewelina pragnie tylko jednego – dziecka. Jest skupiona na sobie i własnych przejściach, egoistycznie manipuluje bliskimi, nie dostrzega problemów innych ludzi, liczy się tylko ona i jej sprawy. Zachowuje się jak rozkapryszony, rozpieszczony bachor.
Zraża do siebie kochającego i oddanego męża, matkę, która za wszelką cenę chce chronić córkę przed problemami i siostrę – tę, która poświęciła dla Eweliny najwięcej.
Kiedy ujawnienie skrywanej rodzinnej przeszłości i konsekwencje własnych zaskakujących decyzji zachwieją wiarą Eweliny w siebie i zburzą wygodne życie, zrozumie, jak bardzo musi się zmienić.
Ale czy nie będzie już za późno?

„Normalne” i poukładane życie bohaterów powieści ulega niepostrzeżenie kolejnym, coraz bardziej niepokojącym zmianom i przewrotom. Autorka pokazuje sposób, w jaki drobne i wydawałoby się niewinne decyzje pociągają za sobą poważne konsekwencje, odroczone co prawda w czasie i niedające się przewidzieć. Niczym kostki domina kolejne wydarzenia pociągają za sobą następne. Bohaterom początkowo wydaje się, że kontrolują swoje życie, że sami je tworzą i w takiej formie będzie ono toczyć się zawsze. Dlatego też z niezwykłym trudem przyjmują zmiany, szczególnie te niezgodne z ich planami i założeniami. Główna bohaterka, Ewelina, nie może pogodzić się z faktem, że – jak innych ludzi – mogą dotknąć ją nieszczęścia, niepowodzenia czy trudności. A przewrotne życie funduje jej kolejne wyzwania – dopóki nie odrobi swojej „lekcji” zrozumienia, empatii, wybaczenia sobie i innym. Poddanie się jest paradoksalnie punktem, w którym Ewelina powracają siły, uczucia (które wcześniej w sobie zdusiła), a relacje z bliskimi powoli się odbudowują. Powieść pokazuje siłę kobiet w ich słabości i słabość ich siły (kiedy jest ona oparta na braku empatii, na zapiekłości, gniewie i obrażaniu się na cały świat). To kobiety w różnym wieku, z różnych pokoleń, ale każda z nich wcześniej czy później została postawiona w sytuacji dylematu, trudnego wyboru, konieczności poniesienia konsekwencji podjętych decyzji. Czy wybierają idealnie? Nie! W pewnym momencie jedna z bohaterek, Justyna, mówi do siostry: „To było najlepsze z możliwych rozwiązań”. Najlepsze z możliwych; najlepsze, na jakie nas było stać. Bo też założenie o „idealności” życia prowadzi do frustracji i smutku, blokuje radość z tego, co jest – nieidealnego, ale jednak naszego, bliskiego, niepowtarzalnego. A przede wszystkim delikatnego i przemijającego. Skłócone wcześniej Justyna i Ewelina odzyskują siostrzaną miłość w obliczu utraty mamy; Adam przebudowuje gruntownie swoje relacje z rodzicami, kiedy chwieją się podstawy jego małżeństwa. W pewnym sensie widzimy, jak do bohaterów powieści wraca to, co sami zasiewają w życiu swoimi działaniami – jak pomoc i współczucie skierowane do innych kiełkują wokół nich tym samym, ale także jak kumulowana i okazywane przez ich złość, gniew i obojętność znajdują swoje odzwierciedlenie w ich bliskim otoczeniu. Im więcej zawziętości głównej bohaterki, tym więcej trudności – małych i dużych – pojawia się na jej drodze. Niczym w opisie Davida Hawkinsa: „Siła zawsze stwarza przeciw-siłę. Jej wynikiem jest polaryzacja. Polaryzacja zaś za każdym razem wnosi konflikt, powoduje dychotomię wygranej i przegranej”. Przez naciski, skonfliktowanie, żądania kierowane do świata i innych nie zyskujemy miłości, wsparcia i satysfakcji. Wbrew pozorom siła nie jest tu elementem twórczym. Są nim zaś empatia, współpraca i współgranie z innymi. W powieści „Wbrew sobie" to właśnie stanowi tamę, która zawraca bieg złych wydarzeń.
Joanna Heidtman, psycholog

Zapraszamy na www.kobietytoczytaja.pl i www.facebook.com/klubKobietyToCzytaja